wtorek, 31 stycznia 2017

Rozdział 31 - Jadźka nadchodzi. Ucieczka przez okno.

Półtora roku później..
Właśnie stoję w mieszkaniu w Żorach, w koszulce mojego Michała i robię sobie śniadanie. 
Tak, zamieszkałam z Michałem. Tak, jesteśmy ze sobą cholernie szczęśliwi. Jedyną osobą, która ubolewa nad faktem, że zmieniłam miejsce zamieszkania jest Jurecki. Cały czas żali mi się, że nie może już do mnie wpadać kiedy chce i tak po staropolsku nawalić się jak szpadel. Cóż, nie będę kłamać, mi też go brakuje. Oczywiście mam w Żorach Aśkę Zbyszkową oraz Milenę Łasko ale to nie to samo. Kamila znam już parę lat i kocham go jak brata. 
Robiłam właśnie jajecznicę ze szczypiorkiem i machałam tyłkiem w prawo i w lewo podśpiewując sobie pod nosem. 
- Mama told me not to waste my life,  She said spread your wings my little butterfly. Don't let what they say keep you up at night And they can't detain you 'Cause wings are made to fly. - śpiewałam mieszając w patelni. 
Poczułam ciepłe dłonie oplatające moje ciało. 
Zamruczałam cicho. 
- Dzień dobry księżniczko. - usłyszałam najseksowniejszego mężczyznę na świecie. 
- Dzień dobry mistrzu. - powiedziałam i objęłam go za szyję. 
Michał przygryzł lekko wargę i poczułam jak nogi mi mięknął. Boże, jak on na mnie działał. Znaliśmy się już dwa lata, a ja wciąż nie miałam go dość. 
- Mm podzielisz się ze mną jedzonkiem? - spytał całując mnie w szyję. 
W tym momencie zgodziłabym się na wszystko. Łącznie z napadem na bank. 
Kiwnęłam głową powoli się rozgrzewając. Znał moje słabe strony. 
- Pieprzyć jedzenie Kubiak. - powiedziałam. 
Jedną ręką wyłączyłam gaz, a drugą chwyciłam Miśka za koszulkę. 
- Mało Ci po nocy maleńka? - spytał śmiejąc się w ten szczególny sposób, gdy dotarliśmy już do sypialni. 
- Ciebie zawsze jest mi mało - odparłam i pchnęłam go na łóżko. 
Już na nim usiadłam, już zaczynałam go całować gdy jakaś cholera zadzwoniła do drzwi. 
- Udawajmy, że nas nie ma. - powiedziałam całując jego brzuch. 
Michał zaśmiał się lekko i wstał z łóżka przy okazji lekko mnie zrzucając z siebie. 
Byłam tak nakręcona, że brakowało mi oddechu. 
- Niech to szlag. Co za czort przylazł? - powiedziałam nakładając rurki na tyłek. 
Michał w tym czasie poszedł otworzyć drzwi. 
- Mamusia?- usłyszałam głos Kubiaka z korytarza. 
-Kurwa mać. - mruknęłam pod nosem. 
- Matuchno przenajświętsza, Misiu jest tak zimno, a Ty w samych gaciach drzwi otwierasz?- powiedziała Jadwiga. 
Przewróciłam oczami i zaczęłam się poważnie zastanawiać nad ucieczką przez okno. Lekko mówiąc nie przepadałam za rodzicielką mojego Michała. Była tak nadopiekuńcza, właziła mu w cztery litery tak, że aż mnie to bolało. Kiedy poznałam rodzinę Michała, zostałam dobrze przyjęta przez pana Jarka oraz przez brata Miśka Błażeja. Natomiast pani Jadwiga zmierzyła mnie wzrokiem i dosłownie zaczęła wyliczać moje wady. Że za chuda, że niebieskie włosy, że tatuaże ( tak, wtedy miałam zaczęty rękaw). Że przeze mnie jej Misiaczek schudł i że o niego nie dbam. No myślałam, że krew mnie zaleje. Już widzę, jak chodzi teraz po mieszkaniu i pierdzieli, że brudno. 
Już otwierałam okno, już prawie wychodziłam przez nie, gdy do sypialni wbiegł Michał.
- Kotku ale co Ty robisz? Chodź, bo mama przyjechała. - powiedział.
- Ratuj.- szepnął z przerażeniem w oczach.
Pokręciłam oczami, zeszłam z parapetu (serio, chciałam skakać) podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek. 
- Jak mi dojedzie, to wyrzucę ją z domu.- powiedziałam mu do ucha.
Michał westchnął i kiwnął głową. Podziwiałam go, to on był świadkiem mojego wybuchu po wyjeździe z Wałcza. 
Weszliśmy do kuchni, w której sprawowała już władzę moja szanowna przyszła teściowa. 
- Dzień dobry. - odezwałam się jako pierwsza, gdyż matka wpajała mi coś takiego jak kultura.
- Nie wiem czy taki dobry. Straszny macie tu barłok. Nie mogę nic znaleźć w tej kuchni. Przywiozłam domowej roboty pierożki i zupkę Michałkowi, żeby nie musiał jeść jakichś fastfoodów. 
Ścisnęłam mocniej dłoń Michała i spojrzałam w stronę Jadźki. 
- Nie musi się Pani martwić. Umiem gotować i Michał przy mnie nie głoduje. To po pierwsze, a po drugie nie uważam, by był tu nieład. Wszystko stoi na swoim miejscu, jest czysto i schludnie, a to, że Pani twierdzi inaczej nie jest moim problemem. - odparłam zaciskając zęby. 
- Słucham? Ty..- zaczęła Jadwiga. 
- Mamo, Tosia ma racje. To nasze mieszkanie i jest takie jakie powinno być. A moja kobieta gotuje jak anioł. Przebija nawet Gesslerkę. - powiedział Kubiak i ucałował mnie w skroń. 
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego z taką miłością jak chyba jeszcze nigdy. 
- Masz za swoje Jadźka. Pępowina odcięta. - pomyślałam. 
Jednak po chwili sama siebie ochrzaniłam za takie myśli. Nie mogę być na wojennej ścieżce z matką mojej miłości. Dlatego wzięłam kilka głębokich oddechów i powiedziałam:
- No dobrze, to może napije się Pani z nami kawy? 
Uśmiechnęłam się lekko dając jej jasno do zrozumienia, że nie chcę się już kłócić. 
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Lepiej już pójdę. Chyba Wam w czymś przeszkodziłam. - powiedziała nie zawdzięczając mnie nawet spojrzeniem. 
Faktycznie, patrząc na nas łatwo można było się domyślić co robiliśmy, a raczej co mieliśmy zamiar robić. 
- Mamo, proszę.- powiedział Michał swoim chłopięcym głosem. 
Wiedziałam, że gdyby go odrzuciła straciłaby wiele w jego oczach. 
Westchnęła głęboko i kiwnęła głową zgadzając się. Nastawiłam wodę na kawę i nałożyłam sobie i Michałowi jajecznicę. 
- Przepraszam ale nie zdążyliśmy jeszcze zjeść śniadania. Może zje Pani z nami?- spytałam. 
- Dziękuję ale jadłam już. Wy się nie krępujcie. - powiedziała lekko się uśmiechając. 
Pani Jadwiga posiedziała z nami jakąś godzinę i zmyła się tłumacząc, że Jarek potrzebuje jej pomocy. 
Siedzieliśmy w salonie oglądając telewizję, Michał jak to miał w zwyczaju bawił się moimi włosami, a leżałam wygodnie na jego kolanach.
- Skarbie, przepraszam za to co powiedziałam Twojej mamie. Nie chciałam być nie miła.- powiedziałam.
- Oczywiście, że chciałaś.- powiedział śmiejąc się.- Ale rozumiem. Nie mam pretensji, bo mnie też powoli szlag trafiał. 
Uśmiechnęłam się do niego i wróciliśmy do oglądania kolejnego odcinka Przyjaciół. 

piątek, 27 stycznia 2017

Rozdział 30- Zmieńmy coś.

Po powrocie do Łodzi moje życie znów było szare. Bez Michała nie mogłam tego nazwać życiem, ja egzystowałam. Wiesz, jak jest. Wstajesz, bo musisz. Jesz, bo musisz. Zdawałam sobie sprawę, że zachowuję się żałośnie. Jak na związek z tak krótkim stażem cały czas było nam siebie mało. Praktycznie całe dnie spędzaliśmy na rozmowie ze sobą. Oczywiście pomijając momenty w których Kubiak był na treningach. Zbyszek śmiał się, że jest przyklejony jak nie do laptopa to do telefonu.
Mnie też to bawiło ale ja wcale nie byłam lepsza. Praktycznie cały czas byłam pod telefonem. Kamil gdy mnie odwiedzał mówił, że zachowuję się jak surykatka ponieważ przy każdym dźwięku z telefonu czy laptopa podskakiwałam na kanapie. Gdy przyszedł do mnie i znów odwaliłam swoją cudowną akcję, mianowicie rzuciłam się na telefon jak szpak na czereśnie stwierdził, że przestało go to już bawić.
- Wiesz, że Cię kocham ale zaczyna mnie to przerastać. - powiedział.
- O chuj Ci chodzi? - spytałam nie zbyt miło wciąż spoglądając na telefon.
Kamil najwidoczniej zdenerwował się na mnie, bo w momencie usiadł na mnie swoim ciężkim cielskiem i zabrał mi telefon.
- O to, że od kiedy wróciłaś od Dzika nie da się z Tobą rozmawiać. No chyba, że jest się Michałem.
Kiwnęłam głową nie odrywając wzroku od ekranu.
- I nawet teraz mnie nie słuchasz. - Kamil załamał nade mną ręce.
Zrobiło mi się głupio. Przytuliłam się do niego mocno.
- Przepraszam skarbie. - powiedziałam twarzą w jego klatę. - Wiesz, ciężki jesteś..
Jurecki szybko się ogarnął i zlazł z moich kolan.
- Może pójdziesz ze mną do fryzjera? Mam ochotę na jakąś zmianę. - powiedziałam patrząc na niego swoimi wielkimi ślepiami.
- W sumie czemu nie. Może ja też się obetnę, bo ta fryzura mi się  już znudziła.
Przebrałam się z dresu w moro rurki, czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i czarny sweterek. Upięłam włosy w wysokiego koka, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
- Mróweczko* , brzuch na wierzchu i sweter nakładasz? A później "chooora jestem. Psytul" - rył się Kamil.
- Tyle razy Ci mówiłam, że nie lubię jak tak do mnie mówisz. - oburzyłam się.
Dostałam buziaka w czoło i od razu poczułam się lepiej .
Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania. Mimo że miałam lity na nogach i tak byłam niższa od tego wielkoluda. Słowo daję mógłby być sportowcem.
Weszliśmy do salonu fryzjerskiego i od razu podeszła do nas szefowa zakładu.
- Witam, w czym mogłabym państwu pomóc. - uśmiechnęła się serdecznie.
- Chciałabym koloryzacji. Ale takiej szalonej. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Wybrałam kolor, który najbardziej przypadł mi do gustu i po chwili siedziałam na fotelu.
Pół godziny później podziwiałam swoje niebieskie włosy.
- Od dziś jesteś moim smerfem słońce. - powiedział Kamil również gotowy do wyjścia.
Wyglądaliśmy zajebiście.

- Kochanie, zawsze byłeś taki seksowny? - spytałam śmiejąc się.
- Tworzą państwo piękną parę. Pozazdrościć. - powiedziała fryzjerka z różowymi włosami.
Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Zapłaciliśmy za wizytę i wyszliśmy z salonu. Postanowiliśmy pójść jeszcze na kawę. Szliśmy trzymając się za rękę.
- Skarbie, wyglądasz jak milion dolarów. - powiedziałam podziwiając jego nowy look.
- Na miejscu Michała miałbym Cię cały czas na oku ślicznotko. - odparł i pocałował mnie w czoło.
- Dlaczego nie możemy być razem? - zaśmiałam się.
- Sam nie wiem - rzekł dołączając do mnie ze śmiechem.
Jako że nie należymy do ludzi normalnych więc po chwili tańczyliśmy na ulicy. Bez muzyki oczywiście, bo po co?
- Młodzi zakochani. Pamiętasz Stasiu, my też tacy byliśmy. - powiedziała jakaś starsza pani gdy przechodziliśmy obok.
Poszliśmy do knajpki i nim dostaliśmy nasze zamówienie postanowiliśmy wyjść na fajkę. Nie paliłam od jakiegoś czasu.
- Jesteś lekarzem. Widziałeś skutki palenia ale i tak palisz.- powiedziałam zaciągając się.- więc najwidoczniej jesteś po prostu głupi.
- A Ty co? Też o wszystkim wiesz, a palisz jak stara. - odparł mój atak Kamil.
- Wiesz, na coś trzeba umrzeć.- odparłam śmiejąc się.
Kamil popukał się w czoło i powiedział:
- Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje,
- Przepraszam bardzo Ty też palisz dupku. - powiedziałam pokazując mu język.
Wyrzuciliśmy pety i wróciliśmy do lokalu.
Przy naszym stoliku  już stała moja gorąca czekolada i kawa wielkości wiadra Kamila.
Siedzieliśmy tak, rozmawiając o kompletnych bzdurach, cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon.
- Przepraszam Cię na moment. - powiedziałam do Jureckiego i odeszłam parę kroków.
-Tosia? - usłyszałam głos ojca po drugiej stronie.
- No hej. Co tam?- odparłam wesoło.
Tak, nasze kontakty bardzo się polepszyły. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Cieszyłam się z tego, bo w końcu miałam ojca, o którym marzyłam. Miałam życie, którego chciałam. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie mamy. Ale niestety tego nie dało się naprawić.
Porozmawiałam z nim chwilę i wróciłam do Kamila. Spędziliśmy wspaniały wieczór razem.
Jak za starych dobrych czasów. Koło godziny 21 wróciłam do domu. Odpaliłam papierosa i jednocześnie nalewałam wodę do wanny. Marzyłam o długiej kąpieli. Podeszłam do okna i zaciągając się dymem oglądałam panoramę mojego miasta. W tym momencie dostałam sms. Misiek.
Kotku, mam nadzieję, że miałaś dobry dzień. 
Przepraszam, że nie dzwoniłem ale Zbyszek zabrał mi telefon. 
Stwierdził, że go ignoruję. Cały czas o Tobie myślę. 
Kocham Cię Antosiu. 
Śpij dobrze, 
Twój Michał. 
Uśmiechnęłam się i wzięłam się za odpisywanie na wiadomość. Michał był najlepszym co mnie w życiu spotkało. Wiedziałam, że jest tym jedynym. Wiedziałam, że to jest miłość na całe życie.
Wypalonego papierosa wyrzuciłam i poszłam wziąć długą kąpiel.


*****
* Mróweczka- z angielskiego Ant (mrówka) taki skrót od Antosia :D

wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 29- Zabić to mało.

Następnego dnia miałam wracać do siebie. Nie chciałam opuszczać Żor. Nie chciałam zostawiać mojego Michała. Obudziłam się rozwalona na całym łóżku z ręką na twarzy Michała. Po imprezie do Kubiakowego mieszkania zwaliło się tyle ludzi, że nie było innego wyjścia jak spanie razem. Spojrzałam na niego jeszcze zaspana. Był tak cholernie przystojny. Kołdra lekko ześlizgnęła się z jego brzucha więc miałam okazję po podglądać idealnie wyrzeźbione mięśnie.
- O mój Boże, on ma to genialne v - pomyślałam zagryzając wargę.
Wstałam z łóżka. Jak na październik pogoda była wyśmienita. Słońce przebijało przez rolety. Wyciągnęłam cicho z torby bieliznę, bladoniebieskie spodenki, białą bokserkę z koronką na plecach i ruszyłam do toalety. Wzięłam gorący prysznic,ubrałam się, umyłam zęby i postanowiłam zrobić sobie jakiś makijaż. Postawiłam na kreski eyelinerem, podkreśliłam tuszem długość moich rzęs i pomalowałam usta matową szminką . Rozczesałam włosy i zrobiłam niechlujnego kłosa. Zadowolona z efektu wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni mego mężczyzny i zobaczyłam, że nadal śpi. Kucnęłam przy nim i pocałowałam go w szyję. Nie mogłam się powstrzymać. Michał uśmiechnął się przez sen i zamruczał.
Zachichotałam cicho zadowolona z jego reakcji.
- Dzień dobry kochanie - powiedział zaspany gdy otworzył oczy.
- Dzień dobry. Wyspany? - odparłam całując go w usta.
Michał postanowił przedłużyć zaczętą przeze mnie czynność i pogłębił pocałunek. Wplótł dłonie w moje włosy i jedynym ruchem usadowił mnie na sobie. Siedziałam na nim i nawet nie myślałam o tym by z niego zejść. Jego ręce błądziły po moich plecach sprawiając, że miałam dreszcze.
Badałam dłońmi jego klatkę piersiową, czułam jak serce Michała bije w szaleńczym tempie. Serce, które należało do mnie.
Zamruczałam delikatnie z rozkoszy. Czułam, że Michał się uśmiecha.
- Kochanie ale tak z rana? - spytał Michał gdy oderwałam od niego usta i zaczęłam tworzyć językiem szlak na jego torsie.
- Przeszkadza Ci to? - spytałam przygryzając wargę.
Kubiak zaśmiał się lekko i ponownie złączył nasze usta.
- KURWA MAĆ! - usłyszeliśmy czyjś krzyk.
Oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy w stronę salonu, z którego prawdopodobnie dobiegł krzyk. Oczywiście zmierzając w tamtą stronę wywaliłam się o jakieś buty, które najwidoczniej były w separacji z szafką.
- Zabić to mało. - mruknęłam podnosząc się i otrzepując z niewidocznego kurzu.
Wzięłam jednego buta w dłoń i stanęłam w dużym pokoju.
- Chłopcy, czyje są te buty? - spytałam zbyt miło jak na mnie.
Michał i mój brat wyczuli, że coś się święci więc od razu cofnęli się, jednocześnie schodząc z pola rażenia.
Niczego nieświadomy Krzysiek podniósł rękę i powiedział z dumą :
- Moje. Nowiuśkie, prawie nie śmigane. Iwonka mi kupiła.
Uśmiechnęłam się do niego słodko i z całej siły rzuciłam w niego obuwiem.
- Mógłbyś, kurwa, nie stawiać ich na środku przejścia? O mało nie wybiłam sobie zębów.
Krzysiek jak na zawołanie skulił się w sobie.
- Przepraszam Tosiaczku. - powiedział.
Przesłałam mu buziaczka w powietrzu i uśmiechnęłam się. Michał w tym momencie skończył robić mi śniadanie i wraz z talerzem kanapek oraz kawą w ręku stał przyglądając mi się.
Podeszłam do niego i odebrałam jedzenie wcześniej dziękując mu buziakiem.
Michał upił łyk kawy i mocno mnie do siebie przytulił.
- Tak baj de łej to czemu ktoś darł mordę? - spytałam z pełnymi ustami.
- A to ja. - powiedział Piotrek. - obudziłem się tuląc do siebie nogę Krzyśka.
Skrzywiłam się lekko współczując bratu.
Spędziliśmy miło dzień i nim się obejrzałam musiałam wracać do Łodzi.
Spakowałam wszystkie rzeczy i spojrzałam ze łzami w oczach w kierunku mojej miłości.
- Nie płacz, bo i ja zacznę, - powiedział lekko się uśmiechając.
Próbował podnieść mnie na duchu, jednak nie udało mu się ukryć bólu i smutku, który dostrzegłam w jego cudownych oczach.
- Mogę Cię zabrać ze sobą? Spakuje Cię do kieszeni. - powiedziałam żałośnie.
Michał zaśmiał się lekko i mnie przytulił. Ten gest sprawił, że łzy zaczęły spływać mi z oczu kropla po kropli.
- Zawsze możesz zostać. - powiedział szczerze.
Oboje wiedzieliśmy jednak, że nie mogłam. Musiałam przetrwać ten rozrywający serce ból.
- Już tęsknie. Kocham Cię. - powiedziałam.
- Ja Ciebie też skarbie. - odparł i pocałował mnie w czoło.

****
Przepraszam, że tak długo na mnie czekaliście.