W sukni białej jak marzenie stoję przed kościołem. Uparłam się i Michał zgodził się na ślub kościelny. Dominika właśnie stała za mną i poprawiała mi welon.
- Zdenerwowana? - spytała swoim melodyjnym głosem.
Swoje piękne, długie włosy nakręciła lokówką i nałożyła śliczną rozkloszowaną sukienkę.
- Ja.. ja.. jak cholera. - odpowiedziałam jąkając się.
- Będzie dobrze Tosia. Zawsze chciałam mieć siostrę. - odparła Dominika gładząc mnie po włosach.
Do ołtarza miał poprowadzić mnie Piotrek. Owszem ojciec z Marzeną mieli zjawić się na ślubie, jednak to właśnie mojego brata poprosiłam by oddał mnie w ręce Michała.
- Wyglądasz prześlicznie Mróweczko. - powiedział Kamil i pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się, poprawiłam mu bordową muchę i kazałam wejść do środka. Dominika chwyciła go pod ramię i ruszyli do środka. Podszedł do mnie Piotrek i chwycił mnie za rękę.
- W razie czego, samochód stoi blisko. Zawsze możemy odjechać. - powiedział szczerząc się.
Dzięki moim niebotycznie wysokim szpilkom musiał się tylko trochę schylić, bym mogła cmoknąć go w policzek. Podobnie jak Domi chwyciłam Nowakowskiego pod ramię i ruszyliśmy do kościoła.
Przed nami z obrączkami szła córka Ignaczaków. Wyglądała jak księżniczka.
Michał nie widział mnie od rana. Gdy podeszłam do niego wraz z Piotrkiem, widziałam jak łzy leciały mu po policzkach. Emocje, które nim targały były tak silne, że mój przyszły mąż kucnął przede mną i płacząc patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Sama starałam się nie płakać, by mój makijaż się nie rozleciał ale nie byłam w stanie. Dominika, która stała obok mnie cicho szlochała.
- Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie! - powiedział Michał gdy już się ogarnął.
Msza odbyła się bez żadnych udziwnień. Podczas gdy my podpisywaliśmy akt małżeński do mikrofonu dorwał się Błażej. I zaczął..śpiewać. Tak, pan Kubiak wykonał najpiękniejsze "Hallelujah" jakie kiedykolwiek słyszałam. Cała zapłakana wtuliłam się w mojego męża. Męża- jak to brzmi.
Po wszystkim podeszłam do szwagra i objęłam go.
- To był najpiękniejszy prezent jaki moglibyśmy sobie zamarzyć.
- Ciesze się, że to Ciebie wybrał Michał. Witaj w rodzinie słońce. - odparł Błażej.
****
- Gdzie on kurwa jest!!! - dre się na cały oddział.
- Spokojnie skarbie, jest już w drodze. - mówi Ola.
- Pani Kubiak mamy dziesięciocentymetrowe rozwarcie. Nie możemy już czekać. - powiedział mój lekarz.
- Nie zacznę bez niego! Rozumie pan?! - powiedziałam szarpiąc go za fartuch.
- Tosia spokojnie. Michał już jedzie. - uspokajała mnie Ola.
Przetarła mi czoło mokrym, zimnym ręcznikiem.
- Zabieramy Panią na porodówkę. Będzie dobrze.
- A gdzie jest moje znieczulenie?! - wydarłam się rzucając gromami w jego kierunku.
- Teraz już za późno na nie.
- Ja pierdole! Dziesięć razy mówiłam, że chce to pieprzone znieczulenie, więc jak teraz jest za późno? Co to w ogóle ma znaczyć do jasnej cholery?! - krzyczałam coraz głośniej.
Doktor otwierał już usta by coś powiedzieć, gdy do sali dosłownie wleciał Michał.
- Gdzieś Ty kuźwa był?! - wydarłam się na niego.
- Szczęściarz z Pana.- mruknął w jego kierunku lekarz.
Nie miałam mu nic miłego do powiedzenia, więc uniosłam w górę środkowego palca.
- Tosia, przepraszam skarbie już jestem. Potrzebujesz czegoś? - spytał chwytając mnie za dłoń.
- Tylko Ciebie. Nie zostawiaj mnie więcej. Boli jak skurwysyn.- powiedziałam płaczliwie mocniej ściskając mu rękę.
- Zawsze będę przy Tobie. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
***
- Marika wołaj siostrę , za chwilę tatuś gra. - wołam do dzieciaków, przygotowując im przekąski.
-Ritaaaa! Chodź na mecz. - słyszę krzyk mojej małej pociechy.
- Zaraz, kończę zadanie. - odkrzykuje starsza.
Popatrzyłam na Marikę, która niedawno razem z Michałem skończyła sześć lat, jak siedzi na kanapie oglądając studio w koszulce Miśka. Kropla w kroplę Michał. Rita, która jest moją kopią, ma już swoje osiem lat. Kocham je najbardziej na świecie. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam wspaniałą rodzinę, najlepszych na świecie przyjaciół. Mam męża, którego kocham nad życie.
Czegóż chcieć więcej?
______________________________
To by było na tyle. Dziękuję wszystkim, którzy czytali to opowiadanie.
Chciałabym zobaczyć ile Was było, więc baaardzo proszę o komentarz.
Całuję,
Autorka.
P.S. Nie wiem czy kogoś to zainteresuje ale myślę nad czymś nowy.
niedziela, 26 marca 2017
piątek, 24 lutego 2017
Rozdział 33- Pijany Michaś, to fajny Michaś.
Wiesz, kiedy jest prawdziwa miłość? Kiedy możesz być pewna, że jesteś dla niego najważniejsza?
Nie wtedy, gdy budzi Cię śniadaniem do łóżka. Nie wtedy, gdy przy kumplach całuje Cię w czoło ze słowami "Aniołku wyglądasz prześlicznie". Słowa to słowa. Może to zabrzmieć komicznie ale dla mnie prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy mężczyzna mojego życia wraca do domu, nawalony jak szpadel i gdy chcę go rozebrać drze się po mnie bym "spieprzała, bo on już znalazł tą jedyną".
Tak, właśnie w takim stanie mój Michał wrócił do domu po wieczorze kawalerskim. Cóż, nie będę udawała, że kiedy znalazłam tego barana leżącego na klatce schodowej śpiewającego jakieś durne serenady byłam zadowolona.
- Brawo kochanie, przebiłeś samego siebie.- powiedziałam próbując go jakoś podnieść z posadzki.
- Aniele skąd tu się wzięłeś.. wziołś.. szz.. kurwa. - mamrotał pod nosem.
Westchnęłam i rzuciłam go na łóżko. Ściągnęłam mu buty, skarpetki i kiedy próbowałam rozpiąć mu pasek, mój facet nagle się ożywił.
- Spiepszaaaaj Aniele, mam Tosinkę. Toosia, gdzie jesteś?!- darł się po całym mieszkaniu wstając z łóżka.
- Skarbie, to ja Tosia. Twoja przyszła żona.- powiedziałam lekko się uśmiechając.
Nie powiem, rozczulił mnie ten mój gamoń.
Gdy tylko to powiedziałam Misiek otworzył szerzej oczy, uśmiechnął się w pijacki sposób i zrobił dzióbek jakby chciał mnie pocałować.
- Kocham Cię ale walisz wódą Misiałku. - odparłam lekko popychając go z powrotem na łóżko.
- Tosia, a zrobimy sobie bejbiii?
- Co? -spytałam krztusząc się powietrzem.
- No takiego małego aniołka jak Ty albo takiego małego Michasia. Ale byś była seksowna w ciąży.
Uniosłam brew w górę i spojrzałam na niego z politowaniem.
Rozpięłam mu spodnie i zabrałam się za ściąganie ich nogawka po nogawce.
- Ale będziemy mieć piękne dzieci kochanie. - zamruczał.
- Kij z tym, że jestem w drugim miesiącu ciąży. - mruknęłam.
Pogłaskałam się po jeszcze płaskim brzuchu. Rozpięłam koszulę Kubiakowi, zgarnęłam wszystkie jego rzeczy i poszłam do łazienki by wrzucić je do kosza na pranie. Gdy wróciłam do sypialni mój narzeczony spał w najlepsze wtulony w mój szlafrok.
No i jak tu go nie kochać? - pomyślałam.
Położyłam się obok niego i cmoknęłam go w czoło.
Nigdy nie zapomnę jego reakcji na wieść, że spodziewam się naszego dziecka.
Nie mogłam powiedzieć mu tego w normalny sposób. Przyszłam do niego z pudełeczkiem. Kubi akurat oglądał jakiś film akcji. Gdy otworzył pudełeczko w środku znalazł mini replikę jego koszulki reprezentacyjną i parę maleńkich bucików. Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Tulił mnie do siebie i płakał. Kiedy opanował emocje podniósł moją koszulkę i zaczął mówić do mojego brzucha.
- Cześć fasolko. Tu Twój tatuś. Kocham Ciebie i Twoją mamę najbardziej na świecie. Będę Was strzegł jak oka w głowie.
Starałam się pohamować emocje jednak po tych słowach płakałam razem z nim.
Kochałam, kocham i będę kochać tego mężczyznę. Jest najlepszym co mnie spotkało.
Z perspektywy Michała, następnego dnia.
Z wielkim bólem otworzyłem oczy. Jezu, Tosia mnie zabije. Głowa bolała mnie jak nigdy. W ustach miałem Saharę . Na stoliku nocnym zauważyłem dwie tabletki z karteczką "Weź mnie" oraz szklankę wody z karteczką " Wypij mnie". Uśmiechnąłem się do siebie. Ta kobieta to prawdziwy anioł.
Wedle rady zażyłem tabletki, popiłem je wodą i ruszyłem w kierunku prysznica. Zimna woda dobrze mi zrobiła. W całym mieszkaniu panowała cisza, która lekko mnie przeraziła. Na lodówce zobaczyłem kartkę od mej miłości.
Nie wtedy, gdy budzi Cię śniadaniem do łóżka. Nie wtedy, gdy przy kumplach całuje Cię w czoło ze słowami "Aniołku wyglądasz prześlicznie". Słowa to słowa. Może to zabrzmieć komicznie ale dla mnie prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy mężczyzna mojego życia wraca do domu, nawalony jak szpadel i gdy chcę go rozebrać drze się po mnie bym "spieprzała, bo on już znalazł tą jedyną".
Tak, właśnie w takim stanie mój Michał wrócił do domu po wieczorze kawalerskim. Cóż, nie będę udawała, że kiedy znalazłam tego barana leżącego na klatce schodowej śpiewającego jakieś durne serenady byłam zadowolona.
- Brawo kochanie, przebiłeś samego siebie.- powiedziałam próbując go jakoś podnieść z posadzki.
- Aniele skąd tu się wzięłeś.. wziołś.. szz.. kurwa. - mamrotał pod nosem.
Westchnęłam i rzuciłam go na łóżko. Ściągnęłam mu buty, skarpetki i kiedy próbowałam rozpiąć mu pasek, mój facet nagle się ożywił.
- Spiepszaaaaj Aniele, mam Tosinkę. Toosia, gdzie jesteś?!- darł się po całym mieszkaniu wstając z łóżka.
- Skarbie, to ja Tosia. Twoja przyszła żona.- powiedziałam lekko się uśmiechając.
Nie powiem, rozczulił mnie ten mój gamoń.
Gdy tylko to powiedziałam Misiek otworzył szerzej oczy, uśmiechnął się w pijacki sposób i zrobił dzióbek jakby chciał mnie pocałować.
- Kocham Cię ale walisz wódą Misiałku. - odparłam lekko popychając go z powrotem na łóżko.
- Tosia, a zrobimy sobie bejbiii?
- Co? -spytałam krztusząc się powietrzem.
- No takiego małego aniołka jak Ty albo takiego małego Michasia. Ale byś była seksowna w ciąży.
Uniosłam brew w górę i spojrzałam na niego z politowaniem.
Rozpięłam mu spodnie i zabrałam się za ściąganie ich nogawka po nogawce.
- Ale będziemy mieć piękne dzieci kochanie. - zamruczał.
- Kij z tym, że jestem w drugim miesiącu ciąży. - mruknęłam.
Pogłaskałam się po jeszcze płaskim brzuchu. Rozpięłam koszulę Kubiakowi, zgarnęłam wszystkie jego rzeczy i poszłam do łazienki by wrzucić je do kosza na pranie. Gdy wróciłam do sypialni mój narzeczony spał w najlepsze wtulony w mój szlafrok.
No i jak tu go nie kochać? - pomyślałam.
Położyłam się obok niego i cmoknęłam go w czoło.
Nigdy nie zapomnę jego reakcji na wieść, że spodziewam się naszego dziecka.
Nie mogłam powiedzieć mu tego w normalny sposób. Przyszłam do niego z pudełeczkiem. Kubi akurat oglądał jakiś film akcji. Gdy otworzył pudełeczko w środku znalazł mini replikę jego koszulki reprezentacyjną i parę maleńkich bucików. Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Tulił mnie do siebie i płakał. Kiedy opanował emocje podniósł moją koszulkę i zaczął mówić do mojego brzucha.
- Cześć fasolko. Tu Twój tatuś. Kocham Ciebie i Twoją mamę najbardziej na świecie. Będę Was strzegł jak oka w głowie.
Starałam się pohamować emocje jednak po tych słowach płakałam razem z nim.
Kochałam, kocham i będę kochać tego mężczyznę. Jest najlepszym co mnie spotkało.
Z perspektywy Michała, następnego dnia.
Z wielkim bólem otworzyłem oczy. Jezu, Tosia mnie zabije. Głowa bolała mnie jak nigdy. W ustach miałem Saharę . Na stoliku nocnym zauważyłem dwie tabletki z karteczką "Weź mnie" oraz szklankę wody z karteczką " Wypij mnie". Uśmiechnąłem się do siebie. Ta kobieta to prawdziwy anioł.
Wedle rady zażyłem tabletki, popiłem je wodą i ruszyłem w kierunku prysznica. Zimna woda dobrze mi zrobiła. W całym mieszkaniu panowała cisza, która lekko mnie przeraziła. Na lodówce zobaczyłem kartkę od mej miłości.
Michałku,
Jestem na zakupach z Olą. Zrobiłam Ci kanapki, są w lodówce.
Gdybyś czegoś potrzebował, dzwoń.
Twój "Anioł".
<3
Otworzyłem lodówkę, a w niej znalazłem obiecane przez Tosię kanapki, zrobiłem sobie kawę i włączyłem telewizję. Już za tydzień nasz dzień. Antosia była zestresowana, widziałem to po niej. Mnie samemu nie było łatwo. Moim świadkiem został Kamil, przyjaciel Antosi, natomiast świadkową Nowakowskiej miała zostać moja kuzynka, która zawsze była dla mnie jak siostra.
Jednego byłem pewny. Kochałem ją i nasze dzieciątko całym sercem.
niedziela, 12 lutego 2017
Rozdział 32. Ona ma coś z głową. Big Day.
Jakiś czas później..
Hala w Krakowie wypełniona po brzegi. Cóż nie ma co się dziwić. Już niedługo ma się odbyć pojedynek tytanów. Polska vs Rosja. Zwycięzca bierze wszystko. Stałam wśród kibiców, obok Oli Nowakowskiej dumnie dzierżąc na rękach ich półroczną córeczkę. Nela, bo tak nazywała się pociecha mojego brata, była niczym skóra zdjęta z Oli. Te same wielkie oczęta i blond włoski. Jak można się domyślić zostałam chrzestną tego małego szatana. No cóż, charakterek na pewno odziedziczyła po ciotce.
- Tośka, musicie pomyśleć o swoim potomku. Pasuje Ci .- powiedziała uśmiechając się do mnie Monika, żona Fabiana.
Tssa, na pewno. Już lecę. - pomyślałam uśmiechając się do niej.
Nie przepadałam za tą dziewczyną, jednak Drzyzga był tak kochanym człowiekiem, że postanowiłam chociaż spróbować zaakceptować panią Drzyzgę.
- Jeszcze nam się nie śpieszy. Poza tym chciałabym pójść do ślubu z taką figurą. - odparłam śmiejąc się.
Odpowiedziała mi uśmiechem i usiadła obok Oli. Trochę zdziwiło mnie to, bo zawsze siadała w miejscu dla VIP-ów.
- Ty nie idziesz do reszty dziewczyn? - spytała moja bratowa jakby czytała mi w myślach.
- Nie, chcę poczuć atmosferę. Chcę dziś bawić się razem z kibicami. - odpowiedziała.
Drużyny wyszły na boisko. Gdy tylko Michał zobaczył mnie na trybunach od razu cmoknął w moim kierunku. Podniosłam wysoko w górę zaciśniętą w pięść dłoń, pokazując mu, że trzymam za niego w kciuki. Widziałam jak bardzo był zestresowany.
Kibicowałyśmy na całego, co bardzo się opłaciło. Nasza reprezentacja rozgromiła Ruskich 3:1 Gardło miałam zdarte tak bardzo, że gdy po meczu chciałam powiedzieć coś Oli wyszło jedynie "ksz ksz".
Już miałyśmy zbierać się do wyjścia, gdy usłyszałyśmy głos komentatora.
- Prosimy wszystkich o pozostanie na miejscach.
Gdy wszyscy znów usiedli z głośników popłynęła dobrze znana melodia.
Jako, że uwielbiam Bruno Marsa po chwili zaczęłam kołysać się do rytmu.
W pewnym momencie na parkiet wbiegli przebrani już (kiedy mieli na to czas?!) siatkarze, jednak nigdzie nie mogłam dostrzec mojego Miśka. Panowie w rękach trzymali różyczki i dygali do piosenki. Nie wiedząc jakim cudem poczułam, że unoszę się nad ziemią. Dopiero parę sekund później ogarnęłam, że z krzesełka podniósł mnie sam trener Antiga z Ignaczakiem. Na rękach zanieśli mnie na parkiet i posadzili w specjalnie przygotowanym fotelu. Wciąż nie ogarniałam co się dzieje. Na jakiekolwiek pytania Krzysiek reagował jednym zdaniem:
- Zamknij się i patrz. Big day for Tosia.
Po chwili tanecznym krokiem zbliżali się do mnie siatkarze z różyczkami. Jak nie Winiar z Kłosem tańczący tango, to Drzyzga robiący szejki machał mi zadkiem przed twarzą. Łzy leciały mi po policzkach ze śmiechu, gdy miałam już cały piękny bukiet panowie ustawili się w rządek.
Ni stąd ni zowąd pojawił się on. Michał w pięknym garniturze, z wielkim bukietem w rękach i mikrofonie. Podszedł do mnie z pięknym uśmiechem.
- No czeeeść tęskniłaś? - spytał, na co cała hala wybuchnęła śmiechem.
- Bardzo. - odpowiedziałam szczerze.
- Kochanie, gdy Cię poznałem dwa lata temu pomyślałem sobie - "Ona ma coś z głową". Każdego dnia udowadniałaś mi, że miałem rację. Pokazałaś, że jak wariatka potrafisz kochać całym sercem, że dla Ciebie najważniejsi są rodzina i przyjaciele, że potrafisz wybaczać. Że gdy się boisz, jesteś gotowa by uciec przez okno. Dlatego przysiągłem sobie, że ożenię się z tą wariatką, bo bez niej moje życie nie ma sensu. Bo kocham ją całym sobą i wiem, że to ta jedyna. Więc Antosiu, skarbie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - powiedział i klęknął przede mną podając mi bukiet i otwierając pudełeczko z najpiękniejszym pierścionkiem na świecie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Łzy spływały po mojej twarzy niczym dwa wodospady. Zakryłam dłońmi twarz i kiwnęłam zgadzając się. Michał w momencie założył mi pierścionek,uniósł do góry i pocałował.
Gdy oderwaliśmy się od siebie wziął spowrotem mikrofon i wykrzyczał:
- Zgodziła się!!
Kibice zaczęli klaskać i krzyczeć.
- Gratulujemy Michałowi i jego wybrance Antosi. - usłyszałam w głośnikach głos Jerzego Mielewskiego.
Trafiłam w ręce siatkarzy, którzy przekrzykiwali się z gratulacjami i życzeniami. Cała zapłakana stałam tuląc się do brata.
- Gratuluję siostrzyczko i życzę Ci szczęścia, chociaż wiem, że z tym durniem, będziesz go miała pod dostatkiem.
Po chwili przejęła mnie Oleńka z Nelcią.
- Tak strasznie się cieszę skarbie! Michał tak bardzo się denerwował. Dużo, dużo szczęścia i małych Kubiaczków. - powiedziała szczerząc się do mnie.
Poczułam jak ktoś się przytula do moich pleców. Te perfumy poznam wszędzie. Odwróciłam się i wpiłam w usta mojego narzeczonego. Boże jak to brzmi.
- Jak ja Cię kocham Panie Kubiak.- powiedziałam.
- Ja Ciebie też , przyszła Pani Kubiak. - odparł i swoim nosem trącił mój.
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Myślałam, że nie wiedziałeś, że chciałam uciec przez okno. - powiedziałam zagryzając wargę.
- Żartujesz? Kiedy wszedłem do pokoju stałaś na parapecie. Z otwartym oknem. - zaśmiał się na samo wspomnienie.
- A co z Twoją rodziną? Nie mają nic przeciwko nam?- spytałam.
- Przekonajmy się. - powiedział i złapał mnie za rękę.
Podeszli do nas rodzice mojego Michała z Błażejem i jego żoną. Od razu wpadłam w ramiona Ani i Błażeja.
- Gratulacje! Witamy w rodzinie i tak dalej. Gromadki dzieci.
Zaraz po nich pogratulował nam Pan Jarek.
- Tosiu, może.. Zacznijmy od nowa. Witam Cię w rodzinie Kubiaków. Mam nadzieję, że oboje będziecie szczęśliwi. Przepraszam, za te wszystkie złe słowa dziecko. - powiedziała Jadwiga i przytuliła mnie do siebie.
Otarłam łzy i odwzajemniłam uścisk.
W tym momencie brakowało mi mojej mamy. Byłam pewna, że cieszy się razem ze mną. Oderwałam się od Jadwigi i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Wiem, że pewnie za wcześnie na to ale wiedz, że możesz na nas liczyć. Na całej naszej rodzinie. - powiedziała chwytając mnie za dłoni.
- Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. - odparłam i wtuliłam się w Michała, który z uśmiechem ucałował mnie w głowę.
wtorek, 31 stycznia 2017
Rozdział 31 - Jadźka nadchodzi. Ucieczka przez okno.
Półtora roku później..
Właśnie stoję w mieszkaniu w Żorach, w koszulce mojego Michała i robię sobie śniadanie.
Tak, zamieszkałam z Michałem. Tak, jesteśmy ze sobą cholernie szczęśliwi. Jedyną osobą, która ubolewa nad faktem, że zmieniłam miejsce zamieszkania jest Jurecki. Cały czas żali mi się, że nie może już do mnie wpadać kiedy chce i tak po staropolsku nawalić się jak szpadel. Cóż, nie będę kłamać, mi też go brakuje. Oczywiście mam w Żorach Aśkę Zbyszkową oraz Milenę Łasko ale to nie to samo. Kamila znam już parę lat i kocham go jak brata.
Robiłam właśnie jajecznicę ze szczypiorkiem i machałam tyłkiem w prawo i w lewo podśpiewując sobie pod nosem.
- Mama told me not to waste my life, She said spread your wings my little butterfly. Don't let what they say keep you up at night And they can't detain you 'Cause wings are made to fly. - śpiewałam mieszając w patelni.
Poczułam ciepłe dłonie oplatające moje ciało.
Zamruczałam cicho.
- Dzień dobry księżniczko. - usłyszałam najseksowniejszego mężczyznę na świecie.
- Dzień dobry mistrzu. - powiedziałam i objęłam go za szyję.
Michał przygryzł lekko wargę i poczułam jak nogi mi mięknął. Boże, jak on na mnie działał. Znaliśmy się już dwa lata, a ja wciąż nie miałam go dość.
- Mm podzielisz się ze mną jedzonkiem? - spytał całując mnie w szyję.
W tym momencie zgodziłabym się na wszystko. Łącznie z napadem na bank.
Kiwnęłam głową powoli się rozgrzewając. Znał moje słabe strony.
- Pieprzyć jedzenie Kubiak. - powiedziałam.
Jedną ręką wyłączyłam gaz, a drugą chwyciłam Miśka za koszulkę.
- Mało Ci po nocy maleńka? - spytał śmiejąc się w ten szczególny sposób, gdy dotarliśmy już do sypialni.
- Ciebie zawsze jest mi mało - odparłam i pchnęłam go na łóżko.
Już na nim usiadłam, już zaczynałam go całować gdy jakaś cholera zadzwoniła do drzwi.
- Udawajmy, że nas nie ma. - powiedziałam całując jego brzuch.
Michał zaśmiał się lekko i wstał z łóżka przy okazji lekko mnie zrzucając z siebie.
Byłam tak nakręcona, że brakowało mi oddechu.
- Niech to szlag. Co za czort przylazł? - powiedziałam nakładając rurki na tyłek.
Michał w tym czasie poszedł otworzyć drzwi.
- Mamusia?- usłyszałam głos Kubiaka z korytarza.
-Kurwa mać. - mruknęłam pod nosem.
- Matuchno przenajświętsza, Misiu jest tak zimno, a Ty w samych gaciach drzwi otwierasz?- powiedziała Jadwiga.
Przewróciłam oczami i zaczęłam się poważnie zastanawiać nad ucieczką przez okno. Lekko mówiąc nie przepadałam za rodzicielką mojego Michała. Była tak nadopiekuńcza, właziła mu w cztery litery tak, że aż mnie to bolało. Kiedy poznałam rodzinę Michała, zostałam dobrze przyjęta przez pana Jarka oraz przez brata Miśka Błażeja. Natomiast pani Jadwiga zmierzyła mnie wzrokiem i dosłownie zaczęła wyliczać moje wady. Że za chuda, że niebieskie włosy, że tatuaże ( tak, wtedy miałam zaczęty rękaw). Że przeze mnie jej Misiaczek schudł i że o niego nie dbam. No myślałam, że krew mnie zaleje. Już widzę, jak chodzi teraz po mieszkaniu i pierdzieli, że brudno.
Już otwierałam okno, już prawie wychodziłam przez nie, gdy do sypialni wbiegł Michał.
- Kotku ale co Ty robisz? Chodź, bo mama przyjechała. - powiedział.
- Ratuj.- szepnął z przerażeniem w oczach.
Pokręciłam oczami, zeszłam z parapetu (serio, chciałam skakać) podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Jak mi dojedzie, to wyrzucę ją z domu.- powiedziałam mu do ucha.
Michał westchnął i kiwnął głową. Podziwiałam go, to on był świadkiem mojego wybuchu po wyjeździe z Wałcza.
Weszliśmy do kuchni, w której sprawowała już władzę moja szanowna przyszła teściowa.
- Dzień dobry. - odezwałam się jako pierwsza, gdyż matka wpajała mi coś takiego jak kultura.
- Nie wiem czy taki dobry. Straszny macie tu barłok. Nie mogę nic znaleźć w tej kuchni. Przywiozłam domowej roboty pierożki i zupkę Michałkowi, żeby nie musiał jeść jakichś fastfoodów.
Ścisnęłam mocniej dłoń Michała i spojrzałam w stronę Jadźki.
- Nie musi się Pani martwić. Umiem gotować i Michał przy mnie nie głoduje. To po pierwsze, a po drugie nie uważam, by był tu nieład. Wszystko stoi na swoim miejscu, jest czysto i schludnie, a to, że Pani twierdzi inaczej nie jest moim problemem. - odparłam zaciskając zęby.
- Słucham? Ty..- zaczęła Jadwiga.
- Mamo, Tosia ma racje. To nasze mieszkanie i jest takie jakie powinno być. A moja kobieta gotuje jak anioł. Przebija nawet Gesslerkę. - powiedział Kubiak i ucałował mnie w skroń.
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego z taką miłością jak chyba jeszcze nigdy.
- Masz za swoje Jadźka. Pępowina odcięta. - pomyślałam.
Jednak po chwili sama siebie ochrzaniłam za takie myśli. Nie mogę być na wojennej ścieżce z matką mojej miłości. Dlatego wzięłam kilka głębokich oddechów i powiedziałam:
- No dobrze, to może napije się Pani z nami kawy?
Uśmiechnęłam się lekko dając jej jasno do zrozumienia, że nie chcę się już kłócić.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Lepiej już pójdę. Chyba Wam w czymś przeszkodziłam. - powiedziała nie zawdzięczając mnie nawet spojrzeniem.
Faktycznie, patrząc na nas łatwo można było się domyślić co robiliśmy, a raczej co mieliśmy zamiar robić.
- Mamo, proszę.- powiedział Michał swoim chłopięcym głosem.
Wiedziałam, że gdyby go odrzuciła straciłaby wiele w jego oczach.
Westchnęła głęboko i kiwnęła głową zgadzając się. Nastawiłam wodę na kawę i nałożyłam sobie i Michałowi jajecznicę.
- Przepraszam ale nie zdążyliśmy jeszcze zjeść śniadania. Może zje Pani z nami?- spytałam.
- Dziękuję ale jadłam już. Wy się nie krępujcie. - powiedziała lekko się uśmiechając.
Pani Jadwiga posiedziała z nami jakąś godzinę i zmyła się tłumacząc, że Jarek potrzebuje jej pomocy.
Siedzieliśmy w salonie oglądając telewizję, Michał jak to miał w zwyczaju bawił się moimi włosami, a leżałam wygodnie na jego kolanach.
- Skarbie, przepraszam za to co powiedziałam Twojej mamie. Nie chciałam być nie miła.- powiedziałam.
- Oczywiście, że chciałaś.- powiedział śmiejąc się.- Ale rozumiem. Nie mam pretensji, bo mnie też powoli szlag trafiał.
Uśmiechnęłam się do niego i wróciliśmy do oglądania kolejnego odcinka Przyjaciół.
Weszliśmy do kuchni, w której sprawowała już władzę moja szanowna przyszła teściowa.
- Dzień dobry. - odezwałam się jako pierwsza, gdyż matka wpajała mi coś takiego jak kultura.
- Nie wiem czy taki dobry. Straszny macie tu barłok. Nie mogę nic znaleźć w tej kuchni. Przywiozłam domowej roboty pierożki i zupkę Michałkowi, żeby nie musiał jeść jakichś fastfoodów.
Ścisnęłam mocniej dłoń Michała i spojrzałam w stronę Jadźki.
- Nie musi się Pani martwić. Umiem gotować i Michał przy mnie nie głoduje. To po pierwsze, a po drugie nie uważam, by był tu nieład. Wszystko stoi na swoim miejscu, jest czysto i schludnie, a to, że Pani twierdzi inaczej nie jest moim problemem. - odparłam zaciskając zęby.
- Słucham? Ty..- zaczęła Jadwiga.
- Mamo, Tosia ma racje. To nasze mieszkanie i jest takie jakie powinno być. A moja kobieta gotuje jak anioł. Przebija nawet Gesslerkę. - powiedział Kubiak i ucałował mnie w skroń.
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego z taką miłością jak chyba jeszcze nigdy.
- Masz za swoje Jadźka. Pępowina odcięta. - pomyślałam.
Jednak po chwili sama siebie ochrzaniłam za takie myśli. Nie mogę być na wojennej ścieżce z matką mojej miłości. Dlatego wzięłam kilka głębokich oddechów i powiedziałam:
- No dobrze, to może napije się Pani z nami kawy?
Uśmiechnęłam się lekko dając jej jasno do zrozumienia, że nie chcę się już kłócić.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Lepiej już pójdę. Chyba Wam w czymś przeszkodziłam. - powiedziała nie zawdzięczając mnie nawet spojrzeniem.
Faktycznie, patrząc na nas łatwo można było się domyślić co robiliśmy, a raczej co mieliśmy zamiar robić.
- Mamo, proszę.- powiedział Michał swoim chłopięcym głosem.
Wiedziałam, że gdyby go odrzuciła straciłaby wiele w jego oczach.
Westchnęła głęboko i kiwnęła głową zgadzając się. Nastawiłam wodę na kawę i nałożyłam sobie i Michałowi jajecznicę.
- Przepraszam ale nie zdążyliśmy jeszcze zjeść śniadania. Może zje Pani z nami?- spytałam.
- Dziękuję ale jadłam już. Wy się nie krępujcie. - powiedziała lekko się uśmiechając.
Pani Jadwiga posiedziała z nami jakąś godzinę i zmyła się tłumacząc, że Jarek potrzebuje jej pomocy.
Siedzieliśmy w salonie oglądając telewizję, Michał jak to miał w zwyczaju bawił się moimi włosami, a leżałam wygodnie na jego kolanach.
- Skarbie, przepraszam za to co powiedziałam Twojej mamie. Nie chciałam być nie miła.- powiedziałam.
- Oczywiście, że chciałaś.- powiedział śmiejąc się.- Ale rozumiem. Nie mam pretensji, bo mnie też powoli szlag trafiał.
Uśmiechnęłam się do niego i wróciliśmy do oglądania kolejnego odcinka Przyjaciół.
piątek, 27 stycznia 2017
Rozdział 30- Zmieńmy coś.
Po powrocie do Łodzi moje życie znów było szare. Bez Michała nie mogłam tego nazwać życiem, ja egzystowałam. Wiesz, jak jest. Wstajesz, bo musisz. Jesz, bo musisz. Zdawałam sobie sprawę, że zachowuję się żałośnie. Jak na związek z tak krótkim stażem cały czas było nam siebie mało. Praktycznie całe dnie spędzaliśmy na rozmowie ze sobą. Oczywiście pomijając momenty w których Kubiak był na treningach. Zbyszek śmiał się, że jest przyklejony jak nie do laptopa to do telefonu.
Mnie też to bawiło ale ja wcale nie byłam lepsza. Praktycznie cały czas byłam pod telefonem. Kamil gdy mnie odwiedzał mówił, że zachowuję się jak surykatka ponieważ przy każdym dźwięku z telefonu czy laptopa podskakiwałam na kanapie. Gdy przyszedł do mnie i znów odwaliłam swoją cudowną akcję, mianowicie rzuciłam się na telefon jak szpak na czereśnie stwierdził, że przestało go to już bawić.
- Wiesz, że Cię kocham ale zaczyna mnie to przerastać. - powiedział.
- O chuj Ci chodzi? - spytałam nie zbyt miło wciąż spoglądając na telefon.
Kamil najwidoczniej zdenerwował się na mnie, bo w momencie usiadł na mnie swoim ciężkim cielskiem i zabrał mi telefon.
- O to, że od kiedy wróciłaś od Dzika nie da się z Tobą rozmawiać. No chyba, że jest się Michałem.
Kiwnęłam głową nie odrywając wzroku od ekranu.
- I nawet teraz mnie nie słuchasz. - Kamil załamał nade mną ręce.
Zrobiło mi się głupio. Przytuliłam się do niego mocno.
- Przepraszam skarbie. - powiedziałam twarzą w jego klatę. - Wiesz, ciężki jesteś..
Jurecki szybko się ogarnął i zlazł z moich kolan.
- Może pójdziesz ze mną do fryzjera? Mam ochotę na jakąś zmianę. - powiedziałam patrząc na niego swoimi wielkimi ślepiami.
- W sumie czemu nie. Może ja też się obetnę, bo ta fryzura mi się już znudziła.
Przebrałam się z dresu w moro rurki, czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i czarny sweterek. Upięłam włosy w wysokiego koka, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
- Mróweczko* , brzuch na wierzchu i sweter nakładasz? A później "chooora jestem. Psytul" - rył się Kamil.
- Tyle razy Ci mówiłam, że nie lubię jak tak do mnie mówisz. - oburzyłam się.
Dostałam buziaka w czoło i od razu poczułam się lepiej .
Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania. Mimo że miałam lity na nogach i tak byłam niższa od tego wielkoluda. Słowo daję mógłby być sportowcem.
Weszliśmy do salonu fryzjerskiego i od razu podeszła do nas szefowa zakładu.
- Witam, w czym mogłabym państwu pomóc. - uśmiechnęła się serdecznie.
- Chciałabym koloryzacji. Ale takiej szalonej. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Wybrałam kolor, który najbardziej przypadł mi do gustu i po chwili siedziałam na fotelu.
Pół godziny później podziwiałam swoje niebieskie włosy.
- Od dziś jesteś moim smerfem słońce. - powiedział Kamil również gotowy do wyjścia.
Wyglądaliśmy zajebiście.
- Kochanie, zawsze byłeś taki seksowny? - spytałam śmiejąc się.
- Tworzą państwo piękną parę. Pozazdrościć. - powiedziała fryzjerka z różowymi włosami.
Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Zapłaciliśmy za wizytę i wyszliśmy z salonu. Postanowiliśmy pójść jeszcze na kawę. Szliśmy trzymając się za rękę.
- Skarbie, wyglądasz jak milion dolarów. - powiedziałam podziwiając jego nowy look.
- Na miejscu Michała miałbym Cię cały czas na oku ślicznotko. - odparł i pocałował mnie w czoło.
- Dlaczego nie możemy być razem? - zaśmiałam się.
- Sam nie wiem - rzekł dołączając do mnie ze śmiechem.
Jako że nie należymy do ludzi normalnych więc po chwili tańczyliśmy na ulicy. Bez muzyki oczywiście, bo po co?
- Młodzi zakochani. Pamiętasz Stasiu, my też tacy byliśmy. - powiedziała jakaś starsza pani gdy przechodziliśmy obok.
Poszliśmy do knajpki i nim dostaliśmy nasze zamówienie postanowiliśmy wyjść na fajkę. Nie paliłam od jakiegoś czasu.
- Jesteś lekarzem. Widziałeś skutki palenia ale i tak palisz.- powiedziałam zaciągając się.- więc najwidoczniej jesteś po prostu głupi.
- A Ty co? Też o wszystkim wiesz, a palisz jak stara. - odparł mój atak Kamil.
- Wiesz, na coś trzeba umrzeć.- odparłam śmiejąc się.
Kamil popukał się w czoło i powiedział:
- Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje,
- Przepraszam bardzo Ty też palisz dupku. - powiedziałam pokazując mu język.
Wyrzuciliśmy pety i wróciliśmy do lokalu.
Przy naszym stoliku już stała moja gorąca czekolada i kawa wielkości wiadra Kamila.
Siedzieliśmy tak, rozmawiając o kompletnych bzdurach, cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon.
- Przepraszam Cię na moment. - powiedziałam do Jureckiego i odeszłam parę kroków.
-Tosia? - usłyszałam głos ojca po drugiej stronie.
- No hej. Co tam?- odparłam wesoło.
Tak, nasze kontakty bardzo się polepszyły. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Cieszyłam się z tego, bo w końcu miałam ojca, o którym marzyłam. Miałam życie, którego chciałam. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie mamy. Ale niestety tego nie dało się naprawić.
Porozmawiałam z nim chwilę i wróciłam do Kamila. Spędziliśmy wspaniały wieczór razem.
Jak za starych dobrych czasów. Koło godziny 21 wróciłam do domu. Odpaliłam papierosa i jednocześnie nalewałam wodę do wanny. Marzyłam o długiej kąpieli. Podeszłam do okna i zaciągając się dymem oglądałam panoramę mojego miasta. W tym momencie dostałam sms. Misiek.
Wypalonego papierosa wyrzuciłam i poszłam wziąć długą kąpiel.
*****
* Mróweczka- z angielskiego Ant (mrówka) taki skrót od Antosia :D
Mnie też to bawiło ale ja wcale nie byłam lepsza. Praktycznie cały czas byłam pod telefonem. Kamil gdy mnie odwiedzał mówił, że zachowuję się jak surykatka ponieważ przy każdym dźwięku z telefonu czy laptopa podskakiwałam na kanapie. Gdy przyszedł do mnie i znów odwaliłam swoją cudowną akcję, mianowicie rzuciłam się na telefon jak szpak na czereśnie stwierdził, że przestało go to już bawić.
- Wiesz, że Cię kocham ale zaczyna mnie to przerastać. - powiedział.
- O chuj Ci chodzi? - spytałam nie zbyt miło wciąż spoglądając na telefon.
Kamil najwidoczniej zdenerwował się na mnie, bo w momencie usiadł na mnie swoim ciężkim cielskiem i zabrał mi telefon.
- O to, że od kiedy wróciłaś od Dzika nie da się z Tobą rozmawiać. No chyba, że jest się Michałem.
Kiwnęłam głową nie odrywając wzroku od ekranu.
- I nawet teraz mnie nie słuchasz. - Kamil załamał nade mną ręce.
Zrobiło mi się głupio. Przytuliłam się do niego mocno.
- Przepraszam skarbie. - powiedziałam twarzą w jego klatę. - Wiesz, ciężki jesteś..
Jurecki szybko się ogarnął i zlazł z moich kolan.
- Może pójdziesz ze mną do fryzjera? Mam ochotę na jakąś zmianę. - powiedziałam patrząc na niego swoimi wielkimi ślepiami.
- W sumie czemu nie. Może ja też się obetnę, bo ta fryzura mi się już znudziła.
Przebrałam się z dresu w moro rurki, czarną bluzkę z odkrytym brzuchem i czarny sweterek. Upięłam włosy w wysokiego koka, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
- Mróweczko* , brzuch na wierzchu i sweter nakładasz? A później "chooora jestem. Psytul" - rył się Kamil.
- Tyle razy Ci mówiłam, że nie lubię jak tak do mnie mówisz. - oburzyłam się.
Dostałam buziaka w czoło i od razu poczułam się lepiej .
Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania. Mimo że miałam lity na nogach i tak byłam niższa od tego wielkoluda. Słowo daję mógłby być sportowcem.
Weszliśmy do salonu fryzjerskiego i od razu podeszła do nas szefowa zakładu.
- Witam, w czym mogłabym państwu pomóc. - uśmiechnęła się serdecznie.
- Chciałabym koloryzacji. Ale takiej szalonej. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Wybrałam kolor, który najbardziej przypadł mi do gustu i po chwili siedziałam na fotelu.
Pół godziny później podziwiałam swoje niebieskie włosy.
- Od dziś jesteś moim smerfem słońce. - powiedział Kamil również gotowy do wyjścia.
Wyglądaliśmy zajebiście.
- Kochanie, zawsze byłeś taki seksowny? - spytałam śmiejąc się.
- Tworzą państwo piękną parę. Pozazdrościć. - powiedziała fryzjerka z różowymi włosami.
Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Zapłaciliśmy za wizytę i wyszliśmy z salonu. Postanowiliśmy pójść jeszcze na kawę. Szliśmy trzymając się za rękę.
- Skarbie, wyglądasz jak milion dolarów. - powiedziałam podziwiając jego nowy look.
- Na miejscu Michała miałbym Cię cały czas na oku ślicznotko. - odparł i pocałował mnie w czoło.
- Dlaczego nie możemy być razem? - zaśmiałam się.
- Sam nie wiem - rzekł dołączając do mnie ze śmiechem.
Jako że nie należymy do ludzi normalnych więc po chwili tańczyliśmy na ulicy. Bez muzyki oczywiście, bo po co?
- Młodzi zakochani. Pamiętasz Stasiu, my też tacy byliśmy. - powiedziała jakaś starsza pani gdy przechodziliśmy obok.
Poszliśmy do knajpki i nim dostaliśmy nasze zamówienie postanowiliśmy wyjść na fajkę. Nie paliłam od jakiegoś czasu.
- Jesteś lekarzem. Widziałeś skutki palenia ale i tak palisz.- powiedziałam zaciągając się.- więc najwidoczniej jesteś po prostu głupi.
- A Ty co? Też o wszystkim wiesz, a palisz jak stara. - odparł mój atak Kamil.
- Wiesz, na coś trzeba umrzeć.- odparłam śmiejąc się.
Kamil popukał się w czoło i powiedział:
- Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje,
- Przepraszam bardzo Ty też palisz dupku. - powiedziałam pokazując mu język.
Wyrzuciliśmy pety i wróciliśmy do lokalu.
Przy naszym stoliku już stała moja gorąca czekolada i kawa wielkości wiadra Kamila.
Siedzieliśmy tak, rozmawiając o kompletnych bzdurach, cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon.
- Przepraszam Cię na moment. - powiedziałam do Jureckiego i odeszłam parę kroków.
-Tosia? - usłyszałam głos ojca po drugiej stronie.
- No hej. Co tam?- odparłam wesoło.
Tak, nasze kontakty bardzo się polepszyły. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Cieszyłam się z tego, bo w końcu miałam ojca, o którym marzyłam. Miałam życie, którego chciałam. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie mamy. Ale niestety tego nie dało się naprawić.
Porozmawiałam z nim chwilę i wróciłam do Kamila. Spędziliśmy wspaniały wieczór razem.
Jak za starych dobrych czasów. Koło godziny 21 wróciłam do domu. Odpaliłam papierosa i jednocześnie nalewałam wodę do wanny. Marzyłam o długiej kąpieli. Podeszłam do okna i zaciągając się dymem oglądałam panoramę mojego miasta. W tym momencie dostałam sms. Misiek.
Kotku, mam nadzieję, że miałaś dobry dzień.
Przepraszam, że nie dzwoniłem ale Zbyszek zabrał mi telefon.
Stwierdził, że go ignoruję. Cały czas o Tobie myślę.
Kocham Cię Antosiu.
Śpij dobrze,
Twój Michał.
Uśmiechnęłam się i wzięłam się za odpisywanie na wiadomość. Michał był najlepszym co mnie w życiu spotkało. Wiedziałam, że jest tym jedynym. Wiedziałam, że to jest miłość na całe życie.Wypalonego papierosa wyrzuciłam i poszłam wziąć długą kąpiel.
*****
* Mróweczka- z angielskiego Ant (mrówka) taki skrót od Antosia :D
wtorek, 17 stycznia 2017
Rozdział 29- Zabić to mało.
Następnego dnia miałam wracać do siebie. Nie chciałam opuszczać Żor. Nie chciałam zostawiać mojego Michała. Obudziłam się rozwalona na całym łóżku z ręką na twarzy Michała. Po imprezie do Kubiakowego mieszkania zwaliło się tyle ludzi, że nie było innego wyjścia jak spanie razem. Spojrzałam na niego jeszcze zaspana. Był tak cholernie przystojny. Kołdra lekko ześlizgnęła się z jego brzucha więc miałam okazję po podglądać idealnie wyrzeźbione mięśnie.
- O mój Boże, on ma to genialne v - pomyślałam zagryzając wargę.
Wstałam z łóżka. Jak na październik pogoda była wyśmienita. Słońce przebijało przez rolety. Wyciągnęłam cicho z torby bieliznę, bladoniebieskie spodenki, białą bokserkę z koronką na plecach i ruszyłam do toalety. Wzięłam gorący prysznic,ubrałam się, umyłam zęby i postanowiłam zrobić sobie jakiś makijaż. Postawiłam na kreski eyelinerem, podkreśliłam tuszem długość moich rzęs i pomalowałam usta matową szminką . Rozczesałam włosy i zrobiłam niechlujnego kłosa. Zadowolona z efektu wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni mego mężczyzny i zobaczyłam, że nadal śpi. Kucnęłam przy nim i pocałowałam go w szyję. Nie mogłam się powstrzymać. Michał uśmiechnął się przez sen i zamruczał.
Zachichotałam cicho zadowolona z jego reakcji.
- Dzień dobry kochanie - powiedział zaspany gdy otworzył oczy.
- Dzień dobry. Wyspany? - odparłam całując go w usta.
Michał postanowił przedłużyć zaczętą przeze mnie czynność i pogłębił pocałunek. Wplótł dłonie w moje włosy i jedynym ruchem usadowił mnie na sobie. Siedziałam na nim i nawet nie myślałam o tym by z niego zejść. Jego ręce błądziły po moich plecach sprawiając, że miałam dreszcze.
Badałam dłońmi jego klatkę piersiową, czułam jak serce Michała bije w szaleńczym tempie. Serce, które należało do mnie.
Zamruczałam delikatnie z rozkoszy. Czułam, że Michał się uśmiecha.
- Kochanie ale tak z rana? - spytał Michał gdy oderwałam od niego usta i zaczęłam tworzyć językiem szlak na jego torsie.
- Przeszkadza Ci to? - spytałam przygryzając wargę.
Kubiak zaśmiał się lekko i ponownie złączył nasze usta.
- KURWA MAĆ! - usłyszeliśmy czyjś krzyk.
Oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy w stronę salonu, z którego prawdopodobnie dobiegł krzyk. Oczywiście zmierzając w tamtą stronę wywaliłam się o jakieś buty, które najwidoczniej były w separacji z szafką.
- Zabić to mało. - mruknęłam podnosząc się i otrzepując z niewidocznego kurzu.
Wzięłam jednego buta w dłoń i stanęłam w dużym pokoju.
- Chłopcy, czyje są te buty? - spytałam zbyt miło jak na mnie.
Michał i mój brat wyczuli, że coś się święci więc od razu cofnęli się, jednocześnie schodząc z pola rażenia.
Niczego nieświadomy Krzysiek podniósł rękę i powiedział z dumą :
- Moje. Nowiuśkie, prawie nie śmigane. Iwonka mi kupiła.
Uśmiechnęłam się do niego słodko i z całej siły rzuciłam w niego obuwiem.
- Mógłbyś, kurwa, nie stawiać ich na środku przejścia? O mało nie wybiłam sobie zębów.
Krzysiek jak na zawołanie skulił się w sobie.
- Przepraszam Tosiaczku. - powiedział.
Przesłałam mu buziaczka w powietrzu i uśmiechnęłam się. Michał w tym momencie skończył robić mi śniadanie i wraz z talerzem kanapek oraz kawą w ręku stał przyglądając mi się.
Podeszłam do niego i odebrałam jedzenie wcześniej dziękując mu buziakiem.
Michał upił łyk kawy i mocno mnie do siebie przytulił.
- Tak baj de łej to czemu ktoś darł mordę? - spytałam z pełnymi ustami.
- A to ja. - powiedział Piotrek. - obudziłem się tuląc do siebie nogę Krzyśka.
Skrzywiłam się lekko współczując bratu.
Spędziliśmy miło dzień i nim się obejrzałam musiałam wracać do Łodzi.
Spakowałam wszystkie rzeczy i spojrzałam ze łzami w oczach w kierunku mojej miłości.
- Nie płacz, bo i ja zacznę, - powiedział lekko się uśmiechając.
Próbował podnieść mnie na duchu, jednak nie udało mu się ukryć bólu i smutku, który dostrzegłam w jego cudownych oczach.
- Mogę Cię zabrać ze sobą? Spakuje Cię do kieszeni. - powiedziałam żałośnie.
Michał zaśmiał się lekko i mnie przytulił. Ten gest sprawił, że łzy zaczęły spływać mi z oczu kropla po kropli.
- Zawsze możesz zostać. - powiedział szczerze.
Oboje wiedzieliśmy jednak, że nie mogłam. Musiałam przetrwać ten rozrywający serce ból.
- Już tęsknie. Kocham Cię. - powiedziałam.
- Ja Ciebie też skarbie. - odparł i pocałował mnie w czoło.
****
Przepraszam, że tak długo na mnie czekaliście.
- O mój Boże, on ma to genialne v - pomyślałam zagryzając wargę.
Wstałam z łóżka. Jak na październik pogoda była wyśmienita. Słońce przebijało przez rolety. Wyciągnęłam cicho z torby bieliznę, bladoniebieskie spodenki, białą bokserkę z koronką na plecach i ruszyłam do toalety. Wzięłam gorący prysznic,ubrałam się, umyłam zęby i postanowiłam zrobić sobie jakiś makijaż. Postawiłam na kreski eyelinerem, podkreśliłam tuszem długość moich rzęs i pomalowałam usta matową szminką . Rozczesałam włosy i zrobiłam niechlujnego kłosa. Zadowolona z efektu wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni mego mężczyzny i zobaczyłam, że nadal śpi. Kucnęłam przy nim i pocałowałam go w szyję. Nie mogłam się powstrzymać. Michał uśmiechnął się przez sen i zamruczał.
Zachichotałam cicho zadowolona z jego reakcji.
- Dzień dobry kochanie - powiedział zaspany gdy otworzył oczy.
- Dzień dobry. Wyspany? - odparłam całując go w usta.
Michał postanowił przedłużyć zaczętą przeze mnie czynność i pogłębił pocałunek. Wplótł dłonie w moje włosy i jedynym ruchem usadowił mnie na sobie. Siedziałam na nim i nawet nie myślałam o tym by z niego zejść. Jego ręce błądziły po moich plecach sprawiając, że miałam dreszcze.
Badałam dłońmi jego klatkę piersiową, czułam jak serce Michała bije w szaleńczym tempie. Serce, które należało do mnie.
Zamruczałam delikatnie z rozkoszy. Czułam, że Michał się uśmiecha.
- Kochanie ale tak z rana? - spytał Michał gdy oderwałam od niego usta i zaczęłam tworzyć językiem szlak na jego torsie.
- Przeszkadza Ci to? - spytałam przygryzając wargę.
Kubiak zaśmiał się lekko i ponownie złączył nasze usta.
- KURWA MAĆ! - usłyszeliśmy czyjś krzyk.
Oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy w stronę salonu, z którego prawdopodobnie dobiegł krzyk. Oczywiście zmierzając w tamtą stronę wywaliłam się o jakieś buty, które najwidoczniej były w separacji z szafką.
- Zabić to mało. - mruknęłam podnosząc się i otrzepując z niewidocznego kurzu.
Wzięłam jednego buta w dłoń i stanęłam w dużym pokoju.
- Chłopcy, czyje są te buty? - spytałam zbyt miło jak na mnie.
Michał i mój brat wyczuli, że coś się święci więc od razu cofnęli się, jednocześnie schodząc z pola rażenia.
Niczego nieświadomy Krzysiek podniósł rękę i powiedział z dumą :
- Moje. Nowiuśkie, prawie nie śmigane. Iwonka mi kupiła.
Uśmiechnęłam się do niego słodko i z całej siły rzuciłam w niego obuwiem.
- Mógłbyś, kurwa, nie stawiać ich na środku przejścia? O mało nie wybiłam sobie zębów.
Krzysiek jak na zawołanie skulił się w sobie.
- Przepraszam Tosiaczku. - powiedział.
Przesłałam mu buziaczka w powietrzu i uśmiechnęłam się. Michał w tym momencie skończył robić mi śniadanie i wraz z talerzem kanapek oraz kawą w ręku stał przyglądając mi się.
Podeszłam do niego i odebrałam jedzenie wcześniej dziękując mu buziakiem.
Michał upił łyk kawy i mocno mnie do siebie przytulił.
- Tak baj de łej to czemu ktoś darł mordę? - spytałam z pełnymi ustami.
- A to ja. - powiedział Piotrek. - obudziłem się tuląc do siebie nogę Krzyśka.
Skrzywiłam się lekko współczując bratu.
Spędziliśmy miło dzień i nim się obejrzałam musiałam wracać do Łodzi.
Spakowałam wszystkie rzeczy i spojrzałam ze łzami w oczach w kierunku mojej miłości.
- Nie płacz, bo i ja zacznę, - powiedział lekko się uśmiechając.
Próbował podnieść mnie na duchu, jednak nie udało mu się ukryć bólu i smutku, który dostrzegłam w jego cudownych oczach.
- Mogę Cię zabrać ze sobą? Spakuje Cię do kieszeni. - powiedziałam żałośnie.
Michał zaśmiał się lekko i mnie przytulił. Ten gest sprawił, że łzy zaczęły spływać mi z oczu kropla po kropli.
- Zawsze możesz zostać. - powiedział szczerze.
Oboje wiedzieliśmy jednak, że nie mogłam. Musiałam przetrwać ten rozrywający serce ból.
- Już tęsknie. Kocham Cię. - powiedziałam.
- Ja Ciebie też skarbie. - odparł i pocałował mnie w czoło.
****
Przepraszam, że tak długo na mnie czekaliście.
Subskrybuj:
Posty (Atom)