piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 17 - Tadam bitches!

Spojrzałam na Piotrka i na jego rodziców. Wiedziałam, że Marzenie niewiele brakuje by nie wybuchnąć. Jednak zrobiła coś czego się nie spodziewałam. Westchnęła i zaczęła płakać.
- A jak mam się do niej zwracać? Moja własna siostra uwiodła mi męża! - wykrzyknęła załzawiona.
- Zaraz.. Co? - spytałam krztusząc się wodą którą piłam.
- Anna była moją siostrą. Myślisz, że dlaczego nigdy nie widziałaś dziadków? Rodzice wyrzekli się jej po tym co zrobiła. - popatrzyła z nienawiścią w moją stronę.
Spojrzałam na tatę. Stał patrząc na podłogę. Widziałam, że pojedyncza łza spływa mu po policzku.
Chciałam wyjść z sali. Chciałam uciec, znaleźć się na cmentarzu przy mamie. Tak cholernie pragnęłam z nią porozmawiać. W ostatniej chwili Piotrek złapał mnie za dłoń.
- Przecież to nie jest jej wina. Nie odpokutowała już wystarczająco?- powiedział Piotrek.
- Chyba jesteś dla niej za bardzo wyrozumiały. Przez jej matkę..
- Tak ale nie przez nią.- przerwał matce Piotrek mocniej ściskając moją dłoń.
Nie chciałam by Piotrek kłócił się przeze mnie z rodzicielką. Schyliłam się i ucałowałam go w policzek.
- Dziękuję ale nie chcę byś kłócił się z nimi z mojej winy. Pójdę już. Nie czuję się tu mile widziana. - powiedziałam i wyszłam.
Michał z Olą próbowali mnie zatrzymać ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam być sama.
Wsiadłam za kierownicę i pojechałam pod dobrze znany mi adres. Byłam roztrzęsiona. Przestałam panować nad łzami. W radio akurat leciała piosenka Dżemu " W życiu piękne są tylko chwile".
Tą piosenkę zawsze śpiewała mi mama kiedy było mi smutno. Wtedy nie rozumiałam tego tekstu, wydawał mi się błahy. Jednak dopiero teraz rozumiem. Jako dziecko myślałam, że muszę być grzeczna i miła dla wszystkich wtedy nie będę się smucić ale życie szybko to zweryfikowało. Za dobre rzeczy dostajemy podwójnie w dupę. Piotrek  był jedną z niewielu osób które sprawiały, że moje życie naprawdę miało sens.
Podjechałam na cmentarz, zaparkowałam samochód i uprzednio kupując znicz poszłam na grób mamy. Mijałam kompletnie nieznanych mi ludzi, którzy spieszyli do swoich bliskich. Zapewne obawiając się tych ciemnych chmur które nadciągały na niebie. Stanęłam przy grobie mamy, pomodliłam się i stałam w ciszy patrząc na nagrobek. Zapaliłam znicz i kucnęłam zbierając myśli.
- Mamo, jak mogłaś mnie tak oszukać. Mówiłaś, że dziadkowie nie żyją. Że byłaś jedynaczką. Mówiłaś, że to przeze mnie tata odszedł. Jak mogłaś?! - krzyknęłam w stronę nagrobka.
Odpowiedziała mi cisza. Nie wiem czego się spodziewałam. Magicznej rozmowy z nieżyjącą matką niczym w Harrym Potterze?
- Gdybyś mi to wyjaśniła przecież bym Cię zrozumiała! Miałyśmy tylko siebie. Ty i ja przeciwko całemu światu.- szepnęłam opierając głowę o kolana.
- Mamo, nie wiem co robić. Nie umiem sobie z niczym poradzić. Jestem kompletnie bezradna.- płakałam.
Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Był to Michał.
- Jak mnie tu znalazłeś? - spytałam ścierając łzy.
- Serce podpowiedziało mi że tu będziesz. - powiedział i po prostu mnie przytulił.
Poczułam się trochę lepiej, jednak po chwili odepchnęłam go.
- Jeśli myślisz, iż to w jakim jestem teraz stanie psychicznym cokolwiek zmienia, to grubo się mylisz.
- Dziewczyno, chyba masz teraz poważniejsze problemy na głowie. O nas porozmawiamy jak się sytuacja uspokoi. Przyszedłem Cię wesprzeć, jak przyjaciel. Sama mówiłaś, że kiedy mnie potrzebowałaś to byłem nie obecny. Teraz jestem. - powiedział i pomachał rękami jakby mówił "Tadam bitches!"
- Teraz jesteś, później Cię nie będzie. Jesteś jak chorągiewka. Stokrotne dziękuje za to iż wielkim Michał Kubiak znalazł czas dla zwykłego plebsu. Czapki z głów. - wykrzyczałam.
Ludzie patrzyli na nas ze zgorszonymi minami. Wściekła ruszyłam do samochodu. Zaczęłam szperać po torebce.
- Gdzie są te cholerne klucze?!- mruczałam pod nosem wkurzona do granic możliwości.
- Tośka poczekaj do jasnej cholery. - usłyszałam za sobą Michała.
- Daruj sobie. Nie potrzebuje audiencji. - powiedziałam.
- Miałem z Tobą teraz o tym nie rozmawiać ale chyba nie da się z Tobą inaczej. Tośka no kurwa kocham Cię!- wykrzyczał Michał, opuszczając ramiona.
Z wrażenia na jego słowa upadła mi torba.
- Co powiedziałeś? - spytałam zagryzając wargę.
- Kocham Cię. Zakochałem się w Tobie już wtedy kiedy jeździliśmy na tych cholernych schodach ruchomych w Rzeszowie. Nie oczekuję od razu Twojej odpowiedzi. Ale nie możesz mówić, że mi nie zależy. Łamiesz mi wtedy serce.
Kiedy to powiedział, nogi miałam jak z waty. Boże, co ten gamoń ze mną robi?
- Jedziesz ze mną do Piotrka? Ola napisała że Marzena wyszła. - spytałam już milszym głosem, wystawiając w jego kierunku dłoń.
Kiwnął i złapał mnie za rękę przyciągając do siebie.
- A o tym porozmawiamy później Panie Kubiak. - powiedziałam, na co on kiwnął głową i mnie pocałował mnie delikatnie.
- W Twoim słowniku nie ma takiego słowa jak " później" , co? - zaśmiałam się.
- Miałem straszną ochotę to zrobić. Te Twoje usta,, - uśmiechnął się szelmowsko.
Oj Panie Kubiak i co ja mam z Tobą zrobić?

3 komentarze:

  1. WoW! Ale się dzieje! :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest drugi rozdział :)
    Zapraszam i pozdrawiam :*
    http://the-world-of-volleyball.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział trzeci ;)

    http://the-world-of-volleyball.blogspot.com/
    Zapraszam. Całuski :*

    OdpowiedzUsuń