Szykowałam się do klubu w bojowym nastroju. Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że mam cholernie ciężki charakter.
-Lajf is brutal. - pomyślałam.
Szybki prysznic, wyprostowałam włosy- swoją drogą skąd oni tu mają prostownicę?!- oraz nałożyłam tzw. szpachlę na twarz. Żartuję, nie należę do maniurek, po prostu lubię się malować na takie wyjścia. Zrobiłam kreski i przejechałam usta czerwono krwistą szminką. Owinięta ręcznikiem czmychnęłam do Kubiakowej sypialni. Stanęłam przed walizką i patrzyłam w co by się ubrać.
Stwierdziłam, że nie będę szaleć. Ubrałam rurki z wysokim stanem i bluzeczkę z odsłoniętym brzuchem. Do tego moje niebotycznie wysokie koturny i byłam prawie gotowa. Założyłam moje ukochane kolczyki, które dostałam od Kamila na urodziny. Spryskałam się ulubionymi perfumami i zadowolona z efektu wyszłam do chłopaków.
- No mała zajęło Ci to jakieś dwadzieścia pięć minut. Szacun. - zaśmiał się Zbyszek.
Rozejrzałam się po pokoju ale Michała nigdzie nie widziałam.
- Last krismas aj gejw ju maj haaart- usłyszałam wycie mojego faceta z łazienki.
Spojrzeliśmy po sobie z Bartamanem i wybuchnęliśmy śmiechem.
Usiadłam obok Zibiego i razem oglądaliśmy telewizję śmiejąc się z bohaterów kultowego serialu "Moda na sukces" .
- Boże przecież Bruk Ci tego nie wybaczy! Spałeś z jej córką i matką. - krzyczałam na Ridża.
- Eyy a Ridż nie jest ojcem córki Bruk? - spytał Zbyszek z miną " Whata faak?"
Spojrzałam w jego kierunku nie rozumiejąc, o co chodzi.
Michaś w końcu wyszedł z łazienki gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
- Kochanie, wyglądasz jak milion dolarów. - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
- Dzięki, dzięki.
Uśmiechnęłam się i wspólnie z moimi kompanami ruszyliśmy do klubu.
W naszej loży już siedział zadowolony Krzysiek, Piotruś i Fabian. Okazało się, że reszta chłopaków wiruje już na parkiecie z jakimiś ledwo poznanymi panienkami.
- Czyli, że jestem jedyną reprezentantką płci pięknej? - spytałam opadając na kanapę.
Krzysiek wraz z Drzyzgą uśmiechnęli się szeroko i pokiwali głowami przyznając mi rację.
- Sister co pijesz? - spytał Piotrek.
- Zaskocz mnie . - odparłam szczerząc się do niego.
W chwili gdy Nowakowski poszedł do baru po jakiegoś drina, Krzysiek wstał i poprosił mnie do tańca.
W tle leciała piosenka, którą po prostu pokochałam.
- I’m falling so I’m taking my time on my ride,
I’m falling so I’m taking my time on my ride.Taking my time on my ride - śpiewałam wraz z Igłą.
Dzięki moim butom, nie byłam aż tak niska jak zawsze i nasza różnica wzrostu zniwelowała.
Tańczyło nam się wprost wyśmienicie. Ignaczak był genialnym tancerzem, okręcał mnie jak chciał.
- Zaczynam zazdrościć Twojej żonie. Gdzie się tak nauczyłeś tańczyć?- spytałam śmiejąc się.
Odpowiedział mi wybuchem śmiechu i kolejnym wariacjom na parkiecie.
Nie cieszyliśmy się sobą długo, bo po chwili podszedł do nas mój mężczyzna.
- Odbijamy. - wykrzyczał i wtulił się we mnie.
Piosenka zmieniła się na wolną więc nie pozostało mi nic innego jak wtulenie się w mojego miśka.
- Jesteś taka słodka, kiedy się we mnie wtulasz. - powiedział i pocałował mnie we włosy.
Kiedy tak tańczyliśmy, czułam się jakby w klubie nie było nikogo poza nami. Zapomniałam, że byłam na niego zła. Samo czucie bicia jego serca przy sobie uspokajało mnie.
Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że to jest ten moment by wyznać mu co do niego czuję.
- Kochanie..- zaczęłam.
- Słucham.
- Kocham Cię. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
Michał spojrzał na mnie swoimi cudownymi niebieskimi oczami wypełnionymi miłością.
Nie odpowiedział tylko wpił się w moje usta. Nie liczyło się nic wokół nas. Nie liczyło się, że siatkarze zaczęli bić nam brawo. Liczyła się tylko ta chwila. Liczył się tylko on.
- Jesteś wszystkim czego potrzebuję do życia. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. - powiedział Misiek opierając swoje czoło o moje.
W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Tak jak on powiedział, nie potrzebowałam niczego oprócz niego przy sobie. To on sprawiał, że w moim brzuchu pojawiały się te skrzydlate stworzenia. To dzięki niemu pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. To dzięki niemu nauczyłam się kochać. To wszystko dzięki jednej osobie, która odmieniła moje życie.
sobota, 10 grudnia 2016
środa, 30 listopada 2016
Rozdział 27.- Idziemy na bajlandoo.
Następnego dnia.
Obudziłam się w pokoju Miśka. Nie, nie spałam z nim. Zbyszek pojechał do Asi, więc Michał zajął jego pokój. Było za wcześnie na wspólną noc. Wiadomo jak jest na początku związku. Próbujemy się dotrzeć, poznać. Obawiam się, że gdybym zobaczyła jego brzuch rzuciłabym się na niego jak Zbyszek na redbulla.
Wstałam z łóżka i ubrana w Kamilową koszulkę do spania skierowałam swoje kroki w stronę kuchni. Cały mój organizm wołał: "Kawy!". Nim znalazłam się przy czajniku usłyszałam śmiechy Zbyszka i Michała.
- Serio lataliście po całym centrum handlowym? - zaśmiał się Zibi.
- Tak, po tym jak biegaliśmy po schodach ruchomych i po tym jak usłyszałem jej śpiew wiedziałem, że to będzie kobieta mojego życia. - odparł Misiek.
Przypomniał mi się tamten dzień. Latałam jakbym miała ADHD i ten mój pseudo występ. Zachichotałam cicho. To był wspaniały dzień. Poznałam chłopaków, zaprzyjaźniłam się z Oleńką.
Nastawiłam wodę wyciągnęłam wielgachną filiżankę -Boże, chcę taką!- i nasypałam do niej trochę kawy.
- Dzień dobry kochanie - usłyszałam za sobą głos mojej Trzynastki i poczułam jak wtula się we mnie.
- Dzień doberek Miśku. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- No, no. Jakie szyny. Witam szanowną koleżankę. - powiedział Zbyszek lustrując mnie wzrokiem.
Kompletnie zapomniałam, że stoję jedynie w koszulce z kompletnie odsłoniętymi nogami. Przez uwagę Zbyszka spłonęłam rumieńcem.
- Przypominam Ci, że masz Joasie baranie. - odparłam pokazując mu język.
- I wróciła zołza. A już myślałem, że się zaprzyjaźnimy. - zaśmiał się Zbyszek.
Michał trzepnął go w potylicę, tak samo jak wcześniej zrobiła to Asia.
Chcąc zmienić temat spytałam panów:
- Jedliście już śniadanie?
- Ja jadłem u Asi.- odparł Zbyszek.
- Ja też już zjadłem.
Kiwnęłam głową zalewając sobie napój.
***
- Serio lataliście po całym centrum handlowym? - zaśmiał się Zibi.
- Tak, po tym jak biegaliśmy po schodach ruchomych i po tym jak usłyszałem jej śpiew wiedziałem, że to będzie kobieta mojego życia. - odparł Misiek.
Przypomniał mi się tamten dzień. Latałam jakbym miała ADHD i ten mój pseudo występ. Zachichotałam cicho. To był wspaniały dzień. Poznałam chłopaków, zaprzyjaźniłam się z Oleńką.
Nastawiłam wodę wyciągnęłam wielgachną filiżankę -Boże, chcę taką!- i nasypałam do niej trochę kawy.
- Dzień dobry kochanie - usłyszałam za sobą głos mojej Trzynastki i poczułam jak wtula się we mnie.
- Dzień doberek Miśku. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- No, no. Jakie szyny. Witam szanowną koleżankę. - powiedział Zbyszek lustrując mnie wzrokiem.
Kompletnie zapomniałam, że stoję jedynie w koszulce z kompletnie odsłoniętymi nogami. Przez uwagę Zbyszka spłonęłam rumieńcem.
- Przypominam Ci, że masz Joasie baranie. - odparłam pokazując mu język.
- I wróciła zołza. A już myślałem, że się zaprzyjaźnimy. - zaśmiał się Zbyszek.
Michał trzepnął go w potylicę, tak samo jak wcześniej zrobiła to Asia.
Chcąc zmienić temat spytałam panów:
- Jedliście już śniadanie?
- Ja jadłem u Asi.- odparł Zbyszek.
- Ja też już zjadłem.
Kiwnęłam głową zalewając sobie napój.
***
Tego samego dnia wieczorem.
Panowie mecz wygrali 3:2 więc radość była ich ogromna. Misiek padał na twarz. Wróciliśmy do mieszkania i ułożyliśmy się na kanapie przed telewizorem. Jako, że Asia miała dziś studia, a jutro jakieś kolokwium nie było jej z nami. Zbyszek leżał na podłodze i wrzucał sobie chrupki do ust. Michaś leżał na z głową na moich kolanach i nabijał się z tego co mówili w telewizji.
- OMG! Dziewczyny słyszałyście o tym? Kolejne siatkarskie ciacho zostało zgarnięte! Mogliśmy dziś zobaczyć Michała Kubiaka wraz ze swoją wybranką serca całujących się po meczu. No cóż. My ocieramy łzy, a szczęśliwej parze życzymy wszystkiego najlepszego! - usłyszeliśmy wypowiedź na jakimś programie muzycznym.
- Ja jebie. Ocierają łzy. - zawył Bartman.
Dołączyliśmy do niego śmiejąc się z tej idiotycznej sytuacji.
- No to Tosiek, nie masz już życia u hotek. - powiedział Misiu.
- Bitch please i tak nie wiedzą, który to jest Michał Kubiak. Wszystkie hotki wiedzą, żeś Dziku. Tak by the way wciąż pizgam z tej ksywki. - odparłam śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Przyjaciele są jak ziemniaki, kiedy je zjadasz umierają. - powiedział Zibi poważniejąc.
- To było.. głębokie. Strasznie. - odpowiedział Michał patrząc na przyjaciela jak na debila.
Pokręciłam głową i spytałam siebie.
Z kim ja żyję?
- Chłopcy, jest sobota wieczór. Chodźmy na imprezę. - powiedziałam pokazując im jak bardzo mnie nosi.
- Ale tak bez Asiiii.. - zaczął Zibi.
- Kotek nie mam siły. Obiecuję, że następnym razem wezmę Cię do najlepszego klubu w Katowicach. - powiedział gładząc mnie po policzku i patrząc na moją reakcję.
Westchnęłam i kiwnęłam głową.
Rozumiałam, że jest zmęczony. W końcu zagrał fantastycznie cały mecz. Był jak natchniony. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Ściągnęłam z siebie Michała i poszłam po telefon do kuchni. - Hej piękna.- usłyszałam po odebraniu.
- Krzysiu! No cześć, co tam? Stęskniłeś się za mną? Przecież przed chwilą się widzieliśmy.
- Pakuj swój tyłeczek i idziemy na bajlandoo! - wykrzyknął Igła wraz z Drzyzgą.
- Chłopakom się nie chce, a bez Miśka nie pójdę. - odparłam krzywiąc się.
- Skarbie kto dzwoni? - krzyknął Michał.
Spojrzałam w jego kierunku i odkrzyknęłam:
- Krzysiu i Fabian. Chcą iść na imprezę.
Spojrzał na zegarek, westchnął i odpowiedział:
- O dwudziestej tam gdzie zawsze.
Aha. Fajnie. Jak ja prosiłam to nie. - pomyślałam.
Opowiedziałam chłopakom co powiedział Michał i poszłam się szykować.piątek, 4 listopada 2016
Rozdział 26- Wybaczam Zbysławie.
Siedzieliśmy, patrząc sobie w oczy i tak po ludzku ciesząc się swoją obecnością. Nie chciałam by to minęło. Było nam ze sobą tak dobrze, że nie czuliśmy upływu czasu.
W pewnym momencie do kawiarni przeniknął czyjś rżący śmiech.
- Ocho. Bartman się zbliża. - powiedziałam, nie próbując być miła.
Michał spojrzał na mnie wymownie. Nie podobało mu się, że jako jedyna nie pałałam miłością do wielkiej gwiazdy, pana ZB9. Miałam poczucie humoru, jednak miałam też swój honor.
Odgarnęłam swoje blond włosy i obserwowałam jak wielkimi krokami zbliżał się do nas Zbysław ze swoją niewiastą.
- Jak to jest, że najpierw Cię słychać, a dopiero później widać? Z Twoim wzrostem powinno być odwrotnie. - powiedziałam, uśmiechając się wrednie.
- Asiu przedstawiam Ci nową dupę Miśka. - powiedział Zibi i uśmiechnął się do mnie w taki sposób, że miałam ochotę obić mu tą sławną twarz.
Zanim się odezwałam, Asia, ku mojej wielkiej radości, strzeliła mu z płaskiej w potylicę.
- Ile razy mam Ci mówić, że kobieta to nie rzecz do pieprzenia? - powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam. - odparł Zbychu i pocałował Asię w rękę.
- Nie mnie przepraszaj. Tylko.. - przerwała, czekając aż się przedstawię.
- Antosia i Twoja nowa przyjaciółka - odparłam śmiejąc się.
Przybiłyśmy sobie piątki, śmiejąc się razem.
Zbysław spojrzał w moim kierunku, zaciskając usta.
- Antonino, przepraszam za swoje niestosowne zachowanie.- powiedział poważnie.
- Wybaczam Zbysławie.- odparłam równie poważnie.
Misiek z Asią przypatrywali nam się z nieodgadnionymi minami. Na przeinaczenie imienia siatkarza zareagowali wybuchem śmiechu. Zbyszek jednak zamiast zrównać mnie z błotem, również zaczął się śmiać.
- Dobra, zwracam honor. Mocna z Ciebie zawodniczka.- odparł śmiejąc się.
Wyszczerzyłam się i przybiłam z nim tak zwaną "wysoką piątkę".
Słuchałam opowieści chłopaków z uśmiechem na ustach i popijałam czekoladę. Widać było, że są do siebie przywiązani. Gołym okiem można było zobaczyć, że jeden wskoczyłby w ogień za drugim.
Bałam się pomyśleć, co by było, gdybym naprawdę nie dogadała się z Bartmanem. Michał, wiadomo, jest dorosły i ma swój mózg ale bez aprobaty przyjaciela nie byłoby mu łatwo.
Po jakimś czasie zgodnie stwierdziliśmy, że przenosimy się do mieszkania chłopaków. Jako, że z Michałem przyszliśmy pieszo do kawiarni, w taki sam sposób postanowiliśmy wrócić. Była piękna, gwieździsta noc. Lekki wiatr rozwiewał mi włosy, jednak było naprawdę ciepło. Szliśmy trzymając się za ręce. Było po prostu idealnie. Gdy byliśmy w parku usłyszeliśmy muzykę. Podeszliśmy bliżej. Niedaleko nas siedział chłopak na oko licealista i grał na gitarze najpiękniejszą piosenkę o miłości jaką znam. Michał przytulił się do moich pleców i śpiewał mi do ucha :
W pewnym momencie do kawiarni przeniknął czyjś rżący śmiech.
- Ocho. Bartman się zbliża. - powiedziałam, nie próbując być miła.
Michał spojrzał na mnie wymownie. Nie podobało mu się, że jako jedyna nie pałałam miłością do wielkiej gwiazdy, pana ZB9. Miałam poczucie humoru, jednak miałam też swój honor.
Odgarnęłam swoje blond włosy i obserwowałam jak wielkimi krokami zbliżał się do nas Zbysław ze swoją niewiastą.
- Jak to jest, że najpierw Cię słychać, a dopiero później widać? Z Twoim wzrostem powinno być odwrotnie. - powiedziałam, uśmiechając się wrednie.
- Asiu przedstawiam Ci nową dupę Miśka. - powiedział Zibi i uśmiechnął się do mnie w taki sposób, że miałam ochotę obić mu tą sławną twarz.
Zanim się odezwałam, Asia, ku mojej wielkiej radości, strzeliła mu z płaskiej w potylicę.
- Ile razy mam Ci mówić, że kobieta to nie rzecz do pieprzenia? - powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam. - odparł Zbychu i pocałował Asię w rękę.
- Nie mnie przepraszaj. Tylko.. - przerwała, czekając aż się przedstawię.
- Antosia i Twoja nowa przyjaciółka - odparłam śmiejąc się.
Przybiłyśmy sobie piątki, śmiejąc się razem.
Zbysław spojrzał w moim kierunku, zaciskając usta.
- Antonino, przepraszam za swoje niestosowne zachowanie.- powiedział poważnie.
- Wybaczam Zbysławie.- odparłam równie poważnie.
Misiek z Asią przypatrywali nam się z nieodgadnionymi minami. Na przeinaczenie imienia siatkarza zareagowali wybuchem śmiechu. Zbyszek jednak zamiast zrównać mnie z błotem, również zaczął się śmiać.
- Dobra, zwracam honor. Mocna z Ciebie zawodniczka.- odparł śmiejąc się.
Wyszczerzyłam się i przybiłam z nim tak zwaną "wysoką piątkę".
Słuchałam opowieści chłopaków z uśmiechem na ustach i popijałam czekoladę. Widać było, że są do siebie przywiązani. Gołym okiem można było zobaczyć, że jeden wskoczyłby w ogień za drugim.
Bałam się pomyśleć, co by było, gdybym naprawdę nie dogadała się z Bartmanem. Michał, wiadomo, jest dorosły i ma swój mózg ale bez aprobaty przyjaciela nie byłoby mu łatwo.
Po jakimś czasie zgodnie stwierdziliśmy, że przenosimy się do mieszkania chłopaków. Jako, że z Michałem przyszliśmy pieszo do kawiarni, w taki sam sposób postanowiliśmy wrócić. Była piękna, gwieździsta noc. Lekki wiatr rozwiewał mi włosy, jednak było naprawdę ciepło. Szliśmy trzymając się za ręce. Było po prostu idealnie. Gdy byliśmy w parku usłyszeliśmy muzykę. Podeszliśmy bliżej. Niedaleko nas siedział chłopak na oko licealista i grał na gitarze najpiękniejszą piosenkę o miłości jaką znam. Michał przytulił się do moich pleców i śpiewał mi do ucha :
-‘Cause all of me
Loves all of you
Love your curves and all your edges
All your perfect imperfections
Give your all to me
I’ll give my all to you
You’re my end and my beginning
Even when I lose I’m winning
‘Cause I give you all, of me
And you give me all, of you, all..
Łzy stanęły mi w oczach. To było coś niesamowitego. Czułam jego serce, bijące tylko dla mnie. Wiedziałam, że to jest idealny moment by wyznać mu miłość jednak wciąż nie byłam na to gotowa.
Kiedy tylko skończył grać odwróciłam się i zapłakana wpiłam się w Miśkowe usta.
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Za co? - spytał, ścierając łzy z moich policzków.
- Za to, że kochasz mnie taką jaka jestem. Za całą Twoją miłość.
Michał nic nie mówiąc, przytulił mnie mocno i głaskał po plecach. Właśnie to w nim kochałam najmocniej. Nie pytał, po prostu rozumiał. Sprawiał, że czułam się jakbym unosiła się w powietrzu.
Nie chciałam by kiedykolwiek to się zmieniło. Wolnym krokiem poszliśmy do mieszkania Michała.
Gdy weszliśmy do środka Zbyszek z Asią szykowali kolację.
- Kto normalny o tej porze je? - spytał Michał, dostrzegając, że jest już koło północy.
- Aaaale zgłodniałam. - powiedziałam, łapiąc kanapkę w rękę.
Asia ze Zbyszkiem zaśmiali się i zgodnie odpowiedzieli Michałowi.
- Twoja dziewczyna.
- Przyzwyczaisz się. - powiedziałam Michałowi i machnęłam ręką.
środa, 26 października 2016
Rozdział 25.- Miłość ogłupiła mnie.
Wieczorem wybraliśmy się na spacer. Michał chciał pokazać mi Żory. No cóż, dupy nie urywał ten widok. Miasto jak miasto. Bloki, gdzieniegdzie jakaś roślinność. Niczym wyjątkowym się nie wyróżniało.
Misiek szedł zadowolony, trzymając mnie za rękę. Uśmiechał się tak, jakby co najmniej wygrał szóstkę w totka.
- Co tak zęby wietrzysz? - spytałam podejrzliwie.
Kubiak westchnął i pokręcił oczami.
- Wszystko musisz zepsuć?- spytał.
Uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.
- Nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi. - powiedziałam ze śmiechem.
On tylko pokręcił głową ze śmiechem. Poszliśmy na plac zabaw. Jako, że jestem specyficzną osobą od razu pobiegłam na huśtawki. Nie należałam do ludzi, którzy przejmowali się opinią innych.
- Pobujaj mnie!! - krzyczałam do Miśka.
Głupek, zamiast spełnić moją prośbę, stał i nabijał się ze mnie.
- Chodź dziecko, postawię Ci czekoladę. - powiedział Kubiak i wystawił rękę w moim kierunku.
- Normalnie obraziłabym się, za to "dziecko" ale ta czekolada do mnie przemawia. - odparłam podnosząc wysoko głowę.
Weszliśmy do jakiejś knajpki. Nie powiem, całkiem ładne miejsce. Ściany o brązowych odcieniach idealnie komponowały się z czarnymi stolikami. Znaleźliśmy w rogu wielką, czarną kanapę na której od razu się rozłożyłam. Kubi przyniósł nam po karcie, byśmy mogli coś wybrać. Nie mogłam się na nic zdecydować. Ten ogromny wybór mnie przytłoczył. Skrzywiłam się lekko, gdy przyszła kelnerka, pytając nas o zamówienie.
- Ja poproszę czekoladę z bitą śmietaną. - powiedział Michał z uśmiechem, zerkając na dziewczynę.
Była zdecydowanie za ładna. Długie, brązowe, lekko kręcone włosy miała związane w kucyk, a swoimi brązowymi oczami pożerała mojego faceta. Jemu najwidoczniej się to podobało, bo przestał zwracać na mnie uwagę.
Tak być, nie będzie! - pomyślałam.
Z trzaskiem zamknęłam kartę, by zwrócić na siebie ich uwagę. Podziałało.
- Jeśli już się Pani wystarczająco popatrzyła, chciałabym złożyć zamówienie. - powiedziałam z przesadnie miłym uśmiechem .
Kiwnęła głową, w momencie stając się poważna.
- Poproszę gorącą czekoladę, tylko bez bitej śmietany. Dziękuję. - powiedziałam i oddałam jej kartę.
Zapisała w notesie i odeszła. Michał otworzył usta, by coś powiedzieć ale zabroniłam mu podnosząc rękę.
- Nic nie mów. - powiedziałam.
Po raz kolejny otworzył usta ale tym razem przerwał mu dzwonek jego telefonu. Przeprosił i oddalił się, by móc spokojnie porozmawiać.
W tle słyszałam piosenkę Rihanny "Love on the brain". Wsłuchałam się w tekst, lekko kiwając w rytm.
Rozumiałam ją. Sama się czułam ogłupiona. Nigdy nie należałam do osób zazdrosnych. To było irracjonalne. Pojawił się taki Misiek, a ja kompletnie głupieje. Bo co? Bo był mądry, przystojny, seksowny, miał więcej zalet niż wad. Od samego jego spojrzenia i uśmiechu miękły mi nogi.
Wiedziałam, że działa tak też na inne kobiety. Widziałam ten ich blask w oczach.
- Już jestem zazdrośnico. - powiedział Michał, siadając na swoim miejscu.
Uśmiechnął się do mnie w ten kochany sposób. W ten przeznaczony tylko dla mnie.
- Nie bądź już zła. Tylko Ty się liczysz. - powiedział i delikatnie pogładził mnie po dłoni.
Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową. W tej chwili przyszła znienawidzona kelnerka z naszym zamówieniem.
- Bo jest taka sprawa kochanie.. - zaczął Michał gdy dziewczyna się oddaliła.
- No słucham. - odparłam biorąc łyka gorącej pychoty.
- Zbyszek dzwonił i przyjdzie do nas ze swoją dziewczyną.
Na te słowa uniosłam brwi i spojrzałam zaskoczona w stronę mojej miłości.
- Bartman ma swoją "dupę"? - spytałam, używając słowa, którym wcześniej mnie określił.
Misiek zaśmiał się na to zdanie.
- Jaka ona jest? - spytałam żywo zainteresowana.
- Ona jest.. Cóż, dogadacie się. - odparł ze śmiechem.
Nie wiedziałam, co to ma znaczyć i trochę się przeraziłam. No ale cóż. Żyje się raz.
- Pobujaj mnie!! - krzyczałam do Miśka.
Głupek, zamiast spełnić moją prośbę, stał i nabijał się ze mnie.
- Chodź dziecko, postawię Ci czekoladę. - powiedział Kubiak i wystawił rękę w moim kierunku.
- Normalnie obraziłabym się, za to "dziecko" ale ta czekolada do mnie przemawia. - odparłam podnosząc wysoko głowę.
Weszliśmy do jakiejś knajpki. Nie powiem, całkiem ładne miejsce. Ściany o brązowych odcieniach idealnie komponowały się z czarnymi stolikami. Znaleźliśmy w rogu wielką, czarną kanapę na której od razu się rozłożyłam. Kubi przyniósł nam po karcie, byśmy mogli coś wybrać. Nie mogłam się na nic zdecydować. Ten ogromny wybór mnie przytłoczył. Skrzywiłam się lekko, gdy przyszła kelnerka, pytając nas o zamówienie.
- Ja poproszę czekoladę z bitą śmietaną. - powiedział Michał z uśmiechem, zerkając na dziewczynę.
Była zdecydowanie za ładna. Długie, brązowe, lekko kręcone włosy miała związane w kucyk, a swoimi brązowymi oczami pożerała mojego faceta. Jemu najwidoczniej się to podobało, bo przestał zwracać na mnie uwagę.
Tak być, nie będzie! - pomyślałam.
Z trzaskiem zamknęłam kartę, by zwrócić na siebie ich uwagę. Podziałało.
- Jeśli już się Pani wystarczająco popatrzyła, chciałabym złożyć zamówienie. - powiedziałam z przesadnie miłym uśmiechem .
Kiwnęła głową, w momencie stając się poważna.
- Poproszę gorącą czekoladę, tylko bez bitej śmietany. Dziękuję. - powiedziałam i oddałam jej kartę.
Zapisała w notesie i odeszła. Michał otworzył usta, by coś powiedzieć ale zabroniłam mu podnosząc rękę.
- Nic nie mów. - powiedziałam.
Po raz kolejny otworzył usta ale tym razem przerwał mu dzwonek jego telefonu. Przeprosił i oddalił się, by móc spokojnie porozmawiać.
W tle słyszałam piosenkę Rihanny "Love on the brain". Wsłuchałam się w tekst, lekko kiwając w rytm.
Rozumiałam ją. Sama się czułam ogłupiona. Nigdy nie należałam do osób zazdrosnych. To było irracjonalne. Pojawił się taki Misiek, a ja kompletnie głupieje. Bo co? Bo był mądry, przystojny, seksowny, miał więcej zalet niż wad. Od samego jego spojrzenia i uśmiechu miękły mi nogi.
Wiedziałam, że działa tak też na inne kobiety. Widziałam ten ich blask w oczach.
- Już jestem zazdrośnico. - powiedział Michał, siadając na swoim miejscu.
Uśmiechnął się do mnie w ten kochany sposób. W ten przeznaczony tylko dla mnie.
- Nie bądź już zła. Tylko Ty się liczysz. - powiedział i delikatnie pogładził mnie po dłoni.
Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową. W tej chwili przyszła znienawidzona kelnerka z naszym zamówieniem.
- Bo jest taka sprawa kochanie.. - zaczął Michał gdy dziewczyna się oddaliła.
- No słucham. - odparłam biorąc łyka gorącej pychoty.
- Zbyszek dzwonił i przyjdzie do nas ze swoją dziewczyną.
Na te słowa uniosłam brwi i spojrzałam zaskoczona w stronę mojej miłości.
- Bartman ma swoją "dupę"? - spytałam, używając słowa, którym wcześniej mnie określił.
Misiek zaśmiał się na to zdanie.
- Jaka ona jest? - spytałam żywo zainteresowana.
- Ona jest.. Cóż, dogadacie się. - odparł ze śmiechem.
Nie wiedziałam, co to ma znaczyć i trochę się przeraziłam. No ale cóż. Żyje się raz.
niedziela, 16 października 2016
Rozdział 24.- Trochę szacunku baranie!
Minęła środa. Zaraz po niej czwartek przeleciał mi między palcami i nim się obejrzałam stałam u progu drzwi Miśkowego mieszkania. Tak wiem, szybko działam. Poprawiłam włosy i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi jakiś mężczyzna przepasany ręcznikiem w biodrach.
- M.. Michał?- zająknęłam się.
- Nie? Zbyszek. A pani to..? - spytał lustrując mnie wzrokiem.
- Yyy Antosia. Jest Kubiak? - spytałam głupiejąc.
Był za dobrze zbudowany, by mój mózg mógł normalnie funkcjonować.
- A to Ty jesteś tą dupą z którą teraz jest? - zapytał opierając się o framugę drzwi.
- A Ty jesteś tym jełopem który zaśmieca mieszkanie Miśka? - spytałam krzyżując ręce na piersi i podnosząc brew do góry.
Zbyszek zlustrował mnie wzrokiem i roześmiał się w głos.
- Touché - odparł chwytając się za serce i kłaniając.
Otworzył mi szerzej drzwi i w końcu mogłam wkroczyć do Miśkowego mieszkania. Rozejrzałam się ale nigdzie nie zobaczyłam jego uroczej mordki. Spojrzałam na Zbyszka i oczekiwałam odpowiedzi.
- Jest u siebie. - odpowiedział i skierował się w stronę jak mniemam łazienki.
- Jeszcze jakbym wiedziała, który to jest jego pokój..- mruknęłam pod nosem.
Zapukałam w pierwsze lepsze drzwi.
- Bartman kurwa nie pójdę z Tobą na żadne dupy! - wydarł się Misiek.
Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu. Jego pokój był wielgachny w szarych barwach. Wielkiej szafy zazdrościłam mu najbardziej. Mój luby siedział na olbrzymim łóżku bez koszulki i przeglądał coś na telefonie.
- A ze mną pójdziesz? - spytałam spoglądając na niego z uśmiechem.
Michaś spojrzał na mnie i w sekundzie był już przy mnie tuląc się do mojego ciała.
- Tęskniłem! - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Kotełku a co to za paradowanie bez koszulki po mieszkaniu? Chcesz, żeby jakaś starsza pani padła na zawał z podniecenia? - drażniłam się.
- Wiedziałem, że przyjedziesz i chciałem Ci sprawić miłą niespodziankę. - musnął nosem mój nos.
Zagryzłam wargę i wpiłam się w jego usta. Jego zarost lekko drażnił moją twarz. Chciałam mu pokazać, jak ważny jest dla mnie, jaką pustkę czuję gdy nie ma go blisko mnie. Przywarłam do niego całym ciałem. Czułam jego wspaniałe mięśnie brzucha na swoim ciele. Miałam ochotę zerwać z niego te dresy. Był tak seksowny z tym kilkudniowym zarostem i z włosami jakby dopiero wstał.
- O przepraszam! - powiedział Zbyszek który wparował do pokoju.
- Jak zwykle wiesz kiedy wejść. - mruknął zły Michał i zaczął poprawiać mi koszulkę.
- Widzę, że w czymś przeszkodziłem. - zaśmiał się Zibi podnosząc jedną brew.
- W scrabble mieliśmy grać Bartman. - odparł ze śmiechem Michał.
- Oczywiście. Chciałem zapytać czy zamawiamy pizze, bo w lodówce to tylko światło jest.
Popatrzyłam na Michała podnosząc brew w podobny do Bartmana sposób.
- Nie przygotowałeś się na mój przyjazd.
Michał podrapał się po głowie lekko zakłopotany.
- Zrobię zakupy kochanie. - powiedział Misiek i cmoknął mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się i zagryzłam wargę. Mimo tych kilku miesięcy znajomości nadal reaguje na niego jak nastolatka. Zachichotałam na tą myśl.
- Ej fajnie razem wyglądacie. Chcę być świadkiem na waszym ślubie.- powiedział Zbychu z wielkim bananem na ustach.
- Za nazwanie mnie "dupą" nie wiem czy się na to zgodzę. - odparłam pokazując mu język.
- Trochę szacunku baranie!- odparł Misiek i zdzielił go pierwszą lepszą szmatą która znalazła się pod jego dłonią.
W podzięce pocałowałam go w policzek. Zbyszek znowu wybuchnął śmiechem.
On coś wciąga?- pomyślałam.
- I czego rżysz? - spytał Misiek.
- Oboje dowalili się do jednego małego szczególika ale nikt nie zauważył wzmianki o ślubie. Widzę, że już na wysokim poziomie jest Wasz związek. - powiedział ryjąc dalej.
- Jesteś pierdolnięty. Twój mózg jest zagadką dla neurologów. Wciąż go szukają. - powiedział śmiejąc sie Kubiak.
- Z kim Ty żyjesz? - spytałam pocierając skronie.
Michał chwycił mnie za dłoń i poprowadził do kuchni. Zrobił mi kawę i usiadł naprzeciwko mnie cały czas przyglądając mi się.
- Jestem brudna? - spytałam machinalnie przecierając twarz.
- Jesteś piękna. Kocham Cię. - powiedział Michał.
Na te słowa zarumieniłam się kompletnie.
****
Osoby, które czytają to opowiadanie proszę o chociażby malutki komentarz.
Chciałabym zobaczyć ile Was jest.
Autorka.
- M.. Michał?- zająknęłam się.
- Nie? Zbyszek. A pani to..? - spytał lustrując mnie wzrokiem.
- Yyy Antosia. Jest Kubiak? - spytałam głupiejąc.
Był za dobrze zbudowany, by mój mózg mógł normalnie funkcjonować.
- A to Ty jesteś tą dupą z którą teraz jest? - zapytał opierając się o framugę drzwi.
- A Ty jesteś tym jełopem który zaśmieca mieszkanie Miśka? - spytałam krzyżując ręce na piersi i podnosząc brew do góry.
Zbyszek zlustrował mnie wzrokiem i roześmiał się w głos.
- Touché - odparł chwytając się za serce i kłaniając.
Otworzył mi szerzej drzwi i w końcu mogłam wkroczyć do Miśkowego mieszkania. Rozejrzałam się ale nigdzie nie zobaczyłam jego uroczej mordki. Spojrzałam na Zbyszka i oczekiwałam odpowiedzi.
- Jest u siebie. - odpowiedział i skierował się w stronę jak mniemam łazienki.
- Jeszcze jakbym wiedziała, który to jest jego pokój..- mruknęłam pod nosem.
Zapukałam w pierwsze lepsze drzwi.
- Bartman kurwa nie pójdę z Tobą na żadne dupy! - wydarł się Misiek.
Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu. Jego pokój był wielgachny w szarych barwach. Wielkiej szafy zazdrościłam mu najbardziej. Mój luby siedział na olbrzymim łóżku bez koszulki i przeglądał coś na telefonie.
- A ze mną pójdziesz? - spytałam spoglądając na niego z uśmiechem.
Michaś spojrzał na mnie i w sekundzie był już przy mnie tuląc się do mojego ciała.
- Tęskniłem! - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Kotełku a co to za paradowanie bez koszulki po mieszkaniu? Chcesz, żeby jakaś starsza pani padła na zawał z podniecenia? - drażniłam się.
- Wiedziałem, że przyjedziesz i chciałem Ci sprawić miłą niespodziankę. - musnął nosem mój nos.
Zagryzłam wargę i wpiłam się w jego usta. Jego zarost lekko drażnił moją twarz. Chciałam mu pokazać, jak ważny jest dla mnie, jaką pustkę czuję gdy nie ma go blisko mnie. Przywarłam do niego całym ciałem. Czułam jego wspaniałe mięśnie brzucha na swoim ciele. Miałam ochotę zerwać z niego te dresy. Był tak seksowny z tym kilkudniowym zarostem i z włosami jakby dopiero wstał.
- O przepraszam! - powiedział Zbyszek który wparował do pokoju.
- Jak zwykle wiesz kiedy wejść. - mruknął zły Michał i zaczął poprawiać mi koszulkę.
- Widzę, że w czymś przeszkodziłem. - zaśmiał się Zibi podnosząc jedną brew.
- W scrabble mieliśmy grać Bartman. - odparł ze śmiechem Michał.
- Oczywiście. Chciałem zapytać czy zamawiamy pizze, bo w lodówce to tylko światło jest.
Popatrzyłam na Michała podnosząc brew w podobny do Bartmana sposób.
- Nie przygotowałeś się na mój przyjazd.
Michał podrapał się po głowie lekko zakłopotany.
- Zrobię zakupy kochanie. - powiedział Misiek i cmoknął mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się i zagryzłam wargę. Mimo tych kilku miesięcy znajomości nadal reaguje na niego jak nastolatka. Zachichotałam na tą myśl.
- Ej fajnie razem wyglądacie. Chcę być świadkiem na waszym ślubie.- powiedział Zbychu z wielkim bananem na ustach.
- Za nazwanie mnie "dupą" nie wiem czy się na to zgodzę. - odparłam pokazując mu język.
- Trochę szacunku baranie!- odparł Misiek i zdzielił go pierwszą lepszą szmatą która znalazła się pod jego dłonią.
W podzięce pocałowałam go w policzek. Zbyszek znowu wybuchnął śmiechem.
On coś wciąga?- pomyślałam.
- I czego rżysz? - spytał Misiek.
- Oboje dowalili się do jednego małego szczególika ale nikt nie zauważył wzmianki o ślubie. Widzę, że już na wysokim poziomie jest Wasz związek. - powiedział ryjąc dalej.
- Jesteś pierdolnięty. Twój mózg jest zagadką dla neurologów. Wciąż go szukają. - powiedział śmiejąc sie Kubiak.
- Z kim Ty żyjesz? - spytałam pocierając skronie.
Michał chwycił mnie za dłoń i poprowadził do kuchni. Zrobił mi kawę i usiadł naprzeciwko mnie cały czas przyglądając mi się.
- Jestem brudna? - spytałam machinalnie przecierając twarz.
- Jesteś piękna. Kocham Cię. - powiedział Michał.
Na te słowa zarumieniłam się kompletnie.
****
Osoby, które czytają to opowiadanie proszę o chociażby malutki komentarz.
Chciałabym zobaczyć ile Was jest.
Autorka.
czwartek, 22 września 2016
Rozdział 23- Co jest doktorku?
Następnego dnia obudził mnie telefon. Na ekranie wyświetliło mi się zdjęcie Michała.
- Halo? - odebrałam ziewając.
- Cześć dziewczyno, obudziłem Cię? - uśmiechnęłam się, usłyszawszy jego głos i przymknęłam oczy.
- Mmm cześć chłopaku. Tak troszkę.
- Oj przepraszam. Jadę na trening i chciałem usłyszeć Twój głos.
Wstałam z telefonem przyciśniętym do ucha i ruszyłam do kuchni. Piotrek z ojcem ruszyli wczoraj wieczorem do swoich domów. Pit miał dziś rozpocząć rehabilitację, a ojciec nie chciał podpaść Marzenie. Nie powiem, wczoraj było tak cholernie miło . Tak, jak powinno być.
Nastawiłam ekspres i kontynuowałam rozmowę z Michałem. Ten chłopak tak pozytywnie mnie nastrajał. Wystarczyło kilka zdań, które wypowiedział, a od razu miałam ochotę góry przenosić.
- Jak rozmowa z tatą? - spytał nagle.
- I live like a millionaire.- zanuciłam.
- Co? - zaśmiał się.
Uwielbiałam ten jego dźwięczny śmiech. Mogłabym go słuchać cały czas.
- Długo by opowiadać. Kiedy mnie odwiedzisz? - spytałam tęsknym głosem .
- Może tym razem to Ty do mnie przyjedziesz? Gramy mecz w sobotę ze Skrą. - odparł.
- Pomyślę nad tym. - powiedziałam.
Niestety Michał musiał kończyć, ponieważ był już na hali.
Zdawałam sobie sprawę, że związek ze sportowcem to nie jest prosta sprawa. Nie oszukujmy się, związek ze mną nie jest bułką z masłem. Nie jestem osobą z którą łatwo się dogadać. Nie należę też do najmilszych ludzi. Mówię co myślę i mimo że przez to nie mam za wiele przyjaciół, mam przy sobie tych prawdziwych.
Stwierdziłam że posprzątam mieszkanie, bo po tych kilku dniach z facetami miałam istny rozpier.. bałagan. Włączyłam sobie muzykę i zabrałam się za odkurzanie.
- Kill em with kindness. Kill em. Kill em. - śpiewałam trzęsąc tyłkiem jak Nicki Minaj w swoim teledysku.
Usłyszałam za sobą brawa. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila opartego o drzwi.
- Gdyby nie ten śpiew pomyślałbym że masz epilepsje. - zaśmiał się.
- Uważaj bro. Masz coś do mojego tańca? Tak się robi szejki. - powiedziałam i zaprezentowałam.
- Weź bo się zmęczysz. - odparł i poszedł zrobić sobie kawę.
- Co jest doktorku? - spytałam niczym Królik Bugs.
- No nic. Stęskniłem się. Masz coś do jedzenia? - spytał otwierając lodówkę.
- Przy okazji zrób mi jakieś śniadanko. - powiedziałam szczerząc się.
Skończyłam odkurzać, pościerałam kurze i poukładałam wszystkie rzeczy na swoje miejsca. W tym czasie Kamil zrobił gofry i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Lekko zmachana rzuciłam się na miejsce obok niego i cmoknęłam go w polik.
- Cześć doktorku. - powiedziałam tuląc się do jego boku.
- Teraz cześć, a wcześniej nie miałaś dla mnie czasu mała. Nie podoba mi się to. - odparł smucąc się.
- Przepraszam. Wynagrodzę Ci to. Co powiesz na cały dzień tylko we dwoje?
- Brzmi ciekawie ale mam dziś nocny dyżur, więc nie poszalejemy. - odparł włączając tv.
Mieliśmy tak ambitne plany. Że kino. Że spacer. Że zakupy. A skończyło się na piciu wina i oglądaniu filmów.
- Kochanie, kończy się wino. - powiedziałam patrząc na Kamilka wzrokiem szczeniaczka.
- Zestaw taki sam? - spytał ubierając buty.
Kiwnęłam głową i chwyciłam za komórkę. Stwierdziłam, że to idealny moment by napisać sms do Miśka.
- Halo? - odebrałam ziewając.
- Cześć dziewczyno, obudziłem Cię? - uśmiechnęłam się, usłyszawszy jego głos i przymknęłam oczy.
- Mmm cześć chłopaku. Tak troszkę.
- Oj przepraszam. Jadę na trening i chciałem usłyszeć Twój głos.
Wstałam z telefonem przyciśniętym do ucha i ruszyłam do kuchni. Piotrek z ojcem ruszyli wczoraj wieczorem do swoich domów. Pit miał dziś rozpocząć rehabilitację, a ojciec nie chciał podpaść Marzenie. Nie powiem, wczoraj było tak cholernie miło . Tak, jak powinno być.
Nastawiłam ekspres i kontynuowałam rozmowę z Michałem. Ten chłopak tak pozytywnie mnie nastrajał. Wystarczyło kilka zdań, które wypowiedział, a od razu miałam ochotę góry przenosić.
- Jak rozmowa z tatą? - spytał nagle.
- I live like a millionaire.- zanuciłam.
- Co? - zaśmiał się.
Uwielbiałam ten jego dźwięczny śmiech. Mogłabym go słuchać cały czas.
- Długo by opowiadać. Kiedy mnie odwiedzisz? - spytałam tęsknym głosem .
- Może tym razem to Ty do mnie przyjedziesz? Gramy mecz w sobotę ze Skrą. - odparł.
- Pomyślę nad tym. - powiedziałam.
Niestety Michał musiał kończyć, ponieważ był już na hali.
Zdawałam sobie sprawę, że związek ze sportowcem to nie jest prosta sprawa. Nie oszukujmy się, związek ze mną nie jest bułką z masłem. Nie jestem osobą z którą łatwo się dogadać. Nie należę też do najmilszych ludzi. Mówię co myślę i mimo że przez to nie mam za wiele przyjaciół, mam przy sobie tych prawdziwych.
Stwierdziłam że posprzątam mieszkanie, bo po tych kilku dniach z facetami miałam istny rozpier.. bałagan. Włączyłam sobie muzykę i zabrałam się za odkurzanie.
- Kill em with kindness. Kill em. Kill em. - śpiewałam trzęsąc tyłkiem jak Nicki Minaj w swoim teledysku.
Usłyszałam za sobą brawa. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila opartego o drzwi.
- Gdyby nie ten śpiew pomyślałbym że masz epilepsje. - zaśmiał się.
- Uważaj bro. Masz coś do mojego tańca? Tak się robi szejki. - powiedziałam i zaprezentowałam.
- Weź bo się zmęczysz. - odparł i poszedł zrobić sobie kawę.
- Co jest doktorku? - spytałam niczym Królik Bugs.
- No nic. Stęskniłem się. Masz coś do jedzenia? - spytał otwierając lodówkę.
- Przy okazji zrób mi jakieś śniadanko. - powiedziałam szczerząc się.
Skończyłam odkurzać, pościerałam kurze i poukładałam wszystkie rzeczy na swoje miejsca. W tym czasie Kamil zrobił gofry i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Lekko zmachana rzuciłam się na miejsce obok niego i cmoknęłam go w polik.
- Cześć doktorku. - powiedziałam tuląc się do jego boku.
- Teraz cześć, a wcześniej nie miałaś dla mnie czasu mała. Nie podoba mi się to. - odparł smucąc się.
- Przepraszam. Wynagrodzę Ci to. Co powiesz na cały dzień tylko we dwoje?
- Brzmi ciekawie ale mam dziś nocny dyżur, więc nie poszalejemy. - odparł włączając tv.
Mieliśmy tak ambitne plany. Że kino. Że spacer. Że zakupy. A skończyło się na piciu wina i oglądaniu filmów.
- Kochanie, kończy się wino. - powiedziałam patrząc na Kamilka wzrokiem szczeniaczka.
- Zestaw taki sam? - spytał ubierając buty.
Kiwnęłam głową i chwyciłam za komórkę. Stwierdziłam, że to idealny moment by napisać sms do Miśka.
Hej chłopaku :*
Tęskno mi za Tobą.
Co robisz? Przez Ciebie jestem skazana
na towarzystwo Kamila. Żarcik żarcik.
Całuję.
Nie widziałam go półtora dnia, a tęsknię jakbym nie widziała go rok. Kocham go teraz to wiem ale wciąż nie jestem gotowa, by mu to wyznać. To za wcześnie. To zdecydowanie za wcześnie. Nie jestem tak otwarta jak on. Po chwili usłyszałam dźwięk smsa.
Hej dziewczynooo :*
Nawet nie wiesz, jak mi Ciebie brakuje.
Siedzę z chłopakami i oglądamy mecz.
Wiesz, piwko i te sprawy.
Typowy męski wieczór, maleńka.
Pakuj się i przyjeżdżaj do mnie.
Udostępnię Ci wycieraczkę przed drzwiami.
Kocham Cię <3
No cóż. Nie powiem, bym po tej wiadomości nie miała uśmiechu na pół twarzy, bo miałam. Aż mnie policzki bolały. Zaczęłam poważnie rozważać czy by do niego nie jechać. Ale to dopiero za kilka dni. W końcu w sobotę mecz gra. Cieszyłam się, że go mam. Cieszyłam się, że mam brata który mnie kocha. Cieszyłam się, że mam przyjaciół, którzy wskoczą za mną w ogień. Do szczęścia nie potrzeba mi niczego innego.
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Rozdział 22.- Będziesz musiał się postarać.
- Dzień dobry.- usłyszałam z ust ojca, gdy otworzyłam drzwi.
Ubrany jak zwykle gdy go widywałam elegancko. Koszula podkreślała niebieski kolor jego oczu, które notabene były identyczne jak moje. Jak na mężczyznę w jego wieku był całkiem w niezłej formie.
- Dzień dobry. Wejdź. - odparłam i otworzyłam szerzej drzwi.
Ojciec kiwnął głową i zdjąwszy uprzednio buty wszedł. Po wcześniejszym zapytaniu czego się napije poszłam do wyspy i zrobiłam mu kawę. Usiedliśmy wygodnie na kanapie w salonie.
- Ładnie się urządziłaś Antosiu. -powiedział ojciec po względnym rozejrzeniu się.
- Dziękuję, zapracowałam na nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Tato, o czym chciałeś rozmawiać. - odezwał się Piotrek.
- Tak właściwie to sprawa głównie dotyczy Tosi. Chodzi o to, że kiedy Twoja mama powiedziała mi, że jest w ciąży nie chciałem jej zostawić samej. Jednak wiesz jaka była. Nie chciała ode mnie pieniędzy, a wiedziała, że nie opuszczę żony i małego Piotrka. Ale kiedy Marzena dowiedziała, zagroziła, że odbierze mi syna i zostawi z niczym. Obiecałem sobie, że chociaż spróbuję Wam pomóc. Po rozmowie z Anną uzgodniliśmy, że utworzę dla Ciebie konto oszczędnościowe, do którego miałaś mieć dostęp po ukończeniu 18 roku życia. Co miesiąc przelewałem Ci pieniądze. Anna obiecała mi, że gdy będzie miała jakiekolwiek problemy, powiadomi mnie.. - przy tych słowach w oczach ojca zalśniły łzy.
- Zaraz, chcesz powiedzieć, że gdzieś tam mam konto oszczędnościowe z dodatkowym hajsem? - spytałam nic nie rozumiejąc.
- Chcę powiedzieć, że przez te lata uzbierała się tam bardzo ładna sumka. Jest tylko Twoja i zrobisz z nią co tylko chcesz.
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Byłam w takim szoku, że patrzyłam tylko na ojca i na Piotrka. Jednak po chwili się otrząsnęłam.
- Jeśli myślisz, że po tych wszystkich latach, gdy zastanawiałam się dlaczego mój tatuś mnie nie kocha i co zrobiłam źle, te pieniądze sprawią że nagle będziemy się zajebiście dogadywać jesteś w błędzie. Nie jestem zabawką. Mnie nie da się kupić. - odparłam coraz to bardziej nabuzowana.
- Antosia, przestań..- próbował Piotrek.
- Nie, ona ma racje. To wszystko jest moją winą. Nie pomogłem Ci. Zostawiłem Cię samą. Żałuję tego najbardziej na świecie. Chciałem być obecny w Twoim życiu. Naprawdę tego chciałem. Zawsze marzyłem o córce. Kiedy zobaczyłem Cię taką malutką w domu rodziców Anny, pokochałem Cię całym sercem. Kocham Ciebie i Piotrka. Jesteście dla mnie wszystkim. I zrobię wszystko by naprawić nasze relacje. - powiedział ojciec ściskając moją dłoń.
Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich szczerość i miłość. Łzy, które teraz spływały mu po policzkach ściskały mi serce.
- Będziesz musiał się postarać. Ale... - westchnęłam czując gulę w gardle.- widzę dla nas szanse.
Kiedy tylko to powiedziałam ojciec chwycił mnie w ramiona i przytulił z całej siły. Przestałam się hamować i rozpłakałam się. Marzyłam o tej chwili, od kiedy tylko pamiętam. Czułam jak się trzęsie.
Spojrzałam na Piotrka, ten lekko się uśmiechnął do mnie i mrugnął oczkiem. Ojciec puścił mnie z objęć i popatrzył na syna.
- Synku, przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem o Antosi. Że dowiedziałeś się tak, a nie inaczej. Mam nadzieję że zdołasz mi wybaczyć. Że oboje zdołacie mi wybaczyć.
- Oj tato. Jesteśmy rodziną. A Tośka to moja mała siostrzyczka, którą zawsze chciałem mieć. Będę Cię bronił przed imbecylami siorka. - powiedział Piotrek i objął mnie ramieniem.
- Dzięki braciszku ale mam już swojego imbecyla. - odparłam ze śmiechem.
- Masz kogoś? - spytał zdziwiony ojciec.
- Tak, jest z Kubiakiem. W końcu Misiek się ustatkował.- zaśmiał się Piter.
Wieczór spędziliśmy we trójkę poznając się lepiej i śmiejąc. Oby było już tylko lepiej.
Ubrany jak zwykle gdy go widywałam elegancko. Koszula podkreślała niebieski kolor jego oczu, które notabene były identyczne jak moje. Jak na mężczyznę w jego wieku był całkiem w niezłej formie.
- Dzień dobry. Wejdź. - odparłam i otworzyłam szerzej drzwi.
Ojciec kiwnął głową i zdjąwszy uprzednio buty wszedł. Po wcześniejszym zapytaniu czego się napije poszłam do wyspy i zrobiłam mu kawę. Usiedliśmy wygodnie na kanapie w salonie.
- Ładnie się urządziłaś Antosiu. -powiedział ojciec po względnym rozejrzeniu się.
- Dziękuję, zapracowałam na nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Tato, o czym chciałeś rozmawiać. - odezwał się Piotrek.
- Tak właściwie to sprawa głównie dotyczy Tosi. Chodzi o to, że kiedy Twoja mama powiedziała mi, że jest w ciąży nie chciałem jej zostawić samej. Jednak wiesz jaka była. Nie chciała ode mnie pieniędzy, a wiedziała, że nie opuszczę żony i małego Piotrka. Ale kiedy Marzena dowiedziała, zagroziła, że odbierze mi syna i zostawi z niczym. Obiecałem sobie, że chociaż spróbuję Wam pomóc. Po rozmowie z Anną uzgodniliśmy, że utworzę dla Ciebie konto oszczędnościowe, do którego miałaś mieć dostęp po ukończeniu 18 roku życia. Co miesiąc przelewałem Ci pieniądze. Anna obiecała mi, że gdy będzie miała jakiekolwiek problemy, powiadomi mnie.. - przy tych słowach w oczach ojca zalśniły łzy.
- Zaraz, chcesz powiedzieć, że gdzieś tam mam konto oszczędnościowe z dodatkowym hajsem? - spytałam nic nie rozumiejąc.
- Chcę powiedzieć, że przez te lata uzbierała się tam bardzo ładna sumka. Jest tylko Twoja i zrobisz z nią co tylko chcesz.
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Byłam w takim szoku, że patrzyłam tylko na ojca i na Piotrka. Jednak po chwili się otrząsnęłam.
- Jeśli myślisz, że po tych wszystkich latach, gdy zastanawiałam się dlaczego mój tatuś mnie nie kocha i co zrobiłam źle, te pieniądze sprawią że nagle będziemy się zajebiście dogadywać jesteś w błędzie. Nie jestem zabawką. Mnie nie da się kupić. - odparłam coraz to bardziej nabuzowana.
- Antosia, przestań..- próbował Piotrek.
- Nie, ona ma racje. To wszystko jest moją winą. Nie pomogłem Ci. Zostawiłem Cię samą. Żałuję tego najbardziej na świecie. Chciałem być obecny w Twoim życiu. Naprawdę tego chciałem. Zawsze marzyłem o córce. Kiedy zobaczyłem Cię taką malutką w domu rodziców Anny, pokochałem Cię całym sercem. Kocham Ciebie i Piotrka. Jesteście dla mnie wszystkim. I zrobię wszystko by naprawić nasze relacje. - powiedział ojciec ściskając moją dłoń.
Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich szczerość i miłość. Łzy, które teraz spływały mu po policzkach ściskały mi serce.
- Będziesz musiał się postarać. Ale... - westchnęłam czując gulę w gardle.- widzę dla nas szanse.
Kiedy tylko to powiedziałam ojciec chwycił mnie w ramiona i przytulił z całej siły. Przestałam się hamować i rozpłakałam się. Marzyłam o tej chwili, od kiedy tylko pamiętam. Czułam jak się trzęsie.
Spojrzałam na Piotrka, ten lekko się uśmiechnął do mnie i mrugnął oczkiem. Ojciec puścił mnie z objęć i popatrzył na syna.
- Synku, przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem o Antosi. Że dowiedziałeś się tak, a nie inaczej. Mam nadzieję że zdołasz mi wybaczyć. Że oboje zdołacie mi wybaczyć.
- Oj tato. Jesteśmy rodziną. A Tośka to moja mała siostrzyczka, którą zawsze chciałem mieć. Będę Cię bronił przed imbecylami siorka. - powiedział Piotrek i objął mnie ramieniem.
- Dzięki braciszku ale mam już swojego imbecyla. - odparłam ze śmiechem.
- Masz kogoś? - spytał zdziwiony ojciec.
- Tak, jest z Kubiakiem. W końcu Misiek się ustatkował.- zaśmiał się Piter.
Wieczór spędziliśmy we trójkę poznając się lepiej i śmiejąc. Oby było już tylko lepiej.
wtorek, 9 sierpnia 2016
Rozdział 21 - spisuje testament i daje nam po milionie?
Następnego dnia rano wstałam z łóżka zastanawiając się, jakim u licha cudem znalazłam się w moim pokoju? Poszłam do łazienki i uprzednio zdejmując z siebie ciuchy władowałam się pod prysznic.
- Do you believe in life after love? I can feel something inside me say I really don't think you're strong enough no. - śpiewałam gdy gorąca woda spływała po moim ciele.
Muzyka wypełniała od zawsze moje serce. Śpiewałam gdy byłam szczęśliwa, gdy byłam smutna. Robiłam to gdy tylko nadarzała się okazja. Wiele ludzi mówiło mi, że mam talent, że powinnam się zająć tym na stałe ale nie uważałam się za wystarczająco silną, by brać udział w tym wyścigu szczurów. Śpiewałam czasem po jakichś knajpkach, na karaoke czy coś ale to było tylko dla zabawy. Lub kiedy przegrywałam zakłady z Kamilem.
Już wczuwałam się w piosenkę gdy usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają.
- Cher to Ty? - spytał Misiek wchodząc do środka.
- Misiek ja się tu kąpię. Możesz zaczekać aż skończę? - spytałam lekko się denerwując.
- A umyć Ci plecki? - czułam że szczerzy się jak głupi.
- Kubiak cholera.
- Nowakowska pośpiesz się, bo Piter dzwonił z wiadomością, że niedługo będzie.
- Moment. Zrób mi kawę. - odparłam ze spokojem.
- A magiczne słowa to co?
- Proszę?
- Chodziło mi o " Kochanie zrób mi proszę kawkę, a będę Cię wiecznie kochać" ale tym też się zadowolę. - odpowiedział śmiejąc się ze mnie.
Pokręciłam oczami i szybko zmyłam z siebie szampon. Umyłam zęby, wysuszyłam głowę i owinięta ręcznikiem ruszyłam do sypialni.
- Skarbie, w ręczniku widuję Cię częściej niż w ubraniu.- zaśmiał się Kubiak na mój widok.
- Coś Ci się nie podoba? - spytałam podnosząc do góry brew.
- Jak dla mnie możesz chodzić nawet nago.
Wzruszyłam ramionami ze śmiechem. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i Michał musiał już jechać. Ciężko mi było się z nim rozstać. Tuliłam się do niego jakby do następnego spotkania dzieliły nas lata świetlne, a nie przyszły weekend. Oczy napełniły mi się łzami.
- Kocham Cię aniołku. - powiedział patrząc mi w oczy i trącając nosem mój nos.
Kiwnęłam głową z uśmiechem.
- Jedź powoli i daj znać jak już będziesz w domu. - powiedziałam i pocałowałam go delikatnie.
- Narazie maleńka. - powiedział mrugając do mnie oczkiem.
Gdy upewniłam się że odjechał weszłam do mieszkania. Posprzątałam trochę mieszkanie i wzięłam się za obiad. Jako że nie miałam pomysłów, postawiłam na spaghetti w sosie słodko-kwaśnym.
Już kończyłam sos, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało sie że to mój braciszek.
- Siemaneczko siostra. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Cześć braciszku. Zapraszam.
- Co tak pachnie?
- Obiad zrobiłam. Akurat się załapiesz. Chcesz coś do picia?
- Kawę proszę.
Mrugnęłam do niego okiem i skierowałam się do wyspy. Nastawiłam ekspres i czekałam.
- To o czym chce rozmawiać ojczulek? - spytałam opierając się o blat.
- Nie wiem ale to podobno ważne.
- Spisuje testament i daje nam po milionie? - spytałam z ironią.
Piotrek spojrzał na mnie spod byka.
- Nie bądź sarkastyczna.
- To jaka mam być? Ja rozumiem Piotrek, że on jest dla Ciebie wzorem. To norma, w końcu to Twój ojciec. Chronił Cię i zawsze był przy Tobie ale ja nie miałam takiego szczęścia. Jestem tym niechcianym dzieckiem. Tym ukrywanym. Przypomniał sobie o mnie dopiero po śmierci mamy. Potrzebował dwudziestu trzech lat by uporać się z tym że ma nieślubne dziecko. Więc proszę nie mów mi jak mam się zachowywać w stosunku do niego. - odparłam zaciskając zęby.
Nie chciałam się z nim kłócić ale nie lubiłam jak ktoś wypowiadał się w kwestiach w których nie miał bladego pojęcia.
- Rozumiem że możesz go nienawidzić za to wszystko ale to jest mój ojciec. Chociaż ze względu na mnie okaż mu minimum szacunku. - poprosił Piotrek patrząc na mnie ze smutkiem.
- Piotrek.. Ja go nie nienawidzę. Ja go nie znam. To jest dla mnie kompletnie obcy mężczyzna, który oczekuje ode mnie Bóg wie czego.
Piotrek nic nie mówiąc podszedł i mnie przytulił.
- Nie mam nikogo prócz Ciebie. Nie mam żadnej rodziny.
- Masz mnie i Olę, która nawiasem mówiąc za Tobą przepada.
Uśmiechnęłam się ciepło i odparłam:
- Oboje jesteście dla mnie bardzo ważni.
Posiedzieliśmy jeszcze, nakarmiłam Piotrka, który był zachwycony moimi umiejętnościami kulinarnymi.
- Zamieszkaj z nami. Będziesz nam gotować. - rozpływał się.
Zaśmiałam się z jego propozycji. Wydurnialiśmy sie jeszcze chwilę gdy rozdzwonił się dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry..- usłyszałam.
wtorek, 2 sierpnia 2016
Rozdział 20. To mój naturalny zapach.
Wieczorem poszliśmy na spacer i do kina. Wybraliśmy jakąś komedie romantyczną. Film okazał się denny ale dzięki komentarzom Kubiego płakałam ze śmiechu.
Wychodząc z sali Misiek powiedział:
- Dlaczego w każdym filmie jest tak, że poznają się, jest fajnie, później coś się pieprzy ale na koniec i tak są razem z trójką dzieci.
- Też o tym pomyślałam. - odparłam ze śmiechem.
Chwycił mnie za dłoń i razem przemierzaliśmy łódzkie ulice.
- Kochanie, nie żeby coś ale kiedy Ty wracasz do Jastrzębia? W końcu musisz grać. - spytałam smucąc się.
- Jutro rano muszę wracać. Miałem kilka dni przerwy by moja kostka odpoczęła ale teraz muszę wracać. - odparł tuląc mnie mocno do siebie.
Kiwnęłam i wdychałam jego zapach. Szliśmy spokojnie przez miasto. Uwielbiałam je w nocy. Miało swój urok. Coś niepowtarzalnego.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon.
- Hej Piotrek.- powiedziałam odbierając.
- Tosia, co tam? - zapytał.
- W porządku, spacerujemy z Miśkiem. A Ty jak? Jak się czujesz?
Michał usłyszawszy swoje imie zaczął mocno mnie do siebie przytulać i całować po szyi. W tym momencie kochałam go jak głupia.
- W porządku, jutro wychodzę ze szpitala. Dzwonił tata. Chciał byśmy się spotkali.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.. - odparłam zagryzając wargę.
Michał kompletnie przeszkadzał mi w skupieniu myśli. Jego wargi błądziły po mojej szyi wyznaczając tor. Czułam jak podnosi mi się temperatura ciała.
- Michał, rozmawiam z bratem. Poczekaj moment.- powiedziałam zakrywając telefon i cmokając go w nos.
- Co na to Marzena? - zwróciłam się z powrotem do Pita.
- Tym się nie martw. Podobno chce o czymś z nami porozmawiać.
- W porządku. Kiedy?
- Jutro, powiedział że przyjedzie do Ciebie. Więc ja też się tam pojawię. - powiedział.
Czułam, że się uśmiecha. To niesamowite, że tak się do niego przywiązałam po tych paru miesiącach. Zastanawiałam się co bym zrobiła bez niego.
- Jasne, do zobaczenia braciszku. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Do jutra siostrzyczko.
Zakończyłam rozmowę z bratem i wrzuciłam telefon do kieszeni.
- Strasznie podobają mi się Twoje perfumy. - powiedział Michał tuląc się do moich pleców i wdychając mój zapach.
- To mój naturalny zapach. - odpowiadam szczerząc się.
Wróciliśmy tanecznym krokiem do mieszkania. Kiedy tylko weszliśmy, Michał doskoczył do mnie, przyparł do ściany i zaczął całować. Rękami błądził po moim ciele. Jakby chciał zapamiętać każdy element mnie. Kiedy chciał ściągnąć moją koszulkę włączyła mi się czerwona lampka w głowie. Odepchnęłam go od siebie. Michał spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc z ledwością łapiąc oddech.
- Co się dzieje maleńka? - spytał podchodząc do mnie.
- Nie jestem jeszcze gotowa. - odpowiedziałam.
- W porządku, nie naciskam. - powiedział całując mnie delikatnie.
Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów i objadaniu się pizzą. Przy drugim filmie zasnęłam z głową na kolanach Misia.
Wychodząc z sali Misiek powiedział:
- Dlaczego w każdym filmie jest tak, że poznają się, jest fajnie, później coś się pieprzy ale na koniec i tak są razem z trójką dzieci.
- Też o tym pomyślałam. - odparłam ze śmiechem.
Chwycił mnie za dłoń i razem przemierzaliśmy łódzkie ulice.
- Kochanie, nie żeby coś ale kiedy Ty wracasz do Jastrzębia? W końcu musisz grać. - spytałam smucąc się.
- Jutro rano muszę wracać. Miałem kilka dni przerwy by moja kostka odpoczęła ale teraz muszę wracać. - odparł tuląc mnie mocno do siebie.
Kiwnęłam i wdychałam jego zapach. Szliśmy spokojnie przez miasto. Uwielbiałam je w nocy. Miało swój urok. Coś niepowtarzalnego.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon.
- Hej Piotrek.- powiedziałam odbierając.
- Tosia, co tam? - zapytał.
- W porządku, spacerujemy z Miśkiem. A Ty jak? Jak się czujesz?
Michał usłyszawszy swoje imie zaczął mocno mnie do siebie przytulać i całować po szyi. W tym momencie kochałam go jak głupia.
- W porządku, jutro wychodzę ze szpitala. Dzwonił tata. Chciał byśmy się spotkali.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.. - odparłam zagryzając wargę.
Michał kompletnie przeszkadzał mi w skupieniu myśli. Jego wargi błądziły po mojej szyi wyznaczając tor. Czułam jak podnosi mi się temperatura ciała.
- Michał, rozmawiam z bratem. Poczekaj moment.- powiedziałam zakrywając telefon i cmokając go w nos.
- Co na to Marzena? - zwróciłam się z powrotem do Pita.
- Tym się nie martw. Podobno chce o czymś z nami porozmawiać.
- W porządku. Kiedy?
- Jutro, powiedział że przyjedzie do Ciebie. Więc ja też się tam pojawię. - powiedział.
Czułam, że się uśmiecha. To niesamowite, że tak się do niego przywiązałam po tych paru miesiącach. Zastanawiałam się co bym zrobiła bez niego.
- Jasne, do zobaczenia braciszku. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Do jutra siostrzyczko.
Zakończyłam rozmowę z bratem i wrzuciłam telefon do kieszeni.
- Strasznie podobają mi się Twoje perfumy. - powiedział Michał tuląc się do moich pleców i wdychając mój zapach.
- To mój naturalny zapach. - odpowiadam szczerząc się.
Wróciliśmy tanecznym krokiem do mieszkania. Kiedy tylko weszliśmy, Michał doskoczył do mnie, przyparł do ściany i zaczął całować. Rękami błądził po moim ciele. Jakby chciał zapamiętać każdy element mnie. Kiedy chciał ściągnąć moją koszulkę włączyła mi się czerwona lampka w głowie. Odepchnęłam go od siebie. Michał spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc z ledwością łapiąc oddech.
- Co się dzieje maleńka? - spytał podchodząc do mnie.
- Nie jestem jeszcze gotowa. - odpowiedziałam.
- W porządku, nie naciskam. - powiedział całując mnie delikatnie.
Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów i objadaniu się pizzą. Przy drugim filmie zasnęłam z głową na kolanach Misia.
Z perspektywy Michała.
Antosia zasnęła przy oglądaniu jakiegoś dziwnego thrillera. Bawiłem się kosmykami jej włosów kiedy przestała zwracać uwagi na akcję filmu . Była taka słodka. Uważając by się nie obudziła wziąłem ją na ręce i najdelikatniej jak mogłem zaniosłem ją do sypialni. Przykryłem ją kołdrą i delikatnie pocałowałem ją w czoło. Kiedy uśmiechnęła się przez sen czułem jak mi serce zrobiło salto. Byłem w niej zakochany jak nastolatek. Mimo iż nie znaliśmy się tak dobrze, nie znałem jej natręctw wiedziałem że ją kocham. Poszedłem wziąć prysznic. Nie chciałem jej zostawiać samej.
Martwiłem się też o to co może wyniknąć z tej jej rozmowy z ojczulkiem. Wiedziałem, że Piotrek nie da jej zrobić krzywdy. Widać, że ją kocha. Cieszyłem się, że ma kogoś tak dobrego przy sobie. Piter z Olą to najlepsi ludzie jakich znam.
Spojrzałem w lustro i pomyślałem że dzięki tej dziewczynie wszystko się zmieniło.
Położyłem się do łóżka i z uśmiechem na ustach zasnąłem.
Teraz może być już tylko lepiej.
piątek, 22 lipca 2016
Rozdział 19 - Pozwól mi Cię kochać.
Zastanawiałam się co mu powiedzieć. Chcę dać mu szanse. Nam szansę. Ale boję się, że może się coś spieprzyć. Wstałam rano z myślą "Żyje się raz". Misiek jeszcze spał w pokoju gościnnym. Poszłam wziąć szybki prysznic i zrobiłam sobie kawę. Z kubkiem w ręku stanęłam w progu pokoju i patrzyłam jak spokojnie śpi. Chciałam położyć się obok niego i słuchać bicia jego serca. Przekręcając się na drugi bok zauważyłam, że śpi bez koszulki. Chciałam przelecieć palcami po każdym kawałku jego sześciopaka, całować każdy element tej cudownej układanki. Uczyć się go raz za razem. Ale wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić, więc tylko patrzyłam. Upiłam łyk napoju i poprawiłam pozycję przez co podłoga zaskrzypiała. Przerażona spojrzałam na niego i modliłam się by nie przyłapał mnie na wlepianiu wzroku w jego ciałko. Niestety, moje modlitwy się nie spełniły. Po chwili Pan Kubiak obudził się i tym swoim maślanym wzrokiem patrzył w moim kierunku.
- Dzień dobry piękna!- powiedział szczerząc się do mnie.
- Dzień dobry brzydki - powiedziałam wystawiając do niego język.
- Zrobiłaś mi śniadanie wredoto? Czy napalałaś się na mnie?
- Chciałbyś. Czekałam aż wstaniesz i skoczysz po coś do sklepu. - odparłam szczerząc się.
Pokręcił oczami i opadł na łóżko. Ja w tym momencie poszłam do kuchni i zrobiłam mu kawę.
Otworzyłam lodówkę i odkryłam że mogę go poczęstować jajecznicą z pomidorem i szczypiorkiem. Powiadomiłam go o tym, na co on odpowiedział hurraoptymizmem.
- Super, może być. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- To fajnie, tylko musisz kupić jajka, pomidory i szczypiorek. - odparłam śmiejąc się.
Oj głodny Kubiak to zły Kubiak. Usłyszałam jak mruczy zły ubierając się.
- Tak, tak też Cię lubię.- odpowiedziałam.
Misiek usłyszawszy to przyszedł do mnie, położył mi dłonie na biodrach i spojrzał głęboko w oczy.
- No to mamy problem, bo ja Cię kocham. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło w środku. Zagryzłam wargę i musnęłam jego wargi swoimi.
- Mmm.. najchętniej zostałbym tu z Tobą ale kiszki mi marsza grają. Wrócę niedługo mała. - poszedł do drzwi i wyszedł z tym swoim cudownym uśmiechem.
Oparłam się o blat i dotknęłam policzków. Czułam jak cała twarz mi płonie. Powiedział, że mnie kocha. Wiem, że już wcześniej mi to mówił ale teraz widziałam to w jego oczach. Ta miłość po prostu aż mnie poraziła. Chciałam wyznać mu to samo ale jeszcze nie byłam na to gotowa. Bałam się mu zaufać, mimo że wiedziałam że on mnie kocha i byłam pewna że ja też coś czuję do niego.
Po jakimś czasie do mieszkania wrócił Misiek z torbą pełną zakupów. Zjedliśmy spokojnie śniadanie i usiedliśmy na kanapie by w końcu spokojnie porozmawiać.
- To może ja zacznę. - powiedziałam na co Michał kiwnął głową zgadzając się.- Wiem, że mnie kochasz ale nie czuję się gotowa by wyznać Ci to samo . Wiem, że Ci na mnie zależy ale boje się zaczynać coś między nami. Nie rozumiem dlaczego akurat ja? Przecież mógłbyś mieć każdą. Jesteś wspaniałym mężczyzną, masz świetne poczucie humoru i do tego te piękne oczy. Kiedy patrzyłam jak bawiłeś się z małymi Ignaczakami na boisku aż serce rosło. A ja? Jestem zwykłą, szarą postacią.
- Nie jesteś zwykła. Dla mnie jesteś idealna. Po prostu...Dziewczyno, pozwól mi Cię kochać i będę Cię kochać, nim sama pokochasz siebie. Pozwól mi Cię kochać i wszystkie Twoje kłopoty. Nie bój się, dziewczyno, pozwól mi pomóc. - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Patrzyłam w jego oczy i czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nigdy nie słyszałam piękniejszego wyznania.
Nie myśląc więcej wpiłam się w jego usta. Całowałam go tak jakby jutra miało nie być. Jakbyśmy nie mieli nic prócz siebie nawzajem. Jego język powoli pieścił mój. Boże, jak on wspaniale całuje.
- Wiem, że nie jesteś gotowa by wyznać mi miłość. Rozumiem i poczekam. - odpowiedział kiedy oderwaliśmy się od siebie i przyłożył swoje czoło do mojego.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i przytuliłam go.
- To co? Czy chciałabyś być ze mną? - zapytał.
Zaśmiałam się lekko i w odpowiedzi pocałowałam go czule.
- Od dziś jesteś mój. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
Michał w odpowiedzi pocałował mnie lekko w nos i powiedział :
- A Ty moja aniołku.
- Dzień dobry piękna!- powiedział szczerząc się do mnie.
- Dzień dobry brzydki - powiedziałam wystawiając do niego język.
- Zrobiłaś mi śniadanie wredoto? Czy napalałaś się na mnie?
- Chciałbyś. Czekałam aż wstaniesz i skoczysz po coś do sklepu. - odparłam szczerząc się.
Pokręcił oczami i opadł na łóżko. Ja w tym momencie poszłam do kuchni i zrobiłam mu kawę.
Otworzyłam lodówkę i odkryłam że mogę go poczęstować jajecznicą z pomidorem i szczypiorkiem. Powiadomiłam go o tym, na co on odpowiedział hurraoptymizmem.
- Super, może być. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- To fajnie, tylko musisz kupić jajka, pomidory i szczypiorek. - odparłam śmiejąc się.
Oj głodny Kubiak to zły Kubiak. Usłyszałam jak mruczy zły ubierając się.
- Tak, tak też Cię lubię.- odpowiedziałam.
Misiek usłyszawszy to przyszedł do mnie, położył mi dłonie na biodrach i spojrzał głęboko w oczy.
- No to mamy problem, bo ja Cię kocham. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło w środku. Zagryzłam wargę i musnęłam jego wargi swoimi.
- Mmm.. najchętniej zostałbym tu z Tobą ale kiszki mi marsza grają. Wrócę niedługo mała. - poszedł do drzwi i wyszedł z tym swoim cudownym uśmiechem.
Oparłam się o blat i dotknęłam policzków. Czułam jak cała twarz mi płonie. Powiedział, że mnie kocha. Wiem, że już wcześniej mi to mówił ale teraz widziałam to w jego oczach. Ta miłość po prostu aż mnie poraziła. Chciałam wyznać mu to samo ale jeszcze nie byłam na to gotowa. Bałam się mu zaufać, mimo że wiedziałam że on mnie kocha i byłam pewna że ja też coś czuję do niego.
Po jakimś czasie do mieszkania wrócił Misiek z torbą pełną zakupów. Zjedliśmy spokojnie śniadanie i usiedliśmy na kanapie by w końcu spokojnie porozmawiać.
- To może ja zacznę. - powiedziałam na co Michał kiwnął głową zgadzając się.- Wiem, że mnie kochasz ale nie czuję się gotowa by wyznać Ci to samo . Wiem, że Ci na mnie zależy ale boje się zaczynać coś między nami. Nie rozumiem dlaczego akurat ja? Przecież mógłbyś mieć każdą. Jesteś wspaniałym mężczyzną, masz świetne poczucie humoru i do tego te piękne oczy. Kiedy patrzyłam jak bawiłeś się z małymi Ignaczakami na boisku aż serce rosło. A ja? Jestem zwykłą, szarą postacią.
- Nie jesteś zwykła. Dla mnie jesteś idealna. Po prostu...Dziewczyno, pozwól mi Cię kochać i będę Cię kochać, nim sama pokochasz siebie. Pozwól mi Cię kochać i wszystkie Twoje kłopoty. Nie bój się, dziewczyno, pozwól mi pomóc. - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Patrzyłam w jego oczy i czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nigdy nie słyszałam piękniejszego wyznania.
Nie myśląc więcej wpiłam się w jego usta. Całowałam go tak jakby jutra miało nie być. Jakbyśmy nie mieli nic prócz siebie nawzajem. Jego język powoli pieścił mój. Boże, jak on wspaniale całuje.
- Wiem, że nie jesteś gotowa by wyznać mi miłość. Rozumiem i poczekam. - odpowiedział kiedy oderwaliśmy się od siebie i przyłożył swoje czoło do mojego.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i przytuliłam go.
- To co? Czy chciałabyś być ze mną? - zapytał.
Zaśmiałam się lekko i w odpowiedzi pocałowałam go czule.
- Od dziś jesteś mój. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
Michał w odpowiedzi pocałował mnie lekko w nos i powiedział :
- A Ty moja aniołku.
poniedziałek, 11 lipca 2016
Rozdział 18. - Przestań patrzeć na nią jak na mięso!
Weszliśmy na sale Pita z szerokimi uśmiechami na twarzy. Braciszek leżał na łóżku i oglądał telewizję. Szaleństwo, skoro był tam telewizor to musiała być to jakaś sala VIP. Rzuciłam się na jego łóżko i położyłam obok.
- Co oglądasz połamańcu? - spytałam całując go w policzek.
- Telewizję, nie widać? - powiedział lekko się uśmiechając.
- Wow. Jakie Ty tu masz luksusy. Przyznaj, dałeś im w łapę-powiedziałam śmiejąc się.
- Tak, kiedy byłem w śpiączce zrobiłem im przelew. - odparł ironicznie Piotrek.
Na samo wspomnienie minionych wydarzeń lekko zrzedła mi mina. Przytuliłam go mocno i powiedziałam ze łzami w oczach:
- Tęskniłam gamoniu.
- Wiem ale nie płacz już. Żyję i nigdzie się nie wybieram.
Michał patrzył na nas z uśmiechem. Mrugnęłam do niego, a ten posłał mi buziaka. Czułam się jak nastolatka. Spędziliśmy miły dzień. Widziałam, że Piotrek czuł się coraz lepiej. Cieszyłam się z tego powodu. W tym momencie był dla mnie najważniejszy.
Wyczuwałam palące spojrzenie Michała. Patrzył na mnie jak szpak na czereśnie. Zaczęłam się zastanawiać czy nie pomylił zakochania z pragnieniem seksu. No przecież, jakby rozbierał mnie wzrokiem.
- Kubiak, przestań patrzeć na nią jak na mięso! To moja siostra, do cholery. - powiedział Piotrek powoli się denerwując.
- Przepraszam. - odparł pesząc się.
Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Powiedziałam chłopakom że idę po kawę i że mają być grzeczni. Zaczęłam się zastanawiać, z kim ja do jasnej anielki żyję? I co mam zrobić z Kubiakiem? Jeśli myślał, że jestem łatwa to się grubo mylił. Czy my.. byliśmy już parą? Mieliśmy spróbować, a ja już mam wątpliwości. Bez sensu. Stanęłam przy automacie i kliknęłam na napój. Czekałam, aż kubek się napełni.
- Co oglądasz połamańcu? - spytałam całując go w policzek.
- Telewizję, nie widać? - powiedział lekko się uśmiechając.
- Wow. Jakie Ty tu masz luksusy. Przyznaj, dałeś im w łapę-powiedziałam śmiejąc się.
- Tak, kiedy byłem w śpiączce zrobiłem im przelew. - odparł ironicznie Piotrek.
Na samo wspomnienie minionych wydarzeń lekko zrzedła mi mina. Przytuliłam go mocno i powiedziałam ze łzami w oczach:
- Tęskniłam gamoniu.
- Wiem ale nie płacz już. Żyję i nigdzie się nie wybieram.
Michał patrzył na nas z uśmiechem. Mrugnęłam do niego, a ten posłał mi buziaka. Czułam się jak nastolatka. Spędziliśmy miły dzień. Widziałam, że Piotrek czuł się coraz lepiej. Cieszyłam się z tego powodu. W tym momencie był dla mnie najważniejszy.
Wyczuwałam palące spojrzenie Michała. Patrzył na mnie jak szpak na czereśnie. Zaczęłam się zastanawiać czy nie pomylił zakochania z pragnieniem seksu. No przecież, jakby rozbierał mnie wzrokiem.
- Kubiak, przestań patrzeć na nią jak na mięso! To moja siostra, do cholery. - powiedział Piotrek powoli się denerwując.
- Przepraszam. - odparł pesząc się.
Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Powiedziałam chłopakom że idę po kawę i że mają być grzeczni. Zaczęłam się zastanawiać, z kim ja do jasnej anielki żyję? I co mam zrobić z Kubiakiem? Jeśli myślał, że jestem łatwa to się grubo mylił. Czy my.. byliśmy już parą? Mieliśmy spróbować, a ja już mam wątpliwości. Bez sensu. Stanęłam przy automacie i kliknęłam na napój. Czekałam, aż kubek się napełni.
W tym samym czasie. Sala Nowakowskiego.
Z perspektywy Michała.
Nie podoba mi się to, jak spojrzała na mnie Tosia. Jakby nie była pewna tego wszystkiego. Wiedziałem, że ją kocham. Byłem tego pewny. Bałem się, że znów ją stracę. Siedziałem obok łóżka Nowakowskiego patrząc bezmyślnie w telewizor.
- A Ty co? Udajesz, że Cię tu nie ma? - drwił Piter.
Wysiliłem się na uśmiech pod tytułem "Spierdalaj".
- Widzę, że coraz lepiej Wam się układa. Wiedz jednak, że Tosia stała się moim oczkiem w głowie. Jak tylko się dowiem, że uroniła przez Ciebie chociaż jedną łzę, nie będę patrzył na to czy jesteśmy kumplami tylko Ci wpierdole. Rozumiesz? - powiedział patrząc na mnie poważnie.
- Piotrek, znasz mnie. Wiesz, że mi na niej zależy. Powiedziałem jej, że ją kocham. Nie mam zamiaru jej stracić. Nikogo tak nie kochałem. Nawet Moniki, a wiesz że chciałem się z nią ożenić. - powiedziałem załamując ręce.
Kiwnął głową i wrócił do oglądania pierdół. A ja siedziałem i patrzyłem jak Tosia wraca do sali. Była piękniejsza niż wszystkie inne. Była inteligentniejsza niż nie jedna znana mi kobieta. Serce miała tak ogromne, że mogłaby pomieścić w nim cały świat. Kiedy patrzyłem na nią jak bawiła się z dziećmi Ignaczaka, byłem jeszcze pewniejszy tego iż chcę by była matką moich dzieci.
Wiem, że może się to wydawać dziwne, bo stosunkowo krótko się znamy ale to było jak grom z jasnego nieba.
Tosia podała mi kawę i walnęła się z powrotem na łóżko Piotrka. Oglądali razem jakiś serial o nazwie "Jak poznałem Waszą matkę?" . Co chwila wybuchali śmiechem słuchając niektórych kwestii aktorów. Cieszyło mnie to jak dobrze tych dwoje się dogaduje. Dobrze, że Piter nie odrzucił jej po dowiedzeniu się całej prawdy od jego matki. Z drugiej strony jak można ją w ogóle odrzucić? Jest doskonała. To prawda, ma cięty język ale to tylko dodawało jej seksapilu.
-... prawda, Michał? - spytał szczerząc się do mnie Nowakowski.
- Co? - spytałem jakby budząc się ze snu.
- Jajco. Pytałem czy nie uważasz, że Barney jest podobny do Kurasia? - powtórzył szczerząc się.
Przekrzywiłem głowę i przez chwilę obejrzałem kawałek serialu.
- No może trochę. Ale Kuraś nie wymyśla takich sposobów na podryw. - odparłem.
- Tak, faktycznie. " Cześć, jestem Kurek. Bartek Kurek, chcesz spróbować mojego monte?" - parodiował Piotrek, a ja z Tosią płakaliśmy ze śmiechu.
-Naprawdę? I to działa? - zapytała Antosia ocierając łzy.
- Chciałbym powiedzieć, że nie. - powiedziałem kręcąc ze śmiechem głową.
- Ło Matko z Ojcem. - powiedziała i przybiła facepalma.
Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas i Piotrek wyrzucił nas do domu. Chciałem iść przekimać się w hotelu ale pani Nowakowska nie chciała nawet o tym słyszeć, twierdząc, że jej mieszkanie jest wystarczająco duże by pomieścić naszą trójkę. No tak, przecież jest jeszcze Ola.
- Myślę że powinniśmy porozmawiać Tosiu. - powiedziałem łapiąc ją za dłoń.
- Jest już późno. Porozmawiamy jutro. Chcę spokojnie pomyśleć. - odpowiedziała.
Chce pomyśleć.. Czyli jest źle. Wiedziałem, że nie będzie łatwo ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak.
- A Ty co? Udajesz, że Cię tu nie ma? - drwił Piter.
Wysiliłem się na uśmiech pod tytułem "Spierdalaj".
- Widzę, że coraz lepiej Wam się układa. Wiedz jednak, że Tosia stała się moim oczkiem w głowie. Jak tylko się dowiem, że uroniła przez Ciebie chociaż jedną łzę, nie będę patrzył na to czy jesteśmy kumplami tylko Ci wpierdole. Rozumiesz? - powiedział patrząc na mnie poważnie.
- Piotrek, znasz mnie. Wiesz, że mi na niej zależy. Powiedziałem jej, że ją kocham. Nie mam zamiaru jej stracić. Nikogo tak nie kochałem. Nawet Moniki, a wiesz że chciałem się z nią ożenić. - powiedziałem załamując ręce.
Kiwnął głową i wrócił do oglądania pierdół. A ja siedziałem i patrzyłem jak Tosia wraca do sali. Była piękniejsza niż wszystkie inne. Była inteligentniejsza niż nie jedna znana mi kobieta. Serce miała tak ogromne, że mogłaby pomieścić w nim cały świat. Kiedy patrzyłem na nią jak bawiła się z dziećmi Ignaczaka, byłem jeszcze pewniejszy tego iż chcę by była matką moich dzieci.
Wiem, że może się to wydawać dziwne, bo stosunkowo krótko się znamy ale to było jak grom z jasnego nieba.
Tosia podała mi kawę i walnęła się z powrotem na łóżko Piotrka. Oglądali razem jakiś serial o nazwie "Jak poznałem Waszą matkę?" . Co chwila wybuchali śmiechem słuchając niektórych kwestii aktorów. Cieszyło mnie to jak dobrze tych dwoje się dogaduje. Dobrze, że Piter nie odrzucił jej po dowiedzeniu się całej prawdy od jego matki. Z drugiej strony jak można ją w ogóle odrzucić? Jest doskonała. To prawda, ma cięty język ale to tylko dodawało jej seksapilu.
-... prawda, Michał? - spytał szczerząc się do mnie Nowakowski.
- Co? - spytałem jakby budząc się ze snu.
- Jajco. Pytałem czy nie uważasz, że Barney jest podobny do Kurasia? - powtórzył szczerząc się.
Przekrzywiłem głowę i przez chwilę obejrzałem kawałek serialu.
- No może trochę. Ale Kuraś nie wymyśla takich sposobów na podryw. - odparłem.
- Tak, faktycznie. " Cześć, jestem Kurek. Bartek Kurek, chcesz spróbować mojego monte?" - parodiował Piotrek, a ja z Tosią płakaliśmy ze śmiechu.
-Naprawdę? I to działa? - zapytała Antosia ocierając łzy.
- Chciałbym powiedzieć, że nie. - powiedziałem kręcąc ze śmiechem głową.
- Ło Matko z Ojcem. - powiedziała i przybiła facepalma.
Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas i Piotrek wyrzucił nas do domu. Chciałem iść przekimać się w hotelu ale pani Nowakowska nie chciała nawet o tym słyszeć, twierdząc, że jej mieszkanie jest wystarczająco duże by pomieścić naszą trójkę. No tak, przecież jest jeszcze Ola.
- Myślę że powinniśmy porozmawiać Tosiu. - powiedziałem łapiąc ją za dłoń.
- Jest już późno. Porozmawiamy jutro. Chcę spokojnie pomyśleć. - odpowiedziała.
Chce pomyśleć.. Czyli jest źle. Wiedziałem, że nie będzie łatwo ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak.
piątek, 24 czerwca 2016
Rozdział 17 - Tadam bitches!
Spojrzałam na Piotrka i na jego rodziców. Wiedziałam, że Marzenie niewiele brakuje by nie wybuchnąć. Jednak zrobiła coś czego się nie spodziewałam. Westchnęła i zaczęła płakać.
- A jak mam się do niej zwracać? Moja własna siostra uwiodła mi męża! - wykrzyknęła załzawiona.
- Zaraz.. Co? - spytałam krztusząc się wodą którą piłam.
- Anna była moją siostrą. Myślisz, że dlaczego nigdy nie widziałaś dziadków? Rodzice wyrzekli się jej po tym co zrobiła. - popatrzyła z nienawiścią w moją stronę.
Spojrzałam na tatę. Stał patrząc na podłogę. Widziałam, że pojedyncza łza spływa mu po policzku.
Chciałam wyjść z sali. Chciałam uciec, znaleźć się na cmentarzu przy mamie. Tak cholernie pragnęłam z nią porozmawiać. W ostatniej chwili Piotrek złapał mnie za dłoń.
- Przecież to nie jest jej wina. Nie odpokutowała już wystarczająco?- powiedział Piotrek.
- Chyba jesteś dla niej za bardzo wyrozumiały. Przez jej matkę..
- Tak ale nie przez nią.- przerwał matce Piotrek mocniej ściskając moją dłoń.
Nie chciałam by Piotrek kłócił się przeze mnie z rodzicielką. Schyliłam się i ucałowałam go w policzek.
- Dziękuję ale nie chcę byś kłócił się z nimi z mojej winy. Pójdę już. Nie czuję się tu mile widziana. - powiedziałam i wyszłam.
Michał z Olą próbowali mnie zatrzymać ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam być sama.
Wsiadłam za kierownicę i pojechałam pod dobrze znany mi adres. Byłam roztrzęsiona. Przestałam panować nad łzami. W radio akurat leciała piosenka Dżemu " W życiu piękne są tylko chwile".
Tą piosenkę zawsze śpiewała mi mama kiedy było mi smutno. Wtedy nie rozumiałam tego tekstu, wydawał mi się błahy. Jednak dopiero teraz rozumiem. Jako dziecko myślałam, że muszę być grzeczna i miła dla wszystkich wtedy nie będę się smucić ale życie szybko to zweryfikowało. Za dobre rzeczy dostajemy podwójnie w dupę. Piotrek był jedną z niewielu osób które sprawiały, że moje życie naprawdę miało sens.
Podjechałam na cmentarz, zaparkowałam samochód i uprzednio kupując znicz poszłam na grób mamy. Mijałam kompletnie nieznanych mi ludzi, którzy spieszyli do swoich bliskich. Zapewne obawiając się tych ciemnych chmur które nadciągały na niebie. Stanęłam przy grobie mamy, pomodliłam się i stałam w ciszy patrząc na nagrobek. Zapaliłam znicz i kucnęłam zbierając myśli.
- Mamo, jak mogłaś mnie tak oszukać. Mówiłaś, że dziadkowie nie żyją. Że byłaś jedynaczką. Mówiłaś, że to przeze mnie tata odszedł. Jak mogłaś?! - krzyknęłam w stronę nagrobka.
Odpowiedziała mi cisza. Nie wiem czego się spodziewałam. Magicznej rozmowy z nieżyjącą matką niczym w Harrym Potterze?
- Gdybyś mi to wyjaśniła przecież bym Cię zrozumiała! Miałyśmy tylko siebie. Ty i ja przeciwko całemu światu.- szepnęłam opierając głowę o kolana.
- Mamo, nie wiem co robić. Nie umiem sobie z niczym poradzić. Jestem kompletnie bezradna.- płakałam.
Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Był to Michał.
- Jak mnie tu znalazłeś? - spytałam ścierając łzy.
- Serce podpowiedziało mi że tu będziesz. - powiedział i po prostu mnie przytulił.
Poczułam się trochę lepiej, jednak po chwili odepchnęłam go.
- Jeśli myślisz, iż to w jakim jestem teraz stanie psychicznym cokolwiek zmienia, to grubo się mylisz.
- Dziewczyno, chyba masz teraz poważniejsze problemy na głowie. O nas porozmawiamy jak się sytuacja uspokoi. Przyszedłem Cię wesprzeć, jak przyjaciel. Sama mówiłaś, że kiedy mnie potrzebowałaś to byłem nie obecny. Teraz jestem. - powiedział i pomachał rękami jakby mówił "Tadam bitches!"
- Teraz jesteś, później Cię nie będzie. Jesteś jak chorągiewka. Stokrotne dziękuje za to iż wielkim Michał Kubiak znalazł czas dla zwykłego plebsu. Czapki z głów. - wykrzyczałam.
Ludzie patrzyli na nas ze zgorszonymi minami. Wściekła ruszyłam do samochodu. Zaczęłam szperać po torebce.
- Gdzie są te cholerne klucze?!- mruczałam pod nosem wkurzona do granic możliwości.
- Tośka poczekaj do jasnej cholery. - usłyszałam za sobą Michała.
- Daruj sobie. Nie potrzebuje audiencji. - powiedziałam.
- Miałem z Tobą teraz o tym nie rozmawiać ale chyba nie da się z Tobą inaczej. Tośka no kurwa kocham Cię!- wykrzyczał Michał, opuszczając ramiona.
Z wrażenia na jego słowa upadła mi torba.
- Co powiedziałeś? - spytałam zagryzając wargę.
- Kocham Cię. Zakochałem się w Tobie już wtedy kiedy jeździliśmy na tych cholernych schodach ruchomych w Rzeszowie. Nie oczekuję od razu Twojej odpowiedzi. Ale nie możesz mówić, że mi nie zależy. Łamiesz mi wtedy serce.
Kiedy to powiedział, nogi miałam jak z waty. Boże, co ten gamoń ze mną robi?
- Jedziesz ze mną do Piotrka? Ola napisała że Marzena wyszła. - spytałam już milszym głosem, wystawiając w jego kierunku dłoń.
Kiwnął i złapał mnie za rękę przyciągając do siebie.
- A o tym porozmawiamy później Panie Kubiak. - powiedziałam, na co on kiwnął głową i mnie pocałował mnie delikatnie.
- W Twoim słowniku nie ma takiego słowa jak " później" , co? - zaśmiałam się.
- Miałem straszną ochotę to zrobić. Te Twoje usta,, - uśmiechnął się szelmowsko.
Oj Panie Kubiak i co ja mam z Tobą zrobić?
- A jak mam się do niej zwracać? Moja własna siostra uwiodła mi męża! - wykrzyknęła załzawiona.
- Zaraz.. Co? - spytałam krztusząc się wodą którą piłam.
- Anna była moją siostrą. Myślisz, że dlaczego nigdy nie widziałaś dziadków? Rodzice wyrzekli się jej po tym co zrobiła. - popatrzyła z nienawiścią w moją stronę.
Spojrzałam na tatę. Stał patrząc na podłogę. Widziałam, że pojedyncza łza spływa mu po policzku.
Chciałam wyjść z sali. Chciałam uciec, znaleźć się na cmentarzu przy mamie. Tak cholernie pragnęłam z nią porozmawiać. W ostatniej chwili Piotrek złapał mnie za dłoń.
- Przecież to nie jest jej wina. Nie odpokutowała już wystarczająco?- powiedział Piotrek.
- Chyba jesteś dla niej za bardzo wyrozumiały. Przez jej matkę..
- Tak ale nie przez nią.- przerwał matce Piotrek mocniej ściskając moją dłoń.
Nie chciałam by Piotrek kłócił się przeze mnie z rodzicielką. Schyliłam się i ucałowałam go w policzek.
- Dziękuję ale nie chcę byś kłócił się z nimi z mojej winy. Pójdę już. Nie czuję się tu mile widziana. - powiedziałam i wyszłam.
Michał z Olą próbowali mnie zatrzymać ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam być sama.
Wsiadłam za kierownicę i pojechałam pod dobrze znany mi adres. Byłam roztrzęsiona. Przestałam panować nad łzami. W radio akurat leciała piosenka Dżemu " W życiu piękne są tylko chwile".
Tą piosenkę zawsze śpiewała mi mama kiedy było mi smutno. Wtedy nie rozumiałam tego tekstu, wydawał mi się błahy. Jednak dopiero teraz rozumiem. Jako dziecko myślałam, że muszę być grzeczna i miła dla wszystkich wtedy nie będę się smucić ale życie szybko to zweryfikowało. Za dobre rzeczy dostajemy podwójnie w dupę. Piotrek był jedną z niewielu osób które sprawiały, że moje życie naprawdę miało sens.
Podjechałam na cmentarz, zaparkowałam samochód i uprzednio kupując znicz poszłam na grób mamy. Mijałam kompletnie nieznanych mi ludzi, którzy spieszyli do swoich bliskich. Zapewne obawiając się tych ciemnych chmur które nadciągały na niebie. Stanęłam przy grobie mamy, pomodliłam się i stałam w ciszy patrząc na nagrobek. Zapaliłam znicz i kucnęłam zbierając myśli.
- Mamo, jak mogłaś mnie tak oszukać. Mówiłaś, że dziadkowie nie żyją. Że byłaś jedynaczką. Mówiłaś, że to przeze mnie tata odszedł. Jak mogłaś?! - krzyknęłam w stronę nagrobka.
Odpowiedziała mi cisza. Nie wiem czego się spodziewałam. Magicznej rozmowy z nieżyjącą matką niczym w Harrym Potterze?
- Gdybyś mi to wyjaśniła przecież bym Cię zrozumiała! Miałyśmy tylko siebie. Ty i ja przeciwko całemu światu.- szepnęłam opierając głowę o kolana.
- Mamo, nie wiem co robić. Nie umiem sobie z niczym poradzić. Jestem kompletnie bezradna.- płakałam.
Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Był to Michał.
- Jak mnie tu znalazłeś? - spytałam ścierając łzy.
- Serce podpowiedziało mi że tu będziesz. - powiedział i po prostu mnie przytulił.
Poczułam się trochę lepiej, jednak po chwili odepchnęłam go.
- Jeśli myślisz, iż to w jakim jestem teraz stanie psychicznym cokolwiek zmienia, to grubo się mylisz.
- Dziewczyno, chyba masz teraz poważniejsze problemy na głowie. O nas porozmawiamy jak się sytuacja uspokoi. Przyszedłem Cię wesprzeć, jak przyjaciel. Sama mówiłaś, że kiedy mnie potrzebowałaś to byłem nie obecny. Teraz jestem. - powiedział i pomachał rękami jakby mówił "Tadam bitches!"
- Teraz jesteś, później Cię nie będzie. Jesteś jak chorągiewka. Stokrotne dziękuje za to iż wielkim Michał Kubiak znalazł czas dla zwykłego plebsu. Czapki z głów. - wykrzyczałam.
Ludzie patrzyli na nas ze zgorszonymi minami. Wściekła ruszyłam do samochodu. Zaczęłam szperać po torebce.
- Gdzie są te cholerne klucze?!- mruczałam pod nosem wkurzona do granic możliwości.
- Tośka poczekaj do jasnej cholery. - usłyszałam za sobą Michała.
- Daruj sobie. Nie potrzebuje audiencji. - powiedziałam.
- Miałem z Tobą teraz o tym nie rozmawiać ale chyba nie da się z Tobą inaczej. Tośka no kurwa kocham Cię!- wykrzyczał Michał, opuszczając ramiona.
Z wrażenia na jego słowa upadła mi torba.
- Co powiedziałeś? - spytałam zagryzając wargę.
- Kocham Cię. Zakochałem się w Tobie już wtedy kiedy jeździliśmy na tych cholernych schodach ruchomych w Rzeszowie. Nie oczekuję od razu Twojej odpowiedzi. Ale nie możesz mówić, że mi nie zależy. Łamiesz mi wtedy serce.
Kiedy to powiedział, nogi miałam jak z waty. Boże, co ten gamoń ze mną robi?
- Jedziesz ze mną do Piotrka? Ola napisała że Marzena wyszła. - spytałam już milszym głosem, wystawiając w jego kierunku dłoń.
Kiwnął i złapał mnie za rękę przyciągając do siebie.
- A o tym porozmawiamy później Panie Kubiak. - powiedziałam, na co on kiwnął głową i mnie pocałował mnie delikatnie.
- W Twoim słowniku nie ma takiego słowa jak " później" , co? - zaśmiałam się.
- Miałem straszną ochotę to zrobić. Te Twoje usta,, - uśmiechnął się szelmowsko.
Oj Panie Kubiak i co ja mam z Tobą zrobić?
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Rozdział 16 - Czego więc teraz tu szukasz?
Minął tydzień. Cholernie ciężki tydzień. Ojciec z matką Piotrka i Ola spędzali u niego całe dnie, natomiast ja nocowałam w szpitalu modląc się przy jego łóżku . Marzenę unikałam jak ognia. Zraniły mnie jej słowa ale czego mogłam się spodziewać po tej kobiecie? Moją mamę uważała za zło wcielone, a mnie za diabelski pomiot. Była godzina 16, wstałam z łóżka przesypiając kolejną zarwaną nockę. Dobrze że wzięłam urlop. Poszłam do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Wyglądałam jak "pół dupy zza krzaka" cytując słowa mojego kuzyna. Wory pod oczami i ta szara skóra zdecydowanie nie dodawała mi uroku. Zdjęłam piżamę i stanęłam w brodziku. Byłam tak zmęczona że, zasypiałam na stojąco. Zmyłam z siebie wszystkie myśli i owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki. Nastawiłam ekspres i wyszłam do pokoju po jakieś ciuchy. Gdy tak grzebałam po szafie usłyszałam że ktoś dobija się do drzwi. Podeszłam do wrót i otworzyłam nie patrząc wcześniej przez judasza. A za nimi ujrzałam Michała. Tak, pan Kubiak po tygodniowej ciszy nawiedził moje mieszkanko.
- Pan do kogo? - spytałam poważnie krzyżując ręce na piersiach.
- Tosia, proszę Cię. Porozmawiajmy.
Chwila zastanowienia i wpuściłam jaśnie pana.
- Poczekaj, pójdę się ubrać.
Weszłam do pokoju, nałożyłam spodenki i męski T-shirt który zwinęłam Kamilowi. Nie obchodziło mnie jak wyglądałam, miałam ważniejsze sprawy na głowie. Wróciłam do salonu, w którym siedział mój gość, pijąc kawę, którą notabene sam sobie zrobił.
- Słucham. Co chciałeś powiedzieć? - spytałam.
Nie miałam zamiaru niczego mu ułatwiać. Spojrzałam na niego, ech wyglądał jak zwykle fantastycznie.
- Nie wiem od czego zacząć. Tak wiem, najlepiej od początku.- powiedział gdy już szykowałam ripostę. - Wiem, że jesteś na mnie zła. Wiem, że zasłużyłem. Ale miałem taki mętlik w głowie, tyle rzeczy do zrobienia. To mnie nie usprawiedliwia ale... tak cholernie tęskniłem. Tosiu, wybacz mi. Naprawdę, przepraszam. - powiedział zbliżając się do mnie.
- Kiedy wszystko było dobrze, byłeś przy mnie ale kiedy przeżywałam najcięższy okres w swoim życiu po prostu znikłeś. Zresztą kij ze mną, w końcu nic sobie nie obiecywaliśmy. Żadnych deklaracji nie było, więc nie mam o co się czepiać. Ale nawet nie zainteresowałeś się Piotrkiem. Walczy o życie, a Ty własnego przyjaciela miałeś w dupie. Nie było Cię przy nim, nie było Cię przy mnie. Czego więc teraz tu szukasz? - spytałam ścierając łzy z policzków.
- Musiałem przemyśleć swoje uczucia. Zaraz.. Co?! Piotrek walczy o życie? - zapytał robiąc się cały blady.
- Miał wypadek. Jakiś pijany idiota wjechał w niego. Jest w śpiączce. - powiedziałam siadając na kanapie i przykrywając dłońmi twarz.
- O mój Boże..
- Możesz już iść. Śpieszę się do szpitala. - gdy tylko to powiedziałam usłyszałam dzwonek telefonu. Popędziłam po niego do sypialni. Dzwoniła Ola. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy. Drżącymi rękami odebrałam telefon.
- Tośka przyjedź szybko!- krzyczała płacząc do słuchawki.
- Co się stało?
- Piotrek.. on wybudza sie. - powiedziała.
Wybuchnęłam płaczem. Płakałam jak nigdy, dziękując Bogu za opiekę nad nim. Klęczałam na podłodze kołysząc się w przód i w tył , nie mogąc przestać płakać. Usłyszałam tylko jak Michał wbiegł do sypialni i przytulił mnie do siebie.
- Piotrek.. wybudza się. - powiedziałam śmiejąc się i płacząc jednocześnie.
- Boże, muszę tam jechać. - wstałam szybko, szukając w szafie jakichś ciuchów.
Nie patrząc na to czy Michał jest w pokoju czy nie zdjęłam z siebie ubrania i szybkim ruchem nałożyłam jeansy i sweterek.
- Jedziesz ze mną? - spytałam patrząc wyczekująco na Michała.
Kiwnął głową i już chwilę później byliśmy w samochodzie. Włączyłam muzykę by nie musieć z nim rozmawiać.
- Antosiu. porozmawiaj ze mną.
- Powiedziałeś co chciałeś, ja także. Zresztą Piotrek jest teraz najważniejszy.
Wbiegłam do szpitala i od razu wleciałam najszybciej jak mogłam do sali Piotrka.
- Siostra.. - powiedział Piotrek lekko się do mnie uśmiechając.
Znów nie mogłam pohamować łez. Płakałam i tuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
- Obiecałem że Cię nie zostawię. - powiedział i pocałował mnie w głowę,
Odsunęłam się od niego i uważnie mu się przyjrzałam. On najwidoczniej robił to samo bo po chwili usłyszałam jego komentarz.
- Rany boskie siostra, Ty coś jesz? Jak Ty wyglądasz? - powiedział.
Na te słowa uśmiechnęłam się i znów go przytuliłam.
- Boże jak dobrze, że wróciłeś.
- O proszę, któż to się zjawił?- usłyszałam za sobą ten ironiczny ton.
- Marzena, przestań.. - mruknął ojciec.
Zaczyna się- pomyślałam.
- Mamo, dlaczego tak się zwracasz do Tosi? Tak w ogóle to dlaczego dopiero teraz ją poznałem? O co tu chodzi? - spytał Piotrek wciąż trzymając mnie za rękę.
- Pan do kogo? - spytałam poważnie krzyżując ręce na piersiach.
- Tosia, proszę Cię. Porozmawiajmy.
Chwila zastanowienia i wpuściłam jaśnie pana.
- Poczekaj, pójdę się ubrać.
Weszłam do pokoju, nałożyłam spodenki i męski T-shirt który zwinęłam Kamilowi. Nie obchodziło mnie jak wyglądałam, miałam ważniejsze sprawy na głowie. Wróciłam do salonu, w którym siedział mój gość, pijąc kawę, którą notabene sam sobie zrobił.
- Słucham. Co chciałeś powiedzieć? - spytałam.
Nie miałam zamiaru niczego mu ułatwiać. Spojrzałam na niego, ech wyglądał jak zwykle fantastycznie.
- Nie wiem od czego zacząć. Tak wiem, najlepiej od początku.- powiedział gdy już szykowałam ripostę. - Wiem, że jesteś na mnie zła. Wiem, że zasłużyłem. Ale miałem taki mętlik w głowie, tyle rzeczy do zrobienia. To mnie nie usprawiedliwia ale... tak cholernie tęskniłem. Tosiu, wybacz mi. Naprawdę, przepraszam. - powiedział zbliżając się do mnie.
- Kiedy wszystko było dobrze, byłeś przy mnie ale kiedy przeżywałam najcięższy okres w swoim życiu po prostu znikłeś. Zresztą kij ze mną, w końcu nic sobie nie obiecywaliśmy. Żadnych deklaracji nie było, więc nie mam o co się czepiać. Ale nawet nie zainteresowałeś się Piotrkiem. Walczy o życie, a Ty własnego przyjaciela miałeś w dupie. Nie było Cię przy nim, nie było Cię przy mnie. Czego więc teraz tu szukasz? - spytałam ścierając łzy z policzków.
- Musiałem przemyśleć swoje uczucia. Zaraz.. Co?! Piotrek walczy o życie? - zapytał robiąc się cały blady.
- Miał wypadek. Jakiś pijany idiota wjechał w niego. Jest w śpiączce. - powiedziałam siadając na kanapie i przykrywając dłońmi twarz.
- O mój Boże..
- Możesz już iść. Śpieszę się do szpitala. - gdy tylko to powiedziałam usłyszałam dzwonek telefonu. Popędziłam po niego do sypialni. Dzwoniła Ola. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy. Drżącymi rękami odebrałam telefon.
- Tośka przyjedź szybko!- krzyczała płacząc do słuchawki.
- Co się stało?
- Piotrek.. on wybudza sie. - powiedziała.
Wybuchnęłam płaczem. Płakałam jak nigdy, dziękując Bogu za opiekę nad nim. Klęczałam na podłodze kołysząc się w przód i w tył , nie mogąc przestać płakać. Usłyszałam tylko jak Michał wbiegł do sypialni i przytulił mnie do siebie.
- Piotrek.. wybudza się. - powiedziałam śmiejąc się i płacząc jednocześnie.
- Boże, muszę tam jechać. - wstałam szybko, szukając w szafie jakichś ciuchów.
Nie patrząc na to czy Michał jest w pokoju czy nie zdjęłam z siebie ubrania i szybkim ruchem nałożyłam jeansy i sweterek.
- Jedziesz ze mną? - spytałam patrząc wyczekująco na Michała.
Kiwnął głową i już chwilę później byliśmy w samochodzie. Włączyłam muzykę by nie musieć z nim rozmawiać.
- Antosiu. porozmawiaj ze mną.
- Powiedziałeś co chciałeś, ja także. Zresztą Piotrek jest teraz najważniejszy.
Wbiegłam do szpitala i od razu wleciałam najszybciej jak mogłam do sali Piotrka.
- Siostra.. - powiedział Piotrek lekko się do mnie uśmiechając.
Znów nie mogłam pohamować łez. Płakałam i tuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
- Obiecałem że Cię nie zostawię. - powiedział i pocałował mnie w głowę,
Odsunęłam się od niego i uważnie mu się przyjrzałam. On najwidoczniej robił to samo bo po chwili usłyszałam jego komentarz.
- Rany boskie siostra, Ty coś jesz? Jak Ty wyglądasz? - powiedział.
Na te słowa uśmiechnęłam się i znów go przytuliłam.
- Boże jak dobrze, że wróciłeś.
- O proszę, któż to się zjawił?- usłyszałam za sobą ten ironiczny ton.
- Marzena, przestań.. - mruknął ojciec.
Zaczyna się- pomyślałam.
- Mamo, dlaczego tak się zwracasz do Tosi? Tak w ogóle to dlaczego dopiero teraz ją poznałem? O co tu chodzi? - spytał Piotrek wciąż trzymając mnie za rękę.
czwartek, 9 czerwca 2016
Rozdział 15 - To mój brat, czy tego chcesz czy nie!
Było już grubo po północy. Olę wysłałam do domu, bo była ledwo żywa. Obiecałam dać jej znać jak będę cokolwiek wiedzieć. Siedziałam oparta o ścianę i modliłam się by wszystko było w porządku.
- Proszę iść do domu. Jest już późno. - powiedział lekarz zatrzymując się przy mnie.
- Ja nie mogę. I tak nie zasnę. Musze przy nim być. - powiedziałam ze łzami w oczach.
Doktorek westchnął i usiadł obok mnie.
- Nie pomoże mu tak Pani. Mąż ma tu najlepszą opiekę. - powiedział uśmiechając się lekko.
- Nie, nie. To nie mój mąż. To mój brat. Po prostu niedawno go odzyskałam i nie chcę go stracić. Boże, nie wiem sama dlaczego to Panu mówię. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Nawet nie zdaje sobie Pani ile historii słyszałem w tym szpitalu.
- Niesamowite jest to, że ściany szpitali słyszały więcej szczerych modlitw niż kościoły. - wymamrotałam.
Doktorek spojrzał na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczami. Naprawdę, kto ma tak mega czarne oczy? Są niesamowite.
- Po raz pierwszy słyszę jak ktoś wymawia na głos moje myśli. Niesamowite. Jestem Patryk tak w ogóle.
- Antonina ale wszyscy mówią na mnie Tośka. - podałam mu dłoń lekko się uśmiechając.
- Może opowiesz mi coś o sobie Tosiu? - spytał mrugając do mnie.
Nie wiedzieć czemu w tym momencie poczułam się tak jakbym zdradzała Michała. Ale przecież nie jesteśmy razem. Poza tym z doktorkiem nie robiłam nic złego, tylko rozmawialiśmy.
- Nie ma o czym. A teraz wybacz, pójdę zobaczyć jak z Piotrkiem. - wstałam, otrzepałam tyłek z niewidzialnego kurzu.
Stanęłam przed szybą i patrzyłam jak spokojnie śpi. Jeśli tak można nazwać jego stan.
- Boże nie zabieraj mi go. Zabrałeś mi matkę, jego nawet nie próbuj. - powiedziałam opierając czoło o szybę.
Poczułam czyjąś rękę na plecach. Stała za mną pielęgniarka.
- W zasadzie nie powinnam ale może chce Pani do niego wejść. - powiedziała patrząc na mnie z troską.
Kiwnęłam głową i starłam łzy które spłynęły mi po twarzy.
Weszłam do sali i usiadłam przy nim. Był tak cholernie spokojny. Mimo że miałam go od niedawna stał się dla mnie najważniejszą osobą. Miałam tylko jego. Chwyciłam go za dłoń i zaczęłam mówić.
- Piotruś, braciszku. Nie zostawiaj mnie tu samej. Błagam Cię. Jesteś za młody by grać w drużynie Wagnera. Mam tylko Ciebie. Pomyśl o Olce. Walcz. Nie pozwalam Ci ode mnie odejść. Obiecywałeś mi że już mnie nie zostawisz. Obiecywałeś. - wymamrotałam zalana łzami.
Oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji jak w filmach. Niestety znów okazało się że to tylko fikcja.
Siedziałam przy nim, modląc się. Po raz pierwszy od śmierci mamy modliłam się szczerze. Błagałam wręcz. Piotrek jest za młody na to wszystko. Dlaczego zawsze cierpią Ci najlepsi? Przecież Piotrek nikomu nie zrobił krzywdy. Jest uwielbiany przez miliony ludzi, przez swoją rodzinę.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić co czuła jego matka.
Zamyślona nad życiem brata zasnęłam wtulona w jego rękę.
Następnego dnia, rano.
Obudziła mnie moja bratowa przychodząc do Piotrka.
- Cześć skarbie. Jak tam? Bez zmian?- spytała tuląc mnie.
- Taa, nic się nie zmieniło. Lekarz też w sumie nic nie powiedział. - powiedziałam ziewając.
- Przyniosłam Ci kawę i kilka rzeczy byś się mogła ogarnąć.
Podziękowałam uśmiechem i zgarnąwszy torbę poszłam do łazienki zostawiając Nowakowskich samych. Przebrałam się, ogarnęłam wygląd i wyszłam. Usłyszałam za sobą jakieś dziwne rozmowy. Ktoś tu się bardzo denerwował.
- Nic by się nie stało gdyby nie jechał do Twojej pożal się Boże córuni.- krzyczała kobieta.
- Nie wszystko na tym świecie jest winą Tośki. Zostaw ją w końcu w spokoju. - krzyczał mężczyzna.
Ojciec? On stawał w mojej obronie? Nie wierzę.
- Marzena, miło Cię widzieć.- powiedziałam sztucznie się uśmiechając.
- Ach tak, to Ty. Sumienie Cię ruszyło że tu przyszłaś? - warknęła w moją stronę matka Piotrka.
- Marzena do cholery! Zostaw ją. Cześć Antosiu.- powiedział nieco spokojniej ojciec.
- Sumienie? Myślisz, że zrobiłabym coś jedynej osobie którą coś obchodzę? Za kogo Ty mnie kobieto masz? Spędziłam przy nim całą noc i nie zostawię go samego. To mój brat, czy tego chcesz czy nie! - wykrzyknęłam kompletnie nie panując nad emocjami.
sobota, 4 czerwca 2016
Rozdział 14. I po co te szorstkie słowa?
Kiedy w końcu udało mi się wyrwać z ognia pytań Kamila mówiąc " Spieprzaj nic Ci nie powiem!" wróciłam do domu i poszłam pod gorący prysznic. Woda spływała po moim ciele, zmywając z umysłu wszystkie problemy. Po odśpiewaniu "Lili" Eneja wyszłam z pod prysznica, wtarłam w siebie balsam i owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki. Już szłam do pokoju gdy rozdzwonił się mój telefon. Misiek.
- Hej Maleńka.
- Hej miśku, to ja miałam do Ciebie dzwonić. nie pamiętasz? - uśmiechnęłam się na sam dźwięk jego głosu.
- No ale nie mogłem się doczekać. Co robisz?
-Właśnie wyszłam z pod prysznica.
- Mmm nie ruszaj się z miejsca, zaraz będę.- czułam że szczerzył się jak głupi do sera.
- Jasne, bo nie mam co robić, tylko paradować po mieszkaniu pół naga. - zaśmiałam się,
- Mała, nie wiem co jest seksowniejsze, myśl że jesteś tam pół naga czy Twój śmiech.
Porozmawialiśmy chwilę gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
- Misiu, ktoś mi się do drzwi dobija.
- W samym ręczniku będziesz otwierać? Nie ma mowy, nie zgadzam się! - usłyszałam jego oburzony głos.
- I po co te szorstkie słowa? Narazie misiu.
- Oj mała. Do usłyszenia. Nie mogę się doczekać aż Cię zobaczę.
Rozłączyłam się i podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, a tam moja bratowa.
- Ola? Co Ty tu robisz o tej porze? - spytałam całując ją w policzek.
- Hej kochana. Nie ma u Ciebie Piotrka?
- Co on by u mnie robił?
- Mieliśmy się u Ciebie spotkać. Ja byłam na grobach u rodziny, on miał coś do załatwienia na mieście. Tylko cholera nie odzywa się już od kilku godzin, do Ciebie też nie mogłam sie dodzwonić. Zaczynam się martwić.
- Poczekaj zadzwonię do niego.
Wzięłam telefon i poszłam zadzwonić do kuchni gdzie też zrobiłam bratowej herbatę.
Dzwonię raz, drugi, trzeci. Nikt nie odbiera.
-Cholera Piter.
- Tośka!!!! - wydarła się z salonu Olka.
Wleciałam tam i stanęłam jak wryta. W telewizji właśnie przedstawiane były wiadomości.
- Z ostatniej chwili. Wypadek w Łodzi, Zderzyły się dwa samochody osobowe. Jedna osoba nie żyję, natomiast druga trafiła w ciężkim stanie do szpitala.
- Jezus Maria. - w szoku zakryłam dłonią usta.
Ola spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Spokojnie, to nic nie znaczy,
Próbowałam zadzwonić jeszcze kilka razy ale wciąż nic to nie dało. Postanowiłam zadzwonić do szpitala. Jakaś pielęgniarka nie chciała mi zbyt wiele powiedzieć. Dowiedziałam się tylko że trafiła tam osoba z wypadku. Postanowiłyśmy z Olką tam pojechać. W ciągu kilku minut byłyśmy już na miejscu. Ola poleciała do rejestracji wypytać się o Piotrka. Chwilę później podeszła do mnie cała zapłakana.
- Tośka on tu jest. Jakiś pijany kierowca w niego się wbił. Jest w śpiączce.
- O Boże.. - przytuliłam ją mocno starając się nie rozsypać przy niej.
Poszłyśmy pod wskazaną przez pielęgniarkę salę. Ola zadzwoniła do teściów. A ja modliłam się tylko o brata. Modliłam się by wszystko poszło dobrze. Modliłam się by Bóg nie odebrał mi jedynej kochanej osoby.
*****
Dedykuję ten rozdział Oli, która swoim komentarzem zmotywowała mnie do pracy. Przepraszam że tak krótki.
Całuję,
Autorka.
środa, 18 maja 2016
Rozdział 13. Halo, policja?!
Minęło kilka dni od kiedy jestem w domu. Ochłonęłam po rzeszowskiej wyprawie i przemyślałam wszystko. Postanowiłam porozmawiać z Michałem, który prawdę mówiąc zaskakiwał mnie swoim zachowaniem. Dzwonił kilka razy dziennie, pisał sms na dzień dobry i na dobranoc. Widziałam że się stara. Czułam się wspaniale z myślą że komuś na mnie zależy. Jednakże bałam się, bo wiedziałam że za szybko się to toczy. W końcu ludzie najpierw się poznają, zaczynają się spotykać i dopiero po jakimś czasie decydują się na poważniejszy krok, prawda? Prawda.
Zgarnęłam torbę z biurka w studiu i wyszłam. Jako że byłam umówiona z Kamilem w kawiarni od razu ruszyłam w jej kierunku. Oczywiście pana Jureckiego jeszcze nie było więc zajęłam nam jakiś stolik. W międzyczasie zerknęłam na Facebooka, na którym czekały mnie wiadomości od Oli, Iwony Igaczak, Michała i..
- Misiek ma fb?!- wydarłam się na całą kawiarnie, czym zwróciłam uwagę innych.
Zgarnęłam torbę z biurka w studiu i wyszłam. Jako że byłam umówiona z Kamilem w kawiarni od razu ruszyłam w jej kierunku. Oczywiście pana Jureckiego jeszcze nie było więc zajęłam nam jakiś stolik. W międzyczasie zerknęłam na Facebooka, na którym czekały mnie wiadomości od Oli, Iwony Igaczak, Michała i..
- Misiek ma fb?!- wydarłam się na całą kawiarnie, czym zwróciłam uwagę innych.
Cześć maleńka! :* Specjalnie dla Ciebie założyłem konto na FB. Będę Cię podglądać. Hihi. -napisał.
Boże, dorosły facet pisze "hihi"? Co się dzieje na tym świecie? I specjalnie dla mnie założył profil, no wzruszyłam się. Póki mój towarzysz niedoli nie przyszedł, postanowiłam odpisać.
Hej maleńki! Przypominam że, aż tak bardzo to Ty wielki nie jesteś. Czuję się zaszczycona, że to dla mnie zrobiłeś. Podglądać? To się nazywa stalking! Halo, policja?! Proszę przyjechać na Fejsbuka!
Nim się spostrzegłam na moje usta wpłynął ten durny uśmiech zarezerwowany dla gimnazjalistki której chłopak dał durnego kwiatka. Boże, Tośka co się z Tobą dzieje?! - pomyślałam i przybiłam głową o stolik.
- Kochanie ale pokłonów bić nie musisz. - nie musiałam podnosić głowy by wiedzieć że przybył pan doktor Kamil Jurecki.
Nie ruszając się z miejsca pokazałam mu bardzo kulturalnego środkowego palca i westchnęłam głośno.
- O widzę, że mamy wspaniały humor. Misiek Ci odpisał. " Ewry step ju tejk, ewry mów ju mejk aj łil bi łaczing ju! ". Nie wiem jak na to zareagować. - powiedział Kamil zaciskając usta by nie wybuchnąć śmiechem.
- Oddaj mnie to! - krzyczę na całe gardło wierzgając niczym nieokrzesany koń.
- Czekaj odpiszę mu.- odparł lekceważąco machając dłonią w moją stronę.
Poklikał chwilę, zrobił sobie zdjęcie ( faceci!) i oddał mi telefon. A wiadomość którą wysłał brzmiała następująco- " Kim jesteś i dlaczego podrywasz moją żonę?!" wraz ze zdjęciem zbulwersowanego neandertalczyka. Nim zdążyłam zareagować, pan Kubiak zaczął dobijać się do mnie.
- Brawo mistrzu! Właśnie rozpętałeś wojnę. - mruknęłam.
Kliknęłam odbierz i zanim się odezwałam, słyszałam jego donośny głos.
- Masz męża?! - spytał.
- Tak i trójkę dzieci. - odpowiedziałam przewracając oczy. - Kubiak, czyś Ty zdurniał?!
- No to kim jest ten facet ze zdjęcia?
- Osobą która Ci wpieprzy jeśli ją zranisz. - powiedział Kamil wyrywając mi telefon z rąk.
- Nosz cholera jasna, oddasz mi ten telefon czy nie?! - syknęłam bijąc go w brzuch.
- Kolego uważaj, ona stosuje przemoc wobec mężczyzn. - odparł Jurecki masując się po sześciopaku.
Wyrwałam mu komórkę i pokazałam język.
- Już jestem Miśku. Zadzwonię jak będę w domu,ok ?
- Ok to czekam. Narazie maleńka. - wiedziałam że się teraz uśmiecha.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Buzi, pa siatkarzyku.
Odłożyłam telefon do torby i spojrzałam w stronę Kamila który uśmiechał się jak nauczyciel mający za chwilę Cie udupić. Nagle w mojej głowie pojawiła się ta cholerna melodyjka z horroru.
- Antonino Zdzisławo Hermenegildo Nowakowska w przyszłości Kubiak, chcesz mi o czymś powiedzieć? - spytał krzyżując ręce.
- Jaka jest poprawna odpowiedź?
Kamil zmrużył oczy i popatrzył z mordem na twarzy.
- Kamilku kochanie, nie ma o czym mówić. Przecież wiesz, jaka jestem.
Pokiwał głową zastanawiając się chwilę.
- Gówno prawda. Zakochałaś się. - powiedział po chwili.
Już wiedziałam że nie umknę mu. Jednak czy chciałam rozmawiać na ten temat mimo iż nie byłam pewna? Moje serce nie chce odpowiadać, a mózg pokazuje mi środkowy palec każąc się wypchać.
Ale wiem że Kamilowi to nie starczy. Będzie oczekiwał odpowiedzi. Taa, też bym chciała wiedzieć.
Nim się spostrzegłam na moje usta wpłynął ten durny uśmiech zarezerwowany dla gimnazjalistki której chłopak dał durnego kwiatka. Boże, Tośka co się z Tobą dzieje?! - pomyślałam i przybiłam głową o stolik.
- Kochanie ale pokłonów bić nie musisz. - nie musiałam podnosić głowy by wiedzieć że przybył pan doktor Kamil Jurecki.
Nie ruszając się z miejsca pokazałam mu bardzo kulturalnego środkowego palca i westchnęłam głośno.
- O widzę, że mamy wspaniały humor. Misiek Ci odpisał. " Ewry step ju tejk, ewry mów ju mejk aj łil bi łaczing ju! ". Nie wiem jak na to zareagować. - powiedział Kamil zaciskając usta by nie wybuchnąć śmiechem.
- Oddaj mnie to! - krzyczę na całe gardło wierzgając niczym nieokrzesany koń.
- Czekaj odpiszę mu.- odparł lekceważąco machając dłonią w moją stronę.
Poklikał chwilę, zrobił sobie zdjęcie ( faceci!) i oddał mi telefon. A wiadomość którą wysłał brzmiała następująco- " Kim jesteś i dlaczego podrywasz moją żonę?!" wraz ze zdjęciem zbulwersowanego neandertalczyka. Nim zdążyłam zareagować, pan Kubiak zaczął dobijać się do mnie.
- Brawo mistrzu! Właśnie rozpętałeś wojnę. - mruknęłam.
Kliknęłam odbierz i zanim się odezwałam, słyszałam jego donośny głos.
- Masz męża?! - spytał.
- Tak i trójkę dzieci. - odpowiedziałam przewracając oczy. - Kubiak, czyś Ty zdurniał?!
- No to kim jest ten facet ze zdjęcia?
- Osobą która Ci wpieprzy jeśli ją zranisz. - powiedział Kamil wyrywając mi telefon z rąk.
- Nosz cholera jasna, oddasz mi ten telefon czy nie?! - syknęłam bijąc go w brzuch.
- Kolego uważaj, ona stosuje przemoc wobec mężczyzn. - odparł Jurecki masując się po sześciopaku.
Wyrwałam mu komórkę i pokazałam język.
- Już jestem Miśku. Zadzwonię jak będę w domu,ok ?
- Ok to czekam. Narazie maleńka. - wiedziałam że się teraz uśmiecha.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Buzi, pa siatkarzyku.
Odłożyłam telefon do torby i spojrzałam w stronę Kamila który uśmiechał się jak nauczyciel mający za chwilę Cie udupić. Nagle w mojej głowie pojawiła się ta cholerna melodyjka z horroru.
- Antonino Zdzisławo Hermenegildo Nowakowska w przyszłości Kubiak, chcesz mi o czymś powiedzieć? - spytał krzyżując ręce.
- Jaka jest poprawna odpowiedź?
Kamil zmrużył oczy i popatrzył z mordem na twarzy.
- Kamilku kochanie, nie ma o czym mówić. Przecież wiesz, jaka jestem.
Pokiwał głową zastanawiając się chwilę.
- Gówno prawda. Zakochałaś się. - powiedział po chwili.
Już wiedziałam że nie umknę mu. Jednak czy chciałam rozmawiać na ten temat mimo iż nie byłam pewna? Moje serce nie chce odpowiadać, a mózg pokazuje mi środkowy palec każąc się wypchać.
Ale wiem że Kamilowi to nie starczy. Będzie oczekiwał odpowiedzi. Taa, też bym chciała wiedzieć.
wtorek, 3 maja 2016
Rozdział 12.- Misiek nie jest zły, bądź z nim.
- Powiesz mi co teraz się dzieje w Twojej głowie?- spytał łapiąc mnie za dłoń.
- To jest wyższy poziom wtajemniczenia. Myślę, że nie jesteś na to gotów. - odparłam niby żartem wciąż wpatrując się w stopy.
- Antosiu, Kaśka to koleżanka. Poznałem ją nim dowiedziałem się o Twoim istnieniu. - powiedział wzdychając.
- Michał, nie oczekuję od Ciebie oświadczyn i kij wie czego jeszcze. Po prostu myślałam że te kilka pocałunków coś dla Ciebie znaczyło, że to nie była jakaś szczeniacka zabawa. - odpowiedziałam poważnie.
- To nie tak..
Przerwałam mu wstając z ławki. Spojrzałam na niego i odparłam.
- Daj spokój. Ty wracasz do Jastrzębia, ja do Łodzi. Miło było Cię poznać.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Kiedy chciałam odejść chwycił mnie za dłoń.
- Mogę do Ciebie zadzwonić? - spytał.
Westchnęłam i kiwnęłam głową zgadzając się. Wyprasowałam dłońmi bluzkę i dość pewnym jak na mój stan krokiem, ruszyłam do hotelu.
Weszłam do pokoju z myślą " Tośka wracamy do domu. Bez pierdolenia się ze sobą!"
Wiem, jestem dziwna. Nie miałam zamiaru popadać w depresję przez chłopaka który nie wie czego chce. Nie jestem statusem na Facebooku, nie każdy musi mnie lubić. Chwyciłam więc swoją walizkę, wrzuciłam tam rzeczy nie układając ich uprzednio. Wzięłam do ręki telefon na którym miałam kilkanaście powiadomień Piotrka, Oli, Michała i Krzyśka. Wszyscy próbowali skontaktować się ze mną za pomocą smsów czy połączeń. Najbardziej zaciekawiły mnie wiadomości od Krzyśka i Michała. Ten pierwszy napisał mi wypracowanie pod tytułem " Misiek nie jest zły, bądź z nim" i poparł je fantastycznymi argumentami, natomiast Michał napisał mi dwa banalne zdania.
Przepraszam. To nie tak jak myślisz. M.
Cholera, to się chłopak postarał. Zastanawiałam się czy coś odpowiedzieć. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Nagle mój telefon po raz kolejny przypomniał o swoim istnieniu. Dzwonił Piotrek.
- Tośka co się do cholery stało? Krzysiek nie może sobie miejsca znaleźć, Michał siedzi jak struty, a Ty po meczu rozpłynęłaś się w powietrzu. Wszystko w porządku? - spytał.
- Tak, jest ok. - odpowiedziałam dość niepewnie.
- Nie wydaje mi się. Zaraz będę.
-Nie al..- próbowałam zaprzeczyć ale nie zdążyłam bo przerwał mi odgłos przerwanego połączenia.
Dokładnie siedem minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a mój brat w sekundzie znalazł się w środku i tulił mnie do siebie.
- Co się dzieje?
- Chyba nie podołam. - powiedziałam.
- Siadaj i opowiadaj.
Spojrzałam mu w oczy i widziałam że naprawdę mu na mnie zależy. Westchnęłam i tak jak Olce opowiedziałam mu od początku do końca całą historię.
- .. No i nie wiem kim jest ta Kaśka, Zyta czy inna Ksenia. - powiedziałam.
- Czyli gdyby nie ten telefon teraz prawdopodobnie świętowalibyśmy to że jesteście razem, tak?
- Gdyby odwzajemniał moje uczucia, to pewnie tak.
- To co Ty właściwie czujesz? - spytał patrząc na mnie badawczo.
- To jest bardzo dobre pytanie. Wiem że nie jest mi obojętny, mimo że praktycznie się nie znamy ten pocałunek.. był magiczny. W sumie każdy był niezwykły. Te cholerne motyle w brzuchu. - powiedziałam załamując nad sobą ręce.
- Powinnaś mu o tym powiedzieć.
- Żartujesz sobie? Czy Ty mnie w ogóle słuchałeś? - spytałam oburzona.
- Tak, boisz się o to czy się Tobą nie zabawi i nie porzuci na rzecz tej Kaśki. Ale Kubiak taki nie jest. Wiem, bo znam go. Musisz z nim pogadać bo naprawdę może być inaczej niż myślisz.
- A co jeśli dla niego to nic nie znaczyło? - spytałam ledwo panując nad drżącą brodą.
- Myślę że znaczyło, bo stoi za Tobą i się uśmiecha. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
Gdy się odwróciłam okazało się że miał racje. Michał stał oparty o drzwi i uśmiechał się tak pięknie że zmiękły mi nogi w kolanach. Nim się spostrzegłam Piotra już nie było w pokoju.
- Oj Tosia.- powiedział Kubiak i podszedł do mnie wolnym krokiem.
- Uwierz mi, że Kaśka nic dla mnie nie znaczy. Poznałem ją na imprezie, od czasu do czasu się widywaliśmy, nic więcej. Wywróciłaś mój świat do góry nogami. Ten pocałunek dla mnie też był magiczny. Nie powiem Ci, że jestem w Tobie na zabój zakochany, bo na to za wcześnie ale chcę Cię poznać i pokochać Cię całym sercem. - powiedział patrząc mi prosto w oczy i pocałował mnie lekko w usta.
Kiwnęłam lekko głową z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
- Pytanie brzmi czy Ty także tego chcesz? - spytał uśmiechając się szelmowsko.
Prychnęłam i wpiłam się w jego usta. Gdy tylko patrzył na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, motyle same pojawiały się w moim brzuchu. Niesamowite uczucie. Gdy oderwaliśmy się od siebie, mocno przytuliłam Michała.
- Michał, muszę wracać do Łodzi. - powiedziałam smucąc się,
Postanowiliśmy, że pojedziemy do Piotra bym mogła pożegnać się z rodziną i Krzysiem który aktualnie u nich był. U Nowakowskich spędziłam około pół godziny, podziękowałam im za wszystko co dla mnie zrobili wciągu kilku dni i obiecałam odwiedzać ich najczęściej jak tylko będę w stanie.
Po długich zapewnianiach Michałowi że będę jechać powoli, dzwonić i pisać wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę do domu. Już nie byłam sama. Miałam rodzinę, przyjaciół. Miałam jego.
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
Rozdział 11. - Księżniczka sama ratuje dupsko przed smokiem.
play
Odepchnęłam od siebie Michała i popatrzyłam na niego swoimi wielkimi oczami. Czułam się przerażona, a z drugiej strony pojawiło się to przemiłe trzepotanie motylków w brzuchu.
Kubiak patrzył na mnie z wyraźnym zadowoleniem i oddychał głęboko.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam smutno.
- Żebyś o mnie nie zapomniała w Łodzi. - powiedział i przytulił mnie do siebie mocno.
Stałam tak tuląc go do siebie jakbyśmy się mieli nigdy nie zobaczyć ledwo hamując łzy.
Nie pamiętam bym przy jakimś mężczyźnie kiedykolwiek się tak czuła. To było coś wyjątkowego, nie wiedziałam czy dla niego także ale postanowiłam zaryzykować.
- Michał powiedz.. - zaczęłam.
- Misiek, tu jesteś. Wszędzie Cię szukamy. - odezwał się Krzysiek przerywając mi.
- Zaraz, nie widzisz że rozmawiamy? - odpowiedział Kubi nawet na niego nie patrząc.
- Dzwoni Ci telefon. Jakaś Karolina czy inna Kaśka. - odparł Krzysiek uśmiechając się do niego.
Michał jak to usłyszał poleciał do szatni jakby go ktoś gonił.
Ze zdziwienia oparłam się o ścianę i zsunęłam na ziemie.
- Tosia, dobrze się czujesz? Zawołać Piotrka? - zasypywał mnie pytaniami Krzysiek.
Pokręciłam głową i wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Ta laska to musi być dla niego ktoś ważny. Pewnie dziewczyna czy narzeczona. Naiwnie sądziłam że on może być inny.
Mój śmiech przemienił się w płacz. Krzysiek usiadł obok mnie i nie wiedząc co robić przytulił mnie mocno.
- Tośka co się dzieje do cholery? Przecież zanim przyszedłem było wszystko w porządku z Tobą.. - kończąc zdanie otworzył szeroko oczy, jak gdyby ułożył całą układankę.
- Nie, Krzysiek. Nie myśl tyle bo Ci się procesor przegrzeje. - powiedziałam starając się wrócić do normy.
- Opowiesz mi o tym? - spytał delikatnie, patrząc mi głęboko w oczy.
- Tu chyba nie ma co opowiadać. - odparłam wzruszając ramionami.
Złapał mnie za rękę i wyprowadził mnie z hali. Poszliśmy spacerkiem do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek. Ignaczak patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Krzysiu, naprawdę nie ma o czym opowiadać. Pocałował mnie raz na hali, później chciał się ze mną umówić ale chyba zmienił zdanie. A kiedy ja odpuściłam, on nagle przychodzi i całuje mnie tak że do teraz mam miękkie nogi. Oddałabym mu serce, gdyby tylko powiedział że dla niego było to tak samo ważne jak dla mnie. Gdy chciałam z nim porozmawiać wbiłeś Ty. No i koniec historii, książę okazał się żabą, a księżniczka sama musi ratować swoje dupsko przed smokiem. - powiedziałam patrząc w ziemię.
Chciałam wstać lecz Krzysiek złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
- Tosia, nie martw się. Obiecuje że wszystko się ułoży i będziesz szczęśliwa. Obiecuje Ci to.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do wyjścia.
Wyszłam przed budynek. Coraz to ciemniejsze chmury zbierały się nad moją głową lecz nie zwracałam na to większej uwagi. Skierowałam swoje kroki w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek, oparłam głowę o o drewnianą deskę i patrzyłam w niebo.
Poczułam jak kilka kropek deszczu spada na moją twarz. Kiedy próbowałam uspokoić swoje myśli zadzwonił mój telefon. Misiek. Nie wiedziałam czy odbierać. Z jednej strony nie chciałam z nim rozmawiać, bo poczułam się oszukana ale z drugiej.. Jednak ten bój wygrało serce więc po chwili wahania odebrałam.
- Gdzie jesteś? Myślałem że porozmawiamy?- usłyszałam jego smutny głos.
- Ja też tak myślałam ale chyba ktoś ważniejszy próbował się z Tobą skontaktować.- powiedziałam zamykając oczy.
- Jesteś zazdrosna? - spytał nie kryjąc zdziwienia.
- Ja? Dlaczego? Przecież nas nic nie łączy. - odpowiedziałam ścierając łzę.
- Tak? To dlaczego płaczesz?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam że stoi niedaleko mnie. Przyglądał mi sie z nieodgadnioną miną. Jakby zastanawiał się nad czymś. Westchnął głośno, pokręcił głową i uprzednio rozłączając się usiadł obok mnie na ławce.
Odepchnęłam od siebie Michała i popatrzyłam na niego swoimi wielkimi oczami. Czułam się przerażona, a z drugiej strony pojawiło się to przemiłe trzepotanie motylków w brzuchu.
Kubiak patrzył na mnie z wyraźnym zadowoleniem i oddychał głęboko.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam smutno.
- Żebyś o mnie nie zapomniała w Łodzi. - powiedział i przytulił mnie do siebie mocno.
Stałam tak tuląc go do siebie jakbyśmy się mieli nigdy nie zobaczyć ledwo hamując łzy.
Nie pamiętam bym przy jakimś mężczyźnie kiedykolwiek się tak czuła. To było coś wyjątkowego, nie wiedziałam czy dla niego także ale postanowiłam zaryzykować.
- Michał powiedz.. - zaczęłam.
- Misiek, tu jesteś. Wszędzie Cię szukamy. - odezwał się Krzysiek przerywając mi.
- Zaraz, nie widzisz że rozmawiamy? - odpowiedział Kubi nawet na niego nie patrząc.
- Dzwoni Ci telefon. Jakaś Karolina czy inna Kaśka. - odparł Krzysiek uśmiechając się do niego.
Michał jak to usłyszał poleciał do szatni jakby go ktoś gonił.
Ze zdziwienia oparłam się o ścianę i zsunęłam na ziemie.
- Tosia, dobrze się czujesz? Zawołać Piotrka? - zasypywał mnie pytaniami Krzysiek.
Pokręciłam głową i wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Ta laska to musi być dla niego ktoś ważny. Pewnie dziewczyna czy narzeczona. Naiwnie sądziłam że on może być inny.
Mój śmiech przemienił się w płacz. Krzysiek usiadł obok mnie i nie wiedząc co robić przytulił mnie mocno.
- Tośka co się dzieje do cholery? Przecież zanim przyszedłem było wszystko w porządku z Tobą.. - kończąc zdanie otworzył szeroko oczy, jak gdyby ułożył całą układankę.
- Nie, Krzysiek. Nie myśl tyle bo Ci się procesor przegrzeje. - powiedziałam starając się wrócić do normy.
- Opowiesz mi o tym? - spytał delikatnie, patrząc mi głęboko w oczy.
- Tu chyba nie ma co opowiadać. - odparłam wzruszając ramionami.
Złapał mnie za rękę i wyprowadził mnie z hali. Poszliśmy spacerkiem do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek. Ignaczak patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Krzysiu, naprawdę nie ma o czym opowiadać. Pocałował mnie raz na hali, później chciał się ze mną umówić ale chyba zmienił zdanie. A kiedy ja odpuściłam, on nagle przychodzi i całuje mnie tak że do teraz mam miękkie nogi. Oddałabym mu serce, gdyby tylko powiedział że dla niego było to tak samo ważne jak dla mnie. Gdy chciałam z nim porozmawiać wbiłeś Ty. No i koniec historii, książę okazał się żabą, a księżniczka sama musi ratować swoje dupsko przed smokiem. - powiedziałam patrząc w ziemię.
Chciałam wstać lecz Krzysiek złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
- Tosia, nie martw się. Obiecuje że wszystko się ułoży i będziesz szczęśliwa. Obiecuje Ci to.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do wyjścia.
Wyszłam przed budynek. Coraz to ciemniejsze chmury zbierały się nad moją głową lecz nie zwracałam na to większej uwagi. Skierowałam swoje kroki w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek, oparłam głowę o o drewnianą deskę i patrzyłam w niebo.
Poczułam jak kilka kropek deszczu spada na moją twarz. Kiedy próbowałam uspokoić swoje myśli zadzwonił mój telefon. Misiek. Nie wiedziałam czy odbierać. Z jednej strony nie chciałam z nim rozmawiać, bo poczułam się oszukana ale z drugiej.. Jednak ten bój wygrało serce więc po chwili wahania odebrałam.
- Gdzie jesteś? Myślałem że porozmawiamy?- usłyszałam jego smutny głos.
- Ja też tak myślałam ale chyba ktoś ważniejszy próbował się z Tobą skontaktować.- powiedziałam zamykając oczy.
- Jesteś zazdrosna? - spytał nie kryjąc zdziwienia.
- Ja? Dlaczego? Przecież nas nic nie łączy. - odpowiedziałam ścierając łzę.
- Tak? To dlaczego płaczesz?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam że stoi niedaleko mnie. Przyglądał mi sie z nieodgadnioną miną. Jakby zastanawiał się nad czymś. Westchnął głośno, pokręcił głową i uprzednio rozłączając się usiadł obok mnie na ławce.
piątek, 8 kwietnia 2016
Rozdział 10. - Opowiem Wam jej życie.
kilka lat temu..
Wychodziłam z imprezy sama, w głowie szumiało mi od alkoholu. W końcu nie często przyjaciółka ma wieczór panieński. Kaśka miała zamówić mi taksówkę ale miałam poczekać przecznicę dalej. Szłam spokojnie, nie spieszać się nigdzie i jedyne o co się martwiłam to o to by nie wywalić się na twarz przez własne nogi. Idąc zobaczyłam grupkę dresów, nie zmartwiło mnie to wtedy więc poszłam dalej. Nagle zza rogu jakiegoś bloku wyłonił się Maciek, mój eks. Zostawiłam go zaczął się zachowywać agresywnie w stosunku do mnie. Nie pozwoliłam się poniżać, więc gdy mnie spoliczkował wyniosłam się z mieszkania. Wiedziałam że dobrze zrobiłam. Jednak teraz Maciek stał przede mną kompletnie nawalony jak szpadel.
- Tosieńka, tęskniłem. - powiedział gdy tylko mnie zobaczył.
Jak usłyszałam jego głos momentalnie cały alkohol wyparował spięłam się cała w środku.
- Maciek.. co Ty tu robisz?
- Szukałem Cię i znalazłem. - odparł.
Zbliżył się do mnie i przyciągnął do siebie trzymając za ręce.
- Myślałaś że tak łatwo się mnie pozbędziesz? Kochanie, ze mną się nie zrywa. - rzekł po czym próbował mnie pocałować.
Starałam się go odepchnąć, jednak zamiast tego za to dostałam w twarz.
- Będziesz moja. - usłyszałam gdy obrócił mnie do siebie tyłem.
Wierzgałam jak mogłam gdy podnosił mi spódnicę do góry i zrywał majtki. Sama nie wiedząc jak to zrobiłam kopnęłam go w krocze. Gdy ten z bólu upadł na ziemie, zaczęłam uciekać.
Po chwili zobaczyłam że mnie goni krzycząc że mnie zabije i wyzywając od dziwek.
Niestety okazał się szybszy. Rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami.
Krzyczałam ile mogłam jednak wydawało się że jestem sama na ziemi. Kiedy traciłam przytomność z powodu obrażeń usłyszałam jakieś krzyki i przekleństwa.
- Kurwa Wy się nim zajmijcie, a ja dzwonię po pogotowie bo nam laska odlatuje. - usłyszałam głos jednego z dresów.
Ocknęłam się w szpitalu. Leżałam przez chwilę nie mogąc się ruszać gdyż każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból. Jakiś czas później przyszedł do mnie młody lekarz.
- Witam, nazywam się dr Kamil Jurecki. Jak się pani czuje? - pytał gdy świecił mi latarką w oczy.
-Wszystko mnie boli panie doktorze. Ale najbardziej to chyba głowa i żebra.- odparłam krzywiąc się.
Doktor zapisał coś w karcie, po czym popatrzył na mnie i zaczął tłumaczyć jak to się stało że tam trafiłam i co mi jest.
Okazało się że ten sukinsyn połamał mi dwa żebra i sprawił że mam wstrząśnienie mózgu.
Jak się także dowiedziałam dzięki tym dresom żyje. Doktor powiedział że przychodzili do niego pytając o mój stan i grożąc " ciężkim wpierdolem" jeśli źle się mną zajmą. Zaśmiałam się na to serdecznie.
- Fantastycznie, poczucie humoru panią nie opuszcza więc nie będziemy za pewne długo pani trzymać. Zostanie pani jeszcze dziś na obserwacji i jutro powinniśmy panią wypisać. - odparł z profesjonalnym uśmiechem.
Podziękowałam i doktorek musiał już iść do innych pacjentów.
Poleżałam gdy pojawili się goście. Jak można się domyślić byli to moi bohaterzy.
Rozsiadli się wygodnie przy moim łóżku i zaczęła się rozmowa.
- Jak się czujesz laska? - spytał Seba którego głos rozpoznałam przed tym jak odleciałam.
- Bywało lepiej. Nie wiem jak mam Wam dziękować. Uratowaliście mi życie. - mówię i lekko dotykam dłoni każdego z nich.
- Uważaj najlepiej na siebie, bo nie zawsze będziemy, a takich skurwysynów jest więcej.- odpowiedział Kuba.
Uśmiechnęłam się i ucałowałam każdego z nich w policzek.
- A doktorek dobrze się spisuje? - spytał lekko zawstydzony Bartek.
Zaśmiałam się i opowiedziałam im o jego wizycie, o tym że prawdopodobnie jutro wychodzę. Poczułam się lekko rozmawiając z nimi. Jak widać nie taki dres straszny jak go malują. Okazali się to bardzo mili ludzie. Natomiast doktor Kamil Jurecki stał się moim najlepszym przyjacielem. Jednak po tej całej akcji z Maćkiem boje się mężczyzn. Wiem, że nie wszyscy są tacy ale nie umiem opanować tego strachu. Wolę się z nimi przyjaźnić, a najlepiej trzymać każdego na dystans. Z Sebą, Bartkiem i Kubą nadal utrzymuję kontakt. Czasem lubimy się wybrać razem na piwo, świetnie się dogadujemy i czuję się przy nich bezpiecznie. Wiem że nic mi sie przy nich nie stanie.
czwartek, 31 marca 2016
Rozdział 9. Po trupach do celu..
Zazwyczaj staram się panować nad swoimi emocjami. Muszę przemyśleć parę razy daną decyzję. Kamil zawsze się ze mnie przez to śmieje ale ja inaczej nie umiem. Analizuję wszystko i kilka razy zastanawiam się czy dobrze postąpiłam. Leże w łóżku i myślę co robić. Wciąż się zastanawiam co z Michałem. Chciał się ze mną umówić ale nie zaczął później tematu, ja sama także nie byłam do tego skora. Może po prostu, ten pocałunek nic dla niego nie znaczył i powinniśmy zostać przyjaciółmi.
Z takim postanowieniem wstałam z łóżka i zgarniając ubrania poszłam do łazienki. Kiedy malowałam oczy rozdzwonił się mój telefon.
- Tosia?
- O cześć Olu. - uśmiechnęłam się szczerze słysząc głos mojej bratowej.
- Dziś wracasz do Łodzi, tak?
- No niestety tak. - odpowiedziałam smucąc się.
- To może przed meczem wyskoczymy na kawę? - spytała.
- A wiesz, że chętnie? To o której?
- Za pół godzinki będę po Ciebie, pasuje?
- Jasne. To do zobaczenia. - uśmiechnęłam się do telefonu i zakończyłam rozmowę.
Skończyłam się malować i postanowiłam ogarnąć moje tymczasowe lokum. Pościeliłam łóżko, sprzątnęłam walające się gdzieniegdzie ubrania i odsłoniłam okna by w pokoju nie panowały egipskie ciemności. W momencie gdy przyglądałam się temu pięknemu miastu, ktoś zapukał do drzwi. Za nimi stała Ola uśmiechając się pięknie do mnie.
- No witam Cię kochana - powiedziałam tuląc ją do siebie mocno.
- Hej słonko. To co? Idziemy?
Kiwnęłam głową i po chwili byłyśmy już w hotelowym lobby.
- Jak tam się wczoraj z Kubiaczkiem jechało? - spytała patrząc na mnie z uśmiechem.
- O dziwo w ciszy. Ja zamknięta w swoich myślach, on chyba też. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
Stanęła w miejscu i spojrzała na mnie jakby chciała ocenić czy ściemniam.
- Naprawdę. Nic się nie wydarzyło.
Kiwnęła głową i szłyśmy powoli w stronę kawiarni którą wybrała moja bratowa.
- Myślisz że coś z tego będzie? - spytała po chwili.
- Olu, znamy się niedługo, praktycznie nic o sobie nie wiemy, więc nie umiem Ci na to odpowiedzieć. Ale po tym wczorajszym pocałunku.. - przerwałam zdając sobie sprawę co przed chwilą powiedziałam. Przecież Ola o niczym nie wiedziała.
- Jakim pocałunku?- spytała szeroko otwierając oczy.
Westchnęłam głęboko i opowiedziałam jej o wszystkim kończąc na moich rozmyślaniach.
- ... Wydaje mi się że dla niego to nic nie znaczyło. Pewnie panienek ma cały wianuszek, a ja kolejna do kolekcji. - powiedziałam kończąc swój monolog.
- Nie wiem Tosiek co Ci powiedzieć. - odparła przytulając mnie do siebie.
W moich oczach zalśniły łzy.
- Moja mama tak do mnie mówiła. - powiedziałam wtulając się w nią jeszcze mocniej.
Weszłyśmy do kawiarni, zajęłyśmy stolik i zamówiłyśmy napoje. Z Olą rozmawiało mi się jakbyśmy znały się od zawsze. Wytworzyła się między nami taka niesamowita nić porozumienia. Byłam pewna że to co stworzyłyśmy teraz przetrwa. Po jakimś czasie stwierdziłyśmy że powinnyśmy już iść na halę. Jako że Ola miała nasze bilety weszłyśmy spokojnie do środka. Podeszłyśmy do barierek by przywitać się z moim bratem. Wtuliłam się w niego i życzyłam mu powodzenia. Po chwili podeszła reszta resoviaków którzy także chcieli się z nami przywitać.
- Chłopcy skopcie im tyłek. Trzymam za Was kciuki. - powiedziałam pokazałam zaciśnięte pięści.
- Panowie jako że moja siostra dziś wraca do Łodzi, zagrajmy dziś dla niej. Wybacz skarbie.- powiedział Piotrek całując Olkę w policzek, na co ona odpowiedziała uśmiechem.
Posłałam w ich kierunku buziaka i poszłam na swoje miejsce. Spojrzałam w stronę Jastrzębskiego i zobaczyłam Kubiaka stojącego do mnie tyłem. Stał z kolegami z drużyny wydurniając się.
- Bo Ci ślinka zacznie lecieć. - usłyszałam za sobą głos Piotrka.
- Spadaj braciszku. Nie wiem o co Ci chodzi. To tylko kolega.- powiedziałam wzdychając.
- Jasne. Mam go oszczędzić? - spytał jakby próbując mnie wyczuć.
- Nie, jak to mówią po trupach do celu. - odpowiedziałam twardo.
Otworzył już usta by coś powiedzieć jednak zmienił zdanie i tylko kiwnął głową.
Mecz rozpoczął się chwilę później. Piotrek grał jak natchniony. Kończył każdą piłkę, każdy blok mu wychodził. Byłam z niego cholernie dumna. Zresztą cała drużyna była wspaniała. Jednakże dla mnie to Pit był najlepszy. Najwidoczniej nie byłam osamotniona w tym ponieważ to właśnie mój brat został zawodnikiem meczu. Ola od razu poleciała do Piotrka by mu pogratulować, ja natomiast stwierdziłam że nie będę się pchać. Postanowiłam poczekać na korytarzu. Stałam śpiewając sobie jakąś piosenkę z reklamy ciastek kiedy ktoś złapał mnie za biodra i mocno przytulił od tyłu.
- Nie wiem kim jesteś ale wiedz że jedzie od Ciebie potem. - powiedziałam pewnie.
- Jakbyś grała tak jak ja to też byś śmierdziała. Poza tym mój pot powinien być inspiracją dla Armaniego albo coś. - odpowiedział Michał Kubiak vel Kruszyna.
Popatrzyłam na niego jak na półmózga którym zdawał się być.
- Taaaa chciałeś coś? - spytałam nonszalancko opierając się o ścianę i krzyżując ramiona na piersiach.
Spojrzał na mnie trochę niepewnie zagryzając wargę.
- Właściwie to tak. - odpowiedział i wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć ale nie potrafiłam. Wręcz przeciwnie, przyciągnęłam go do siebie i rozchyliłam usta by wpuścić jego język. Zawirował mi świat, nogi miałam jak z waty ale wiedziałam że będę tego żałować. Tylko na razie się tym nie przejmowałam..
Z takim postanowieniem wstałam z łóżka i zgarniając ubrania poszłam do łazienki. Kiedy malowałam oczy rozdzwonił się mój telefon.
- Tosia?
- O cześć Olu. - uśmiechnęłam się szczerze słysząc głos mojej bratowej.
- Dziś wracasz do Łodzi, tak?
- No niestety tak. - odpowiedziałam smucąc się.
- To może przed meczem wyskoczymy na kawę? - spytała.
- A wiesz, że chętnie? To o której?
- Za pół godzinki będę po Ciebie, pasuje?
- Jasne. To do zobaczenia. - uśmiechnęłam się do telefonu i zakończyłam rozmowę.
Skończyłam się malować i postanowiłam ogarnąć moje tymczasowe lokum. Pościeliłam łóżko, sprzątnęłam walające się gdzieniegdzie ubrania i odsłoniłam okna by w pokoju nie panowały egipskie ciemności. W momencie gdy przyglądałam się temu pięknemu miastu, ktoś zapukał do drzwi. Za nimi stała Ola uśmiechając się pięknie do mnie.
- No witam Cię kochana - powiedziałam tuląc ją do siebie mocno.
- Hej słonko. To co? Idziemy?
Kiwnęłam głową i po chwili byłyśmy już w hotelowym lobby.
- Jak tam się wczoraj z Kubiaczkiem jechało? - spytała patrząc na mnie z uśmiechem.
- O dziwo w ciszy. Ja zamknięta w swoich myślach, on chyba też. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
Stanęła w miejscu i spojrzała na mnie jakby chciała ocenić czy ściemniam.
- Naprawdę. Nic się nie wydarzyło.
Kiwnęła głową i szłyśmy powoli w stronę kawiarni którą wybrała moja bratowa.
- Myślisz że coś z tego będzie? - spytała po chwili.
- Olu, znamy się niedługo, praktycznie nic o sobie nie wiemy, więc nie umiem Ci na to odpowiedzieć. Ale po tym wczorajszym pocałunku.. - przerwałam zdając sobie sprawę co przed chwilą powiedziałam. Przecież Ola o niczym nie wiedziała.
- Jakim pocałunku?- spytała szeroko otwierając oczy.
Westchnęłam głęboko i opowiedziałam jej o wszystkim kończąc na moich rozmyślaniach.
- ... Wydaje mi się że dla niego to nic nie znaczyło. Pewnie panienek ma cały wianuszek, a ja kolejna do kolekcji. - powiedziałam kończąc swój monolog.
- Nie wiem Tosiek co Ci powiedzieć. - odparła przytulając mnie do siebie.
W moich oczach zalśniły łzy.
- Moja mama tak do mnie mówiła. - powiedziałam wtulając się w nią jeszcze mocniej.
Weszłyśmy do kawiarni, zajęłyśmy stolik i zamówiłyśmy napoje. Z Olą rozmawiało mi się jakbyśmy znały się od zawsze. Wytworzyła się między nami taka niesamowita nić porozumienia. Byłam pewna że to co stworzyłyśmy teraz przetrwa. Po jakimś czasie stwierdziłyśmy że powinnyśmy już iść na halę. Jako że Ola miała nasze bilety weszłyśmy spokojnie do środka. Podeszłyśmy do barierek by przywitać się z moim bratem. Wtuliłam się w niego i życzyłam mu powodzenia. Po chwili podeszła reszta resoviaków którzy także chcieli się z nami przywitać.
- Chłopcy skopcie im tyłek. Trzymam za Was kciuki. - powiedziałam pokazałam zaciśnięte pięści.
- Panowie jako że moja siostra dziś wraca do Łodzi, zagrajmy dziś dla niej. Wybacz skarbie.- powiedział Piotrek całując Olkę w policzek, na co ona odpowiedziała uśmiechem.
Posłałam w ich kierunku buziaka i poszłam na swoje miejsce. Spojrzałam w stronę Jastrzębskiego i zobaczyłam Kubiaka stojącego do mnie tyłem. Stał z kolegami z drużyny wydurniając się.
- Bo Ci ślinka zacznie lecieć. - usłyszałam za sobą głos Piotrka.
- Spadaj braciszku. Nie wiem o co Ci chodzi. To tylko kolega.- powiedziałam wzdychając.
- Jasne. Mam go oszczędzić? - spytał jakby próbując mnie wyczuć.
- Nie, jak to mówią po trupach do celu. - odpowiedziałam twardo.
Otworzył już usta by coś powiedzieć jednak zmienił zdanie i tylko kiwnął głową.
Mecz rozpoczął się chwilę później. Piotrek grał jak natchniony. Kończył każdą piłkę, każdy blok mu wychodził. Byłam z niego cholernie dumna. Zresztą cała drużyna była wspaniała. Jednakże dla mnie to Pit był najlepszy. Najwidoczniej nie byłam osamotniona w tym ponieważ to właśnie mój brat został zawodnikiem meczu. Ola od razu poleciała do Piotrka by mu pogratulować, ja natomiast stwierdziłam że nie będę się pchać. Postanowiłam poczekać na korytarzu. Stałam śpiewając sobie jakąś piosenkę z reklamy ciastek kiedy ktoś złapał mnie za biodra i mocno przytulił od tyłu.
- Nie wiem kim jesteś ale wiedz że jedzie od Ciebie potem. - powiedziałam pewnie.
- Jakbyś grała tak jak ja to też byś śmierdziała. Poza tym mój pot powinien być inspiracją dla Armaniego albo coś. - odpowiedział Michał Kubiak vel Kruszyna.
Popatrzyłam na niego jak na półmózga którym zdawał się być.
- Taaaa chciałeś coś? - spytałam nonszalancko opierając się o ścianę i krzyżując ramiona na piersiach.
Spojrzał na mnie trochę niepewnie zagryzając wargę.
- Właściwie to tak. - odpowiedział i wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć ale nie potrafiłam. Wręcz przeciwnie, przyciągnęłam go do siebie i rozchyliłam usta by wpuścić jego język. Zawirował mi świat, nogi miałam jak z waty ale wiedziałam że będę tego żałować. Tylko na razie się tym nie przejmowałam..
Subskrybuj:
Posty (Atom)